Świat

Żadan: Co może się w niej podobać

Nie podobało mi się, jak traktuje tych, którzy tu mieszkają. Nie podobała mi się jej nieobecność, beztroska, totalna obojętność.

Nie podobało mi się w niej wszystko. Nie podobała mi się jej władza, która wypełniała chyba nie swoje obowiązki, nie za bardzo rozumiejąc, z czym ma do czynienia. Z czasem coraz bardziej nie podobali mi się jej prezydenci. Dwaj pierwsi przynajmniej trzymali się jakiegoś systemu wartości partii komunistycznej, ale dwaj ostatni w ogóle sprawiali wrażenie przybyszy z kosmosu.

Nigdy nie podobali mi się jej ministrowie. Twarze większości z nich trudno było zapamiętać. A te, które zapamiętałem, miałem ochotę jak najszybciej zapomnieć.

Nie podobali mi się jej parlamentarzyści. Wszyscy, co do jednego. Wszystkich frakcji i kadencji. Przypominali pasażerów wagonu trzeciej klasy, starających się do tegoż wagonu dostać, ale niewpuszczanych przez tych, którzy zajęli już miejsca.

Nie podobali mi się jej wojskowi – nie miałem pewności, czy wiedzą, jak nazywa się ich armia.

O milicji milczę, o sądach milczę.

O prokuraturze też milczę.

O kontrwywiadzie chciałbym coś powiedzieć, ale niestety nic na ten temat nie wiem. Co więcej, w ogóle nie mam pewności, że go – ten kontrwywiad – miała.

Czy miała dyplomację? Czy miała autorytety moralne? Kryminalne autorytety miała, to wiem, ale moralne – nie jestem pewien.

Nie podobała mi się jej polityka wewnętrzna – ciągłe szamotanie się między Wschodem i Zachodem, starania, by wszystkich oszukać, próby pożyczania od wszystkich i nie oddawania nikomu.

Nie podobało mi się jej rozdarcie – to zawieszenie pomiędzy przeszłością a dniem dzisiejszym, spazmatyczne pragnienie złapania się tego, czego nie ma, co umarło, przeżyło się i skończyło.

Byłem przekonany, że ludziom zakochanym w przeszłości brakuje miłości do chwili obecnej. Dlatego nie podobał mi się ten strach przed opuszczeniem gardy i ruszeniem na przód, zrobieniem choćby kroku, choćby podjęciem próby. Nie podobało mi się to, że nie podobała się nie tylko mnie, że w ogóle mało kto ją rozumiał i mało kto popierał.

Nie podobało mi się, że kochano ją nie taką, jaka była, a taką, jaką chciano widzieć.

Nie podobały mi się jej bezbronność, naiwność, niejasność i rozmycie.

Nie podobało mi się, jak traktuje tych, którzy tu mieszkają. Nie podobała mi się jej nieobecność, beztroska, totalna obojętność.

Nie podobało mi się, że nikt niczym się nie przejmował, że każdy żył tak, jak miał ochotę, każdy zabezpieczał tyły, szykował odwrót, choć mało kto martwił się tym, co będzie dalej, w jakim kierunku podążać, czego oczekiwać, czego wymagać. Nie podobało mi się, jak traktują ją inni, z jaką łatwością i gotowością zajmowała anegdotyczne i kuriozalne stanowisko ofiary.

Nie podobało mi się z jaką łatwością oddawała swoje rynki. Nie podobali mi się jej handlowcy i biznesmeni, nie podobało mi się, że mając tyle możliwości, zawsze zapominali o obowiązkach. Nie podobało mi się, z jaką uniżonością i słabo ukrywaną zazdrością traktowali tych biznesmenów wszyscy pozostali. Nie podobały mi się bieda, nierówność, niesprawiedliwość. I jeszcze brak perspektyw, brak poczucia własnej wartości, brak szacunku do innych.

Nie podobał mi się brak chęci zmian, brak chęci, by w ogóle tu zostać. Nie podobało mi się, kiedy ktoś nie wytrzymywał i spadał stąd, żeby chociaż część życia przeżyć po ludzku. Nie podobało mi się, że takim uciekinierom nie można było nawet nic zarzucić – po co zostawać tam, gdzie nie jesteś nikomu potrzebny i gdzie nic nie możesz zmienić? Po co tracić życie na to, co skazane jest na wegetację i zapomnienie, po co ratować tych, którzy ratunku nie potrzebują?

Jednym słowem, nie podobało mi się wszystko. I cały czas właśnie o tym mówiłem. Mówiłem nawet wtedy, kiedy nikt mnie nie słuchał.

A teraz, kiedy tak realna jest jej utrata, kiedy zagrożenie dla samego jej istnienia wygląda już nie jak coś teoretycznego, nagle rozumiem – wszystko czym zajmowałem się przez ostatnie dwadzieścia lat, o czym mówiłem, czym się przejmowałem, z czego się cieszyłem, tak czy inaczej powiązane było właśnie z nią.

Właśnie z nią starałem się porozumieć, właśnie jej starałem się coś udowodnić, właśnie do niej próbowałem krzyczeć. Właśnie jej uwaga była mi potrzebna, właśnie na jej nerwach grałem. I nawet nie wyobrażam sobie, co będę robić, kiedy nagle coś się z nią stanie.

Tekst ukazał się na stronie TCN.

Tłum. Michał Petryk

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Serhij Żadan
Serhij Żadan
Ukraiński pisarz i poeta
Ukraiński pisarz, poeta i tłumacz, z wykształcenia germanista. Mieszka w Charkowie.
Zamknij