Kraj

Rządowa ściema o Centrum Zdrowia Dziecka

Medialna propaganda kontra fakty na temat strajku pielęgniarek w CZD.

Pierwszy raz w historii pielęgniarki odeszły od łóżek najbardziej chorych dzieci. Narażone jest życie dzieci. W Centrum Zdrowia Dziecka panuje chaos. Trzeba było zamknąć już cztery oddziały, a wkrótce może trzeba będzie i cały szpital. Pielęgniarki są chciwe, przedstawiają wciąż nowe postulaty, interesują je tylko pieniądze. A ich przewodnicząca chce na strajku zrobić karierę związkową. Tak to opisał „Fakt” 7 czerwca 2016.

Taka też jest – nie waham się użyć tego słowa – propaganda dyrekcji CZD i rządu, w tym ministra zdrowia, Konstantego Radziwiłła. Ich wersję w znacznym stopniu kupują media.

Przez kilka dni byłem na strajku w Centrum Zdrowia Dziecka, widziałem, co się tam naprawdę działo. Spróbuję na chłodno przedstawić znane mi fakty. Powołam się na wypowiedzi pielęgniarek, nie prosiłem ich o podawanie nazwisk, żeby ich nie narażać.

W Centrum panuje chaos, szpitalowi grozi zamknięcie?

Nieprawda. Szpital funkcjonował w zasadzie normalnie. W poniedziałek rano według danych z Izby Przyjęć, które widziałem na własne oczy, w CZD było 318 dzieci (część tylko przyszła na zabiegi i konsultacje). We wtorek rano – 438 dzieci.

Minister Radziwiłł twierdzi, że szpital generuje dodatkowe zadłużenie, bo ograniczył usługi medyczne. Tymczasem zaplanowane zabiegi i operacje jednak się odbywają. We wtorek pracowały cztery sale operacyjne. Pielęgniarki cieszyły się, że dzieciakowi przeszczepiono wątrobę, była też skomplikowana operacja wszczepiania zastawki serca. Z bardziej rutynowych działań – na oddziale okulistycznym dziecku z nowotworem oka podawano chemię przez tętnicę udową. W środę działało sześć sal operacyjnych.

Zamknięte są cztery oddziały?

Dyrekcja ogłosiła, że musi zamknąć cztery oddziały: endokrynologii, diabetologii, urologii i immunologii.

Pierwsze dwa są de facto jednym oddziałem, jego pacjenci zostali umieszczeni w Wieloprofilowanym Oddziale Pediatrycznym piętro niżej. Pielęgniarki, z którymi rozmawiałem, dalej zajmują się swoimi pacjentami. Oddział prowadzi też normalną pracę dla pacjentów jednodniowych, czyli np. testy diagnostyczne.

Dzieci z Oddziału Urologii zostały „ukryte” na oddziale chirurgicznym. „Chodzimy piętro niżej” – mówią mi pielęgniarki. Szefowa oddziału prof. Małgorzata Baka-Ostrowska zwołała zebranie pielęgniarek, namawiała do podpisania propozycji ugody przedstawionej przez dyrekcję, obiecała, że natychmiast wszystko wróci do normy. Pielęgniarki mówią mi, że żadna nie zgodziła się zostać łamistrajkiem.

Immunologia to miejsce, gdzie leczą się szczególnie zagrożone dzieci pozbawione odporności. Przebywają w specjalnych kapsułach. W weekendy i nocą ten mały oddział nie ma własnej opieki lekarskiej, a gdy jest potrzebna, pielęgniarki idą po lekarza na neurologię, „po sąsiedzku”. 3 czerwca neurolodzy odmówili takich usług, pielęgniarki nie wiedzą, dlaczego. Dyrekcja użyła tego jako argumentu (pretekstu?) i zdecydowała o wywiezieniu trojga dzieci – jedno przewieziono do innego szpitala w Warszawie, drugie do Łodzi, trzecie aż do Wrocławia. Protestowali rodzice , pielęgniarki deklarowały, że będą dyżurować non stop, prosiły dyrekcję o zmianę decyzji. Bezskutecznie.

W środę przyjętych miało być dwoje pacjentów immunologicznych – mieli trafić na oddział gastroenterologii (dwa piętra niżej). Jedno z tych dzieci należało do wcześniej odesłanej trójki.

Odchodzą od łóżek?

Normalnie na oddziale jest pielęgniarka przełożona i kilka pielęgniarek, rano – gdy przychodzą pielęgniarki zabiegowe – więcej niż popołudniu, najmniej w nocy.

Strajk polegał na tym, że z każdego oddziału jedna z pielęgniarek przychodzi do szpitala, ale nie pracuje i razem z innymi strajkującymi przebywa w sali konferencyjnej. W tym centrum strajku – jak w sali BHP Stoczni Gdańskiej – gromadzi się 80–100 osób, w nocy mniej.

Pielęgniarki zapewniały dzieciom normalną opiekę, kosztem zwiększonego wysiłku. Byłem na kilku oddziałach, widziałem, jak to działało. Wielu rodziców – jak zawsze – towarzyszy dzieciom. Nie zauważyłem żadnego napięcia, pretensji, sprzeczek.

Idzie im tylko o pieniądze?

Strajk trwał 16 dni, ale akcja protestacyjna (spór zbiorowy) rozpoczęła się 8 grudnia 2014, czyli ponad 500 dni temu. Pielęgniarki zgodnie z prawem prowadziły negocjacje. Bezskutecznie. Pierwszym postulatem była podwyżka podstawy wynagrodzenia o 35 proc., czyli około 1000 zł. Później domagały się 400 zł.

Drugim fundamentalnym postulatem było zwiększenie zatrudnienia. Strajkujące domagały się 70 nowych pielęgniarek (teraz w CZD jest ich 720), w trakcie negocjacji z dyrekcją były gotowe ustąpić do 40. Systematyczne cięcia etatów – opowiadają dziewczyny – doprowadziły do tego, że jedna pielęgniarka musi opiekować się na dyżurze nawet 10 pacjentami. Niedawno jedna z pielęgniarek – sama na całym oddziale – zemdlała w nocy ze zmęczenia.

Rozmowy z pielęgniarkami upewniają mnie, że nie chodzi im tylko kasę. Walczą o naprawę systemu pracy szpitala, żeby móc odpowiedzialnie zajmować się dziećmi. Dziewczyny przekonują, że przepracowana i zmniejszona obsługa pielęgniarska nie jest w stanie należycie zadbać o małych pacjentów.

W CZD pracuje – jak mówią pielęgniarki – około 600 lekarzy.

Zarabiają krocie?

Rozmawiałem z pielęgniarkami kontraktowymi (na samozatrudnieniu), które żeby zarobić powyżej 4 tys., muszą pracować po 250 godzin w miesiącu. Nie spotkałem żadnej, która dostawałaby powyżej 5 tys. Na start CZD proponuje pielęgniarce 2300 zł brutto. Nie kwestionuję statystyk, nie mam podstaw. Ale sposób ich wykorzystania – już tak.

Kariera Magdaleny Nasiłowskiej

Nasiłowska pracuje w CZD od 30 lat, od ośmiu jest szefową komisji zakładowej. Wesoła, kontaktowa, emocjonalna, lubiana i szanowana, charyzmatyczna – jak zaczyna mówić, to wszyscy milkną i słuchają. Mówiła mi, że jest w szoku, że można pisać o niej takie rzeczy. Oskarżać, że dowodzi strajkiem dla kariery.

Ja jej wierzę.

Dodam jeszcze, że niegodziwe wydaje mi się przedstawianie Magdaleny Nasiłowskiej i wszystkich strajkujących jako bezwzględnych i chciwych kobiet, gotowych zaryzykować życie i zdrowie dzieci dla swoich interesów. Z tego, co widziałem na strajku, to właśnie one upominają się o dobro pacjentów i szpitala.

***

Robert Kowalski – dziennikarz radiowy i telewizyjny, jego program Sterniczki usunięto z radiowej Jedynki, obecnie na stronie Dziennika Opinii Krytyki Politycznej.

 

Czytaj też

Znamy treść porozumienia między CZD a pielęgniarkami
Jakub Dymek, Kto się zaopiekuje ministrem, kiedy ostatnia pielęgniarka wyjedzie do Norwegii?
Julia Kubisa, Pielęgniarek jest za mało i za mało zarabiają
Maciej Gdula, Przeciw żerowaniu na etosie
Jakub Dymek, Pamiętacie „białe miasteczko”?

**Dziennik Opinii nr 160/2016 (1360)

Graff-Frej-Memy

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Robert Kowalski
Robert Kowalski
Dziennikarz radiowy i telewizyjny
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, jego program "Sterniczki" usunięto z radiowej Jedynki w ramach "dobrej zmiany". Obecnie program gości na stronie Krytyki Politycznej.
Zamknij