Kraj

Środa: Janusz uważa, że monopol na politykę mają faceci

Palikot poważne polityczne rozmowy prowadzi z mężczyznami, z kobietami najwyżej sympatyczne pogawędki.

Cezary Michalski: Co tak naprawdę wydarzyło się pomiędzy Januszem Palikotem a Wandą Nowicką?

Magdalena Środa: Nic. Ważne jest to, co wydarzyło się między Januszem a jego doradcami czy kolegami z partii. Wanda mimo swojej funkcji rzadko się z Januszem widywała. No i pewnego dnia „Super Ekspres” wydrukował sensację o nagrodach i… nic się nie stało. Palikot był wtedy akurat w programie u Paradowskiej i nawet nie skomentował sprawy. Dopiero potem zrobił się skandal, bo ktoś z wpływowego kręgu Palikota – a może sam Janusz doznał objawienia? – poczuł, że można na tym zrobić polityczny interes. I polowanie na czarownicę ruszyło pełną parą. Jak je w szczegółach zorganizowano, nie wiem, ale wiem, że Wanda była w panice, bo mysz – czyli wzięcie premii – urodziła słonia i ruszył wielodniowy spektakl zwany „odwołanie wicemarszałkini z powodów moralnych”.

Czy można przeciwdziałać zaostrzeniu tego konfliktu? Jesteś jedną z osób, które mają dobry kontakt zarówno z Nowicką, jak też z Palikotem.

Z Januszem nie mogłam się dogadać, bo on używa podwójnego języka; ze mną rozmawia jak z osobą, którą darzy sympatią, zaufaniem itd., jednym słowem – „uczuciami”. Podkreśla również, że „kocha Wandę”. Ale tylko z innymi, zapewne „prawdziwymi mężczyznami” z Ruchu, mówi, „jak jest i ma być”, czyli rozmawia o polityce. Jego świat składa się więc z „poważnych politycznych rozmów” z mężczyznami i sympatycznych pogawędek z kobietami. Jak chcesz wiedzieć, jak było, zapytaj Janusza. Jesteś facetem, to może ci powie w twardych męskich słowach na przykład tak: „Kocham Wandę jak córkę, ale córki trzeba czasem karać. Dla dobra rodziny czyli partii”.

A co według ciebie jest jego faktycznym motywem?

Okazja do pokazania w mediach nowego spektaklu w trzech osłonach: „oburzenie moralne w RP”, „ukaranie winnej”, „nowa gwiazda!”. Mózgi w RP wymyśliły, że Anna Grodzka będzie doskonałym promotorem Ruchu Palikota w mediach. No i było jeszcze parcie panów – zapewne wielu – na stanowisko marszałka. Nie wiem zresztą, jak to wyglądało; w kategoriach racjonalnych nie potrafię tego wytłumaczyć, ale polityka jest coraz bardziej irracjonalna. Wanda była z zewnątrz tej polityki, była też niezależna, a w dodatku potwornie aktywna. Budowała struktury kobiece, miała mnóstwo inicjatyw, interpelacji, spotkań, no i był lojalna wobec Ruchu Palikota, tyle że pewno za dużo urosła i trzeba było ją przygiąć do ziemi.

A jak Wanda Nowicka tłumaczy tę sytuację?

Jeśli chodzi o Wandę, sprawa jest prosta. Premie były legalne, prezydium sejmu dostawało je od 20 lat, a ludzie nie mają skłonności do reklamowania legalnych wpływów na konto. Nawet jeśli uważają, że w obliczu kryzysu są to duże pieniądze, ale przecież nie nieuczciwe. Wanda nie przyznała ich sobie sama.

Jednak zareagowała dopiero po publikacji „Super Ekspresu”.

Oczywiście przy większej „czujności” mogła pójść do mediów i natychmiast te pieniądze zareklamować. Nazywałoby się to obowiązkiem supererogatoryjnym lub czynem heroicznym. A ludzie nie są zobowiązani do dokonywania czynów heroicznych. Ja też otrzymując trzynastkę, czuję się nieco dziwnie, ale nie protestuję.

Tusk i Miller, a szczególnie Gowin i Żalek będą głosować przeciwko odwołaniu Wandy Nowickiej po to, by zablokować Palikota. Miller jako konkurencję, Tusk jako kogoś, kto może mu rozchwiać partię i odebrać liberalnych wyborców, a Gowin i Żalek, bo uważają cały Ruch Palikota za abominację, nie rozumiejąc związku pomiędzy zachowaniem Kościoła i własnym, a jego wyborczym sukcesem. Jak w tej sytuacji zachowa się sama Nowicka?

Nie zrezygnuje, jestem pewna, choć mam pełną świadomość, że każdy na tym chce coś ugrać, a przede wszystkim osłabić Palikota. Ale on też o tym wie i co zrobi? Byłby głupi, gdyby dalej atakował Wandę, na przykład wyrzucając ją z klubu. Mam nadzieję, że zrozumiał, że za Wandą stoją poważne siły. I nie są one wyłącznie emanacją Tuska. Przecież rozpętała się akcja na całą Polskę. Za Wandą stanął Kongres Kobiet, Danuta Huebner, Nika Bochniarz, Krysia Kofta – czyli kobiety zupełnie „nie z jej bajki”. Stanęły za nią organizacje pozarządowe, no i to wzmocniło Wandę, a zaskoczyło Palikota, chyba się tego nie spodziewał. Tak jak nie przewidział reakcji klubów parlamentarnych, które są gotowe głosować raczej na diabła niż na Grodzką. Zabawne, że dzwoniło do mnie sporo ludzi, żebym namawiała Wandę do rezygnacji, bo inaczej „straci twarz” lub „honor”. To ciekawe, bo kobietom z reguły nie przyznaje się zdolności do zachowań honorowych, co najwyżej wtedy, gdy trzeba je wypchnąć z polityki. I one się dają z tej polityki wypychać, bo „nie wypada zostać”, „bo standardy”, „bo twarz”. Taki Gowin nie ma przecież twarzy, bo wie, że znaczy tyle, ile stanowisko, które zajmuje. Powiedziałam Wandzie, że jak poda się do dymisji, to zachowa się jak stereotypowa kobieta, której nie zależy na stanowiskach i karierze, tylko na cichej „służbie”. Żaden facet nie wstydzi się tego, że czepia się stanowiska jak pchła psiego ogona zapominając o honorze, „twarzy” czy poczuciu wstydu. Nawet wtedy, gdy jest skrajnie skompromitowany. Wanda skompromitowana nie jest, a stanowisko w prezydium Sejmu służy jej do aktywizacji kobiet. Właśnie dlatego ona nie zrezygnuje, a przez to uratuje także przed instrumentalnym wykorzystaniem Anię Grodzką, bo czym innym jak nie instrumentalizacją jest pomysł jej kandydatury na wicemarszałkinię. Chłopcy z Ruchu znudzą się nią szybko, jak tylko przestanie dostarczać medialnych sensacji lub – jak stanie się niezależna i silna. Tak było z Wandą, urosła ponad chłopców i dostała kopa.

Czy jednak nie obawiasz się, że ten konflikt może osłabić wszystko, co w tym parlamencie nie jest jeszcze prawicą? Szczególnie w momencie, kiedy ta prawica zachowuje się tryumfalistycznie, kiedy w poczuciu własnej siły i pychy nie przestrzega żadnych zasad, nie negocjuje, nie stosuje się do liberalnego minimum – tak jak w sprawie związków partnerskich. Ten spór może osłabić i Palikota, i Nowicką, i Grodzką. Millera i Kwaśniewskiego PO może zablokować sprawą tajnych więzień CIA, a sama Platforma jest coraz bardziej przesunięta na prawo.

To nie jest do końca tak, że prawica wygrała sprawę związków partnerskich. Prawica odniosła drobny sukces w postaci utrącenia projektów ustaw, ale lewica nie straciła najważniejszego – pola walki

To znaczy?

Bo zaczęła się wielka debata o płci, dzięki projektom ustaw, dzięki aroganckiemu zachowaniu Gowina, dzięki odwadze Ani Grodzkiej. Tej debaty nic nie zatrzyma, a prawa strona nie będzie mogła zamknąć ust lewej, tak jak w przypadku debaty o aborcji, mówiąc o „zabijaniu nienarodzonych”.

Tyle że uchwali w tym Sejmie rozwiązania, które będą alibi dla całkowitego pogrzebania związków partnerskich.

Ale język tej debaty i jej słownik są otwarte. Na najbardziej chamskie argumenty można będzie odpysknąć (tak jak czasem robi to Grodzka). W przypadku aborcji nie daje się.

Już się nie daje, a kiedyś się dawało. Nie ma gwarancji, że przy politycznej dominacji prawicy i wewnętrznych konfliktach po lewej stronie podobnego zabiegu na języku nie da się wykonać w sprawie homoseksualnych związków partnerskich.

Ja widzę inną dynamikę. W parlamencie odbyła się właśnie w wspólna konferencja Biedronia z Godsonem, zorganizowana zresztą przez Ruch Palikota. A także konferencja „Co to znaczy być kobietą?” zorganizowana przez dziewczyny z „Trans-Fuzji”, czyli od Ani Grodzkiej. Temat jest i nie przedstawia się go jedynie w języku Krystyny Pawłowicz, on się pojawia w różnobarwnym kontekście. Pole należy do wszystkich.

Zmiany w opinii publicznej muszą jednak mieć reprezentację polityczną. W dodatku wystarczająco skuteczną, żeby tę ewentualną zmianę wrażliwości politycznie osłonić, dać jej jakąś nadzieję. Polska opinia publiczna jest oportunistyczna. W tej sytuacji słabość i ewentualna destrukcja politycznej reprezentacji centrolewu jest ogromnym ryzykiem.

Gdyby Janusz Palikot miał tylko kaprys wyrzucenia Wandy, ale dawał zarazem pełne gwarancje obrony pewnych postępowych – wolę to słowo od słowa lewicowe – standardów. Gdyby tu chodziło wyłącznie o personalne rozgrywki w partii, nie byłabym aż tak zaniepokojona. Ale próba usunięcia Wandy Nowickiej z funkcji w prezydium Sejmu świadczy o tym, że Janusz instrumentalizuje również swoje postulaty postępowe, dotyczące np. udziału kobiet w polityce. Wanda to nie jest moja przyjaciółka, ja jej bronię dlatego, że ona była u Palikota gwarancją, że sprawy kobiet będą tam traktowane poważnie. Wanda organizowała ruch kobiet na wybory. Bez Wandy, kto się tym ruchem zajmie, Rozenek? Podejrzewam, że panowie gotowi są wziąć na listy wyborcze swoje żony, ciotki i siostrzenice, byleby tylko jakaś baba w partii nie urosła w siłę. Stąd obawiam się, czy na twoje ostrzeżenia przed ewentualną destrukcją centrolewu nie jest już za późno. To się dokonało, albo się dokonuje. W ogóle ten centrolew jest taki plastikowy i dmuchany jak Kwaśniewski i marzenia o jego wielkim powrocie. Kwaśniewski daje się uwieść tym, którzy mają pieniądze, on ma wydatki, a nie plany polityczne. A wszyscy faceci skaczą wokół niego jak w kulcie cargo, licząc na zbawienie. Może trzeba założyć jakąś nową lewicę, może Kongres Kobiet coś urodzi, może jacyś młodzi?

Ale czy na razie nie będziemy mieli lewicowo-liberalnego Konwentu Świętej Katarzyny, który zostanie bez trudu zgnieciony przez „konserwatywną większość”?

To Wałęsa powiedział kiedyś, że zawsze muszą być dwie nóżki. Trudno mi sobie wyobrazić scenę polityczną która nie jest agoniczna, bez walki, czyli bez lewej i prawej nóżki. Jakaś lewica się wykluje, jakaś wzmocni, choć na razie rzeczywiście widać samych hamulcowych. Wiatr w żaglach mają parafie, biskupi, Telewizja Trwam i ich parlamentarne przystawki.

Ale to nie wzięło się znikąd. Prawica nauczyła się walki o władzę, a polityczna lewica zostawia jej pole.

Prywatnie mam słabość do Palikota, ja go po prostu lubię i chciałabym, żeby istniała i rozwijała się taka partia jak jego. Działająca na zasadzie happeningu, błazeństwa i prowokacji, bo tylko tak można rozbić tę świętoszkowatą zapyziałą ciemnogrodzką skorupę polityczną. Ale to co jest u Palikota wartościowe, ma też swój cień. Przy sprawie Wandy Nowickiej ten cień okazał się już zbyt widoczny. Nie mogłyśmy nie zareagować. Zatem na razie to jest raczej dyscyplinowanie przez nas pewnej reprezentacji politycznej, żeby ona się nie wyalienowała od tego wszystkiego, co formalnie ma na sztandarach. A Wandzie na dziś trudno się z Januszem skontaktować, bo jak coś mu napisze, to ma to od razu w mediach.

Kalisz miał z Palikotem podobne kłopoty.

Janusz nie jest się w stanie powstrzymać, nie jest w stanie założyć sobie jakichś ciężarków, naoliwić hamulców. A powinien. Więcej programu, mniej manipulacji. A wracając do prawicy. To nie może trwać wiecznie, taki zaczadziały prawoskrętny rozkład sceny politycznej. Jak mam wrażenie, że jest trochę jak w teatrze, kiedy aktor nim zejdzie ze sceny, ociąga się i domaga oklasków. Ale w końcu zejdzie… 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij