Barbara Nowacka

W strefie ciszy

O czym mają mówić media, jeśli dyskusji brak, a jedyne, co wzbudza ekscytację, to pojedynki na hasła tak puste jak balony towarzyszące konwencjom.

Chodź tu, mój szogunie, zawsze trzeba rozmawiać, odbudujemy Polskę – patos, a wraz z nim żenada przelewają się przez Polskę. Nie wynika to z charakteru naszej z trudem budowanej demokracji czy też z mizerii programowej stronnictw. Jest to rezultat triumfu postpolityki nad mocą sprawczą społeczeństw. Specjaliści od PR-u towarzyszący części kandydatów uznali, że w kampanii można milczeć, nie podejmować debat (jakby kampania była czymś więcej niż debatą właśnie) albo decydować o doborze interlokutorów na podstawie profetycznej zdolności poznania wyników wyborów, które odbędą się w maju.

Byłoby to dość zabawne w kraju o utrwalonych tradycjach i instytucjach demokratycznych. Tymczasem takim krajem nie jesteśmy. Kilka lat demokracji w latach dwudziestych XX wieku i ustrój budowany po 1989 r. to nie tradycja, to dopiero jej wątły zaczątek. Niszczenie debaty politycznej, zastępowanie jej wiecami i oświadczeniami charakteryzuje ustroje odmienne od liberalnej demokracji. Niszczy też przekaz medialny trafiający do obywatelek i obywateli naszego kraju. Ale o czym mają mówić media, jeśli dyskusji brak, a jedyne, co wzbudza ekscytację, to w najlepszym razie pojedynki na hasła tak puste jak balony towarzyszące konwencjom.

Brak debaty politycznej pomiędzy wszystkimi kandydatami i kandydatkami, którzy i które zbiorą po sto tysięcy wymaganych podpisów do rejestracji komitetów, będzie znakiem zaniku, a nie rozwoju demokracji i jej instytucji w Polsce.

Wprowadzi kolejny niebezpieczny zwyczaj polityczny – obok innych zwyczajów: odrzucania projektów opozycji parlamentarnej, co sprowadza sejm do roli maszynki, którą mogłoby obsługiwać kilkunastu, a nie kilkuset posłów; uznawania każdej afery w sferach władzy za histerię opozycji, co wydaje się jedynym praktycznym wnioskiem, jaki koalicja PO-PSL wyciągnęła z niegdysiejszej komisji Rywina; traktowania polityki zagranicznej jak politycznego szantażu w imię niemożliwej jedności (w miejsce debaty o realnej sytuacji i wynikających z niej szansach i zagrożeniach); działania wyłącznie doraźnego, zamiast tworzenia długofalowych polityk państwa, zarówno w sferze ekonomicznej, jak i społecznej, których nie można oddzielić.

Prawdziwym zagrożeniem nie jest więc jedynie niesmak i obojętność społeczeństwa wobec polityki. Gorsze jest to, że zła praktyka polityczna ugrupowań mieniących się nowoczesnymi i europejskimi może zostać użyta już niedługo przez tych, którzy silnej i zjednoczonej Europy nie chcą, mamiąc siebie i innych mitami o peryferyjnych potęgach Budapesztu i Warszawy.

I trudno wtedy będzie powiedzieć, że powinno być inaczej, skoro od ośmiu lat jest tak samo.

Dziś mamy czas na to, by w ogniu politycznego sporu bronić polityki europejskiej, praw obywatelskich, praw reprodukcyjnych kobiet, praw mniejszości seksualnych do szczęścia i miłości, praw ekonomicznych i wolności światopoglądowych czy państwa przyjaznego obywatelkom i obywatelom. Brak debaty o tych sprawach będzie politycznie obciążał tych, którzy jej nie podjęli. Na szkodę wątłej polskiej demokracji i nas wszystkich.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Barbara Nowacka
Barbara Nowacka
Polityczka lewicy
Informatyczka, kanclerz Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, wiceprezeska Fundacji im. Izabeli Jarugi-Nowackiej. Działalność społeczną zaczynała w 1993 r. w Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. W latach 1997-2005 w Federacji Młodych Unii Pracy i w Unii Pracy. W 2005 r. współzakładała organizację Młodzi Socjaliści. Od 2019 posłanka klubu Koalicji Obywatelskiej.
Zamknij