Kaja Puto

Czy Niemcy korzystają na polskich sporach?

Witamy na łamach Krytyki Politycznej nową felietonistkę, Kaję Puto.

Taka sytuacja: warsztaty dla studentów, Ziemie Odzyskane, wśród uczestników – Polacy i Niemcy. Chodzi oczywiście o dialog międzykulturowy, czyli wymianę poglądów w powerpoincie. Tematem – a jakże – tożsamość.

Pierwsi z pendrajwa odpalają Polacy. Na początek samozwańczy hit EXPO w Szanghaju, two million views, animowana historia Polski Bagińskiego.

Prezentujący zachowują na czas seansu nabożną ciszę, no, z dwoma wyjątkami: przy bitwie pod Grunwaldem znacząco chrząkają i rechoczą, a przy metropolitalnym skajlajnie w finale fukają, że to nie tak, bo Polska w ruinie.

Po filmie pytają salę, czy aby na pewno sala rozpoznaje przedstawione wydarzenia. Nie? No wiadomo, ignoranci, Poland kein Holland. Następne dwie godziny upływają na opisywaniu kolejnych powstań i szukaniu odpowiednich scen w filmie Bagińskiego: przeżyjmy to jeszcze raz. Na koniec tańczymy poloneza. Niemcy uprzejmie klaszczą.

Nadchodzi kolej Niemców. Zaczynają od przeprosin, że mówią o swojej tożsamości, a to, wiadomo, trudny temat. Opowiadają o przywiązaniu do landów (tu suchar o dialektach), o tym, że nie za bardzo się uczą historii starszej niż ta, która doprowadziła do (tu przeprosiny) nazizmu, więc z żadnym Jungingenem (czy jak mu tam) się nie identyfikują oraz o solidarności z uchodźcami, bo w końcu wszyscy w regionie wiemy, jak to jest przymusowo migrować.

Na sali podejrzliwe pomruki. Najgłośniej mruczy autor wystąpienia pt. Kresy – the Land of Milk and Honey. Czy aby coś wam z tym przymusem nie pasowało? A może chcielibyście tu wrócić? Do mnie do Poznania też? Już ja widziałem niemieckie tabliczki na budynku w Dzierżoniowie, może tam jeszcze Araba zobaczę?

Niemcy w popłochu. Chcieli skończyć europejskimi wartościami, ale musieli się zacząć tłumaczyć, że nawet nie wiedzą, jak był Dzierżoniów po niemiecku, bo babcia milczała jak zaklęta, a że Wielkopolska była kiedyś w Prusach, to nawet nie wiedzieli.

Nie zdążyli też powiedzieć, że w Niemczech słowo „geopolityka” jest nie do końca poprawne politycznie, a na uczelniach nie studiuje się „bezpieczeństwa wewnętrznego”, tylko „studia nad pokojem”. Może i lepiej.

Czy Polacy biorący udział w warsztatach mieli wyraziste prawicowe poglądy? Nie. Po prostu chodzili do polskiej szkoły.

Państwo bowiem – mówi polska szkoła – to jest takie coś, co powstało dawno temu, i o co walczy naród, który też powstał dawno. Kiedy państwo się zwiększa kosztem innych – naród się cieszy, kiedy się zmniejsza – histeryzuje. Za zmniejszanie się państwa – ciągnie polska szkoła – odpowiadają wyłącznie wrogowie. Oni również powstali dawno i należą im się bęcki.

Polska szkoła nie wyobraża sobie narodu, który za zwiększanie państwa sam sobie wymierza bęcki, a za zmniejszenie przyjmuje odpowiedzialność; narodu, który nie chce być już narodem i odcina się od swoich poprzednich państw. To się polskiej szkole nie mieści w głowie.

Być może musiałoby się jakoś zmieścić, gdyby na gruntowne przerabianie XX wieku (w tym jego drugiej połowy) był w polskiej szkole czas, ale czasu nie ma. Pojęcie niemieckiego męża stanu kończy się na Hitlerze, polskiego – na Piłsudskim. O tym, że Europejska Wspólnota Węgla i Stali powstała z obawy przed potęgą Niemiec, nikt się w polskiej szkole nie dowie. O 1968 – zapomnij.

Nadchodzi prajm tajm, od dobrej zmiany minęło kilka dni, włączam program publicystyczny w medium narodowym. W studiu zasiada doktor Brzeski i mówi jak jest: „W Niemczech są ciągoty, żeby odzyskać Ziemie Odzyskane włącznie z całą Wielkopolską. Ludzie, którzy mają takie ciągoty, są poruszeni, że Polacy stoją ością w gardle”.

Na pasek wjeżdża dramatyczne „CZY NIEMCY KORZYSTAJĄ NA POLSKICH SPORACH”, a doktor Brzeski ciągnie z zadowoleniem: „wkładamy kij w szprychy budowy wspólnej przestrzeni gospodarczej między Moskwą a Berlinem”.

W studiu zapada konsternacja; imponującym spokojem wykazuje się Agata Czarnacka, nazywając wypowiedź doktora Brzeskiego „troszeczkę upraszczającą”. Temat zamiera.

Niewarte komentarza rojenia? Nie do końca. W te rojenia łatwo uwierzyć każdemu, kto chodził do polskiej szkoły.

 **Dziennik Opinii nr 21/2016 (1171)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Puto
Kaja Puto
Reportażystka, felietonistka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką Europy Wschodniej, migracji i nacjonalizmu. Współpracuje z mediami polskimi i zagranicznymi jako freelancerka. Związana z Krytyką Polityczną, stowarzyszeniem reporterów Rekolektyw i stowarzyszeniem n-ost – The Network for Reporting on Eastern Europe. Absolwentka MISH UJ, studiowała też w Berlinie i Tbilisi. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Ha!art.
Zamknij