Tomasz Piątek

Spowiedź kretyna

Myślałem, że istnieje wspólnota ludzi inteligentnych i wrażliwych, którzy niezależnie od wyznawanych poglądów trzymają się jakiegoś minimum etycznego.

Oto jest spowiedź kretyna. Życie kretyna to łza. Któraż pokocha dziewczyna. Takiego kretyna jak ja. Tak pisał Gałczyński, a śpiewał Fronczewski.  Tymi słowami zacząłem dzisiaj dzień. Wprawdzie dziewczyny niespecjalnie mnie interesują, nawet te kochające. Chłopcy zresztą też nie. Kretyni mnie interesują. Bo ja sam siebie interesuję. Ja jestem kretynem.

Jestem kretynem, bo liczyłem, że po orzeczeniach prokuratury w Białymstoku (swastyka przynosi szczęście) i w Kielcach (żydowskie ścierwo to nie antysemityzm), ktoś się zawstydzi. No cóż, może ktoś się zawstydził, ale nie białostoccy prokuratorzy. Miejscowy związek zawodowy panów w togach ogłosił, że rozpętano przeciwko nim bezpardonową nagonkę, ale oni się nie ugną i nadal będą uważać, że swastyka szczęście przynosi. Może ją sobie wyhaftują na togach? Szczęścia życzę.

Jestem kretynem, bo właśnie chciałem pochwalić dyżurnych satyryków pisma „Sieci”, Mazurka i Zalewskiego. Po długim okresie sucharzenia udało im się wreszcie wygenerować dowcip, który przynajmniej jest mokry: „HGW otworzyła o siódmej rano tunel. W południe był już zalany. Też byśmy tak zareagowali na towarzystwo tej pani”. Niestety, nie należy chwalić „Sieci” przed doczytaniem do ostatniej strony. Każdy rybak wam powie, że „Sieci” im głębiej, tym bardziej sięgają dna. 

Proszę Państwa, w czasach kiedy pewien sympatyczny i medialny profesor oskarżany był o esbeckość, po Polsce krążył dowcip: „Wraca Puchatek z IPN-u i mruczy do siebie. Prosiaczek donosił – jasne, w końcu to świnia. Kłapouchy donosił – jasne, w końcu to osioł. Ale Miodek???”. No więc ja mruczę do siebie: „Pięta kocha Hitlera – jasne, w końcu to Pięta. Stankiewicz kocha Hitlera – jasne, w końcu to Stankiewicz. Ale Mazurek???”. Jak wszyscy wiedzą, wykład profesora Baumana we Wrocławiu zakłócili NOP-owcy (czyli ludzie, którzy piszą: „Czy Żyd jest człowiekiem? Może biologicznie”) prowadzeni przez Romana Zielińskiego, autora książki: „Jak pokochałem Adolfa Hitlera”. Kiedy za NOP-owcami ujął się poseł PiS Stanisław Pięta, powiedziałem sobie: „OK, kolejny dowód na to, że Pięta ma najdalej do mózgu”. Gdy wczoraj w obronie NOP-owców i miłości do Hitlera maszerowała we Wrocławiu pisowska reżyserka Ewa Stankiewicz, mówiłem sobie: „OK, pani Stankiewicz znana jest z tego, że często ma wizję Ptaka Grzmota, a poza tym trzeba się cieszyć z publicznej kompromitacji prawicy: oto PiS przyłącza się do miłośników nazizmu”. Jako kretyn, znowu spodziewałem się, że jakiś pisowiec się zawstydzi, odetnie, powie: nie, PiS jednak nie kocha Hitlera. Ale PiS się nie odcina. No cóż, najwyraźniej tego Hitlera kocha. Nie wiem, jak sobie z tym poradzą w PiS-ie, bo w partii wodzowskiej nie może być dwóch wodzów (ani dwóch Leni Riefenstahl, pani Ewo).

I kiedy tak sobie myślałem, dobił mnie właśnie Mazurek. Proszę Państwa, czytam sobie te coraz bardziej pogrążające się „Sieci” i nagle, przy samym końcu, trafiam na kolejny jego artykuł pod tytułem „Faszysta nowego chowu”. W tym tekście Mazurek nazywa Baumana Profesorem Majorem, bo siedemdziesiąt lat temu Bauman był politrukiem i agentem wywiadu wojskowego w komunistycznej formacji antypartyzanckiej. Na temat ówczesnych wyborów Baumana można oczywiście dyskutować (aczkolwiek nie wiem, czy jest to aktualna i sensowna dyskusja). Trzeba pamiętać, jak wyglądała Europa w tamtych czasach. Prawica liberalna doprowadziła do głodowego kryzysu, prawica faszystowska spaliła pół kontynentu i sporą ilość jego mieszkańców. Przedwojenna Polska nędzy, Brześcia i Berezy nie wydawała się czymś, czego warto bronić. Polscy komuniści wyłapywali swoich przeciwników, zrywali im paznokcie i strzelali w głowę, ale masom biednych ludzi dali pracę i chleb. A przeciwnicy komunistów też święci nie byli, gdy polowali na ocalonych z Holocaustu. Nic więc dziwnego, że młody Żyd wybrał stronę tych, co mu obiecywali raj na ziemi, a nie tych, co mu oferowali piekło w stodole. I nic dziwnego, że nawet dzisiaj, starszy i mądrzejszy, nie chce potępić swojej ówczesnej postawy: ludzie z lasu zbyt często nieśli Żydom śmierć. Wszystkich, którzy ciągle nie chcą przyjąć do wiadomości tego prostego faktu, po raz kolejny odsyłam do znakomitej, gęstej od świadectw i danych książki Stefana Zgliczyńskiego.

Nie to jest jednak istotne. Dawne wybory Baumana obchodzą mnie mniej, niż obecne wybory Mazurka. Mazurek pisze tak, zwracając się do ministra spraw wewnętrznych, który potępił faszystów: „Jeśli pan, panie ministrze Sienkiewicz, każe wybierać wyłącznie między faszystami, a Profesorem Majorem, to nie pozostawia pan tak naprawdę wyboru. I dziś każdy uczciwy człowiek powie to, co i pan, i minister Zdrojewski, i prezydent Dutkiewicz mówiliście jeszcze w latach 80. Tak, jestem faszystą. Tak, jestem nacjonalistą. Tak, jestem chuliganem. I jestem z nimi. Z każdym, byle nie z Baumanem”.

To zdumiewający tekst. Oczywiście, trzeba podziękować Mazurkowi za ujawnienie, że minister Zdrojewski określał się kiedyś jako faszysta. To wiele tłumaczy. I to nie tylko Zdrojewski miałby tak czynić, ale także Sienkiewicz i Dutkiewicz. Bardzo interesujące. Ciekawe korzenie ma nasz konserwatywny liberalizm.

Mazurek, rzecz jasna, nie ma tego za złe panom Z, S i D. Wręcz przeciwnie: stwierdza, że w naszych czasach uczciwość polega na deklarowaniu faszyzmu. Fajna definicja uczciwości. Od tej pory będę hajlował w każdym sklepie, żeby sprzedawca wiedział, że nic nie ukradnę. Ale żarty na bok, bo to nie temat do żartów. Konsekwentnie, jako człowiek „uczciwy”, Mazurek otwarcie się przyznaje: jestem faszystą i jestem z nimi. Jestem z tymi, którzy kochają Hitlera. Jestem z każdym – a więc także z Hitlerem – byle nie z Baumanem. Wymordowanie milionów ludzi jest dla Mazurka mniejszym złem, niż kilka lat służby w komunistycznym wojsku, propagandzie i agenturze. Nawet na marszu we Wrocławiu Ewa Stankiewicz nie wyraziła się tak otwarcie. Pogratulować i podziękować. Bo teraz wiemy, na czym stoimy.

Gdzie jest Mazurek? Ja go nie brałam. No może trochę. Ale nie chciałam. Bo przyleciało taaakie wróblisko. Gdyby nie ja, zjadłoby wszystko. Nie ma Mazurka. Przynajmniej dla mnie od dzisiaj. Szkoda. Myślałem, że istnieje wspólnota ludzi inteligentnych i wrażliwych, którzy niezależnie od wyznawanych poglądów trzymają się jakiegoś minimum etycznego. Ale nie ma takiej wspólnoty, zadziobało ją wróblisko. Osiągnęliśmy, jako społeczeństwo, wysoki stopień wyzwolenia. Wyzwoliliśmy się od wstydu. Jesteśmy w stanie powiedzieć, napisać i zrobić każdą rzecz, jeżeli tylko mamy z niej korzyść. A nic tak dobrze się nie sprzedaje, jak nienawiść do Żydów i profesorów. Nic tak dobrze się nie sprzedaje, jak: „Jestem faszystą”. Powiedzieć to i czuć się z tym dobrze. Kim albo czym jest istota, która głosi takie rzeczy i uważa, że robi dobrze? Na pewno nie aniołem. Diabłem też nie – bo zakładam, że diabeł ma świadomość czynionego zła.

Kretynem. Jest kretynem.

www.tomaszpiatek.pl

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Piątek
Tomasz Piątek
Pisarz, felietonista
Pisarz, felietonista. Ukończył lingwistykę na Universita’ degli Studi di Milano. Pracował w „Polityce”, RMF FM, „La Stampa”, Inforadiu, Radiostacji. Publikował w miesięczniku „Film” i w „Życiu Warszawy”. Autor wielu powieści. Nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka "Antypapież" (2011) i "Podręcznik dla klasy pierwszej" (2011).
Zamknij