Cezary Michalski

Najkrwawsze konklawe od czasów Borgiów

Właśnie odparowano głowę Kościoła katolickiego w Szkocji, kardynała Keitha O’Briana. Jednego dnia odważył się powiedzieć, że „celibat jest tworem ludzkim, a nie Boskim” (Terlikowski mdleje, ks. egzorcyści rzygają gwoździami, a na abp. Michaliku zapala się szata) – co przed konklawe zabrzmiało jak salwa z katiuszy rozpoczynająca ofensywę styczniową na froncie wschodnim. 24 godziny później czterech księży oświadczyło, że w latach 80. byli przez O’Briana seksualnie molestowani. 48 godzin później O’Brian rezygnuje z funkcji kościelnych i oświadcza, że nie będzie uczestniczył w konklawe. W ten sposób Zjednoczone Królestwo nie będzie miało na konklawe ANI JEDNEGO przedstawiciela (zbyt to niebezpieczne terytorium, aby jego reprezentanci mieli prawo wybierać papieża).

Jak widać, każdy ma tam na każdego naprawdę mocne papiery i (w tym dramatycznym dla historii Kościoła momencie) nie zawaha się ich użyć. Cały Watykan i wszyscy watykanolodzy już rumienią się z ciekawości, co do treści sporządzonego na żądanie abdykującego papieża raportu trzech kardynałów o zepsuciu moralnym Kurii Rzymskiej, który ma być pokazany uczestnikom konklawe, żeby wiedzieli, kogo wybierać, a kogo nie. Zobaczymy, czy konklawe jest bardziej szczelne dla mediów niż polska kancelaria premiera, pałac prezydencki i sejmowe Kolegium ds. Służb Specjalnych. Jeśli nie jest, dowiemy się wkrótce, czy rzeczywiście raport trzech kardynałów zawiera szczegóły dotyczące biznesowego i seksualnego życia Kurii Rzymskiej, ze szczególnym uwzględnieniem kontaktów homoseksualnych tamtejszych hierarchów.

Zarówno bowiem Benedykt XVI, jak też część Kościoła głęboko ukształtowanego w czasie pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI, wybrało – jako drogę sanacji własnej instytucji – „strategię Terlikowskiego” (patrz wywiad rzeka Tomasza Terlikowskiego z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim). Za problemy obecnego Kościoła nie jest odpowiedzialne prawie całkowite już dzisiaj porzucenie intuicji i praktyk Soboru Watykańskiego II. Nie jest przyczyną problemów Kościoła autorytaryzm hierarchów i zdziecinnienie poddanych jako metody rządzenia uprawiane przez wielu świadomie i z dumą. Nie, winni zepsucia Kościoła są homoseksualiści, którym nie dość, że zniszczyli świat świecki za murami Kościoła, to jeszcze wdarli się jak koń trojański do Miasta Bożego. Krótko mówiąc, receptą na ozdrowienie Kościoła ma być „czystka pedałów”, zamiast powrotu do Vaticanum II. Jak powiedział w „przedzjazdowej dyskusji” pewien wyjątkowo lubiany przez Benedykta XVI kandydat na papieża z Tanzanii, kardynał Polycarp Pengo, „u nas w Afryce problem homoseksualistów rozwiązano, także za pomocą bardzo surowych kar, dlatego możemy pomóc z oczyszczeniu europejskiego Kościoła”. Przypomnijmy, że wśród tych surowych kar jest eksterminacja fizyczna, a także „leczenie” lesbijek zbiorowymi gwałtami. Niestety, czasami nie tylko tolerowane, ale i pochwalane przez miejscowych księży, a czasem także pastorów, bo bestialstwo to zjawisko ponadwyznaniowe.

Lukács mawiał, że partia komunistyczna powinna się nauczyć od Kościoła instrumentalnego traktowania ludzi i polityki. Nie była to niestety ironia (Lukács miewał lepsze i gorsze momenty). Idąc za jego logiką z momentów gorszych, można powiedzieć, że partia komunistyczna nauczyła się od Kościoła za mało, wobec czego jej panowanie na niektórych obszarach świata trwało krócej niż panowanie Kościoła. Wielu nostalgików nad tym ubolewa.

Kardynałów na tym konklawe będzie niewielu, każdy papier na każdego się przyda, homoseksualizm będzie służył eliminowaniu kandydatów i szantażowaniu „wyborców”. Resztę zrobią informacje o przelewach i wykorzystywaniu funduszy największego NGO-su świata na potrzeby prywatne (nie tylko NGO-sy świeckie mają te problemy).

Duch Święty, „chytrość” Ducha? Ale co to za Duch? Tomasz Piątek ma swoje twarde tezy, co do prawdziwego imienia Ducha wybierającego papieży. Ja mam swoje wątpliwości, też nie są one przyjemne. Niemniej tym razem ów Duch ewidentnie postanowił poszaleć. Ale dokąd zaprowadzi jego „chytrość”?

Ja wolałbym oczywiście, gdyby pod jakimś nowym papieżem jedna z najsilniejszych instytucji Europy nie była śmiertelnym wrogiem i zagrożeniem, ale raczej partnerem dla wszystkich świeckich instytucji naszego kontynentu (za tę cenę zacząłbym wręcz walczyć z antyklerykałami). Wolałbym, aby pomiędzy Kościołem i świeckim porządkiem w Europie i w Polsce nie toczyła się wojna. Ale jeśli w Kościele powszechnym wygra Duch Terlikowskiego i Franciszka Longchamps de Berier, tym bardziej, z tym większą skutecznością i twardością, świeckiej sile takiego Kościoła musi zostać przeciwstawiona zorganizowana polityczna siła świeckiego społeczeństwa i państwa. Wojny kulturowe rozwiązuje się w historii ludzkości na dwa sposoby. Pierwszy – w Polsce jesteśmy go bliscy – jest taki, że silniejsza ze stron wdeptuje przeciwnika w ziemię, pluje na jego trupa, bezcześci jego szaty (np. wbija metrowy krucyfiks w salę sejmową im. Gabriela Narutowicza, jak to zrobiła „katolicka prawica” w polskim parlamencie, bo krzyż w sali plenarnej od dawna jej już nie wystarczy, żeby czuła się dobrze) i przez jakiś czas panuje martwy spokój, nie będący jednak pokojem społecznym. Ale jest też drugi sposób łagodzenia kulturowych wojen. Kiedy jednej ze stron przeciwstawia się druga, równie silna. Na przykład dominującej dziś w Polsce (w polskiej polityce, w polskich mediach) pseudoreligijnej prawicy i użytkującej ją głupszej i mniej chrześcijańskiej części Kościoła, przeciwstawia się silne liberalne centrum i silna lewica. A później, wobec równowagi sił, dochodzi do wynegocjowania prawdziwego kompromisu, a nie dyktatu jednej ze stron. Dlatego dzisiaj chwalę Tuska w wojnie z Gowinem (tak jak nie chwaliłem go przy innych niepotrzebnych akcjach likwidacyjnych w jego własnej partii i rządzie). Dlatego mam nadzieję, że tak różne i wrogie sobie postacie jak Kwaśniewski, Palikot, Miller, Nowicka… zamiast zniszczyć się wzajemnie, coś po sobie w polskiej polityce jednak pozostawią.

Inaczej bowiem ustawy bioetyczne dla polskich kobiet, mężczyzn i dzieci będzie pisał Franciszek Longchamps de Berier, a napisane przez niego ustawy będą uchwalać i egzekwować Jarosław Gowin, Jacek Żalek i Krystyna Pawłowicz. Nie chcę takiej Polski, dla siebie, dla innych. Dlatego uważam, że muszą istnieć różne zorganizowane siły i różne „kościoły”, żeby w przestrzeni starcia pomiędzy nimi rozkwitła wolność nas – obywateli.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij