Kraj

Gzyra: Czworonożni oprawcy, zbrodniarze w piórach

Świnie nie będą szukać noża, żeby poderżnąć gardło rzeźnikowi i wrzucić go do oparzarki.

Jeden z nich gwałcił, wbijając energicznie penis pomiędzy obnażone pośladki szamoczącej się ofiary. Drugi stał za pierwszym i czekał w kolejce, przestępując niecierpliwie z nogi na nogę, aż w końcu nadeszła jego kolej. Musiał czekać, więc gwałcił z większą agresją, pchał dużo mocniej. Trzeci przystawiał ofierze broń do głowy i co jakiś czas kopał ciężkim butem.

Gwałt jest szczególną formą zła. Nie ma gwałtu uzasadnionego. To krzywda, która dosięga nie tylko w momencie jej zadawania, ale która rozciąga się na całe przyszłe życie ofiary. Zmienia je, psuje, piętnuje przeszłością. Odbiera przyjemność w sferze, która powinna dawać euforię. Gwałt zbiorowy jest złem zwielokrotnionym niecierpliwą asystą tych, którzy na niego oczekują. Widząc zło nie mogą się doczekać, żeby się do niego dołożyć.

Opisana sytuacja to scena z filmu, który uzyskał ostatnio dużą oglądalność w internecie i sporo lajków na Facebooku. Nikt go nie zgłosił ze względu na jego niestosowność, sceny przemocy, upodlenia kogoś bezbronnego. Rzadko kto komentował, współczując ofierze, potępiając sprawców. Przeważały znaczące uśmiechy lub wyrazy nieskrywanej satysfakcji.

Tym razem scena była zaaranżowana. To był żart. Ofiarą był mężczyzna, myśliwy. Oprawcami zwierzęta, na które zamierzał polować. Właściwie to ludzie przebrani za zwierzęta. Nie było i nie mogłoby być tam innych zwierząt niż ludzie. Inaczej mówiąc: nie było tam prawdziwych zwierząt oprócz ludzi.

Nie od dziś tworzy się i publikuje (nie tylko w internecie) sceny wykorzystujące motyw zamiany ról, mające w zamierzeniu piętnować złe zachowanie ludzi wobec innych zwierząt, a wtłaczające te zwierzęta w odgrywanie ról krojonych na wzór ludzkich prześladowców.

To jeszcze jeden przykład ekspresji ludzkiej władzy, kiedy na ofiarę projektuje się najgorsze cechy oprawcy i każe się jej dokonywać aktu zemsty, do którego sama nie byłaby zdolna.

Lis zdzierający skórę z kobiety, myszy pochylone nad stołem wiwisekcyjnym, na którym leży człowiek. Byk-matador zabijający mężczyznę szpadą. Świnia w rzeźnickim kitlu ubrudzona ludzką krwią. Pies patrzący z ciepłego fotela na człowieka na łańcuchu za oknem. Krowy podłączające zapłakane kobiety do automatycznych dojarek. Konie zmuszające ludzi do ciągnięcia wozu, na którym siedzą, i ryba wrzucająca człowieka do sedesu, spuszczająca wodę.

Przez ostatnie lata zebrałem setki przykładów takich rysunków, obrazów i filmów. Większość z nich zachowuje konwencję żartu. Moja kolekcja wciąż rośnie. Podobnie jak kolekcja wiejących grozą publicznych komentarzy, będących reakcją zemsty za krzywdę zwierząt i jednocześnie katalogiem sposobów wyrządzania takiej krzywdy, stworzonym z niedoścignioną nawet dla rzeczywistych złoczyńców inwencją.

Elias Canetti pisał kiedyś: „Boli mnie, że nigdy nie dojdzie do buntu zwierząt przeciw nam, cierpliwych zwierząt, krów, owiec, całego bydła, oddanego w nasze ręce i nie mogącego od nas uciec. Wyobrażam sobie, jak w rzeźni wybucha rebelia i rozlewa się na całe miasto; jak zwierzęta bezlitośnie depczą na śmierć mężczyzn, kobiety, dzieci i starców; jak pędzą ulicami i przewracają pojazdy, szturmują bramy i drzwi, wlewają się w swojej wściekłości aż na najwyższe piętra domów, jak tysiące zdziczałych wołów miażdżą wagony metra pod ziemią, a owce rozdzierają nas na sztuki ostrymi zębami. Nie mogę się pogodzić z faktem, że nigdy to nie nastąpi; że nigdy nie zadrżymy przed nimi, właśnie przed nimi wszystkimi”.

Tak, bezbronność zwierzęcych niewolników boli, podobnie jak obojętność ludzi, którzy mogliby być ich obrońcami i z tysiąca powodów nie chcą, ale czy powinna boleć nieumiejętność zemsty? Obrona i zemsta to co innego. Zemsta zaciera różnicę pomiędzy katem i ofiarą. Obrona jest prawem krzywdzonego. Czy marzymy o tym, żeby Żydzi zbudowali obozy koncentracyjne, gazowali i palili ciała milionów Niemców i Niemek, nie wyłączając ich dzieci?

Byk, który broniąc się przed śmiercią na arenie kaleczy lub zabija człowieka, jest w tym całkowicie usprawiedliwiony. Byk, któremu przypisuje się zdolność do okrucieństwa, to ofiara krzywdzącej manipulacji wizerunkiem. Wielu oburza fakt, że niektóre psy przedstawia się jako z natury niebezpieczne, bo należące do „agresywnej rasy”, co piętnuje i te psy, i ich opiekunów. W obronie tych zwierząt pokazuje się zdjęcia takiego psa słodko śpiącego obok ludzkiego niemowlaka, bo przecież „to kłamstwo, że to urodzeni potencjalni mordercy”. Dlaczego nie oburza nas manipulacja odwrócenia ról?

Nie, psy nie porzucą bezbronnych ludzi, bo im się znudzili czy dlatego, że wyjeżdżają w długą podróż. Konie nie dosiądą dżokejów i nie zbudują torów z przeszkodami, na których łamie się kończyny. Świnie nie będą szukać noża, żeby poderżnąć gardło rzeźnikowi, wrzucić go do oparzarki, rozebrać na części, przehandlować i zajadać się, zapominając skąd wzięło się mięso.

Krowy nie będą gwałcić kobiet, żeby te rodziły dzieci o delikatnych, jadalnych ciałach i miały laktację, którą zapakuje się w karton z napisem „prosto od kobiety” i spożytkuje się na rzecz cieląt. Zwierzęta nie są w stanie zachować się tak podle jak ludzie.

A może tworzenie takich wizerunków to wyraz bezsilności? Wszyscy nieobojętni mają prawo ją odczuwać na widok braku sprawiedliwości.

Większość zwierzęcej krzywdy nie jest karana. Nie jest nawet karalna. Przeciwnie, jest wynagradzana: poczuciem wygody i smaku, dobrobytem (jak dziwnie brzmi to słowo w kontekście totalnego zła wyrządzanego zwierzętom), nie mówiąc o możliwości zbudowania wysokiego statusu społecznego i karier przez tych, którzy tą krzywdą zarządzają.

W numerze „Magazynu Sztuki” z grudnia zeszłego roku ukazał się m.in. tekst malarki Sunaury Taylor Zaświadczając o zwierzętach: obrazy i polityka widzenia. Taylor pisze: „kocham widzieć z powodu polityczności tego aktu. Kogo i co wybieramy widzieć, kiedy wybieramy widzieć – to polityczne wybory, których ciągle dokonujemy”. Mamy władzę absolutną nad zwierzętami, które od siebie uzależniliśmy i możemy zniekształcać ich wizerunek w dowolny sposób. Jednak robiąc to, stosujemy te same metody, co przemysły, które obarczamy winą za ich krzywdę.

Dariusz Gzyra – działacz społeczny, publicysta, weganin. Kontakt: http://gzyra.net

***

Tekst powstał w ramach projektu Stacje Pogody (Weather Stations) współtworzonego przez Krytykę Polityczną, który stawia literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. Organizacje z Berlina, Dublina, Londynu, Melbourne i Warszawy wybrały pięcioro pisarzy do programu rezydencyjnego. Dzięki niemu stworzono pisarzom okazje do wspólnej pracy i zbadania, jak literatura może inspirować nowe style życia w kontekście najbardziej fundamentalnego wyzwania, przed którym stoi dzisiaj ludzkość – zmieniającego się klimatu. Polskim pisarzem współtworzącym projekt jest Jaś Kapela.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dariusz Gzyra
Dariusz Gzyra
Działacz społeczny, publicysta, weganin
Dariusz Gzyra – filozof, działacz społeczny, publicysta. Wykładowca kierunku antropozoologia na Uniwersytecie Warszawskim. Członek Polskiego Towarzystwa Etycznego. Redaktor działu „prawa zwierząt” czasopisma „Zoophilologica. Polish Journal of Animal Studies”. Autor książki „Dziękuję za świńskie oczy” (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2018). Weganin.
Zamknij