Nauka

Malanowska: Poseł Godson i krępak nabrzozak

Z dwojga złego wolę kreacjonistów deklarujących, że nie wierzą w ewolucję niezależnie od dowodów.

Pewnego dnia mój mąż wybrał się z psem do parku. Było ciepłe, słoneczne popołudnie. Maciek usiadł na ławce i czytał gazetę. Pies biegał po trawniku i buszował w krzakach. Pobliską alejką przechodziły dwie osoby – starszy, siwy mężczyzna i ogolony młodzieniec w biało-czerwonej koszulce z symbolem Polski Walczącej wytatuowanym na ramieniu. Dyskutowali o czymś zawzięcie. W pewnym momencie młody człowiek zapytał podniesionym głosem:
– Jak pan może być katolikiem i jednocześnie wierzyć w ewolucję?
Maciek przez chwilę nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
– Wiem, że takie poglądy głoszą niektórzy konserwatywni Amerykanie zamieszkujący pas biblijny – powiedział po powrocie ze spaceru. – Nigdy jednak nie sądziłem, że spotkam kreacjonistę w centrum Warszawy. Czekają nas ciekawe czasy – dodał, kiwając głową.
– To jakiś oszołom – wzruszyłam ramionami. – Nie sądzę, żeby istniały powody do niepokoju.

Nie minęły jednak dwa lata i poseł John Godson przyznał publicznie i bez cienia wahania, że nie wierzy w ewolucję. „Może pana przodkowie pochodzą od małpy, moi nie”. To słynne zdanie, które polityk PO wypowiedział na antenie TVN24, zwracając się do prof. Jana Hartmana, wstrząsnęło opinią publiczną.

Według ankiety przeprowadzonej przez Pew Research Center i Harris Interactive 70% ewangelików w Stanach Zjednoczonych jest wyznawcami kreacjonizmu. Przekonanie, że wszystkie organizmy od początku stworzenia Ziemi istnieją w swojej obecnej postaci, żywi też ponad 30% katolików. Jeżeli wziąć pod uwagę poglądy polityczne respondentów, to 63% liberałów i tylko 37% konserwatystów sądzi, że ludzie i małpy mieli wspólnego przodka („Świat Nauki” 11(2006). Takie wyniki sondaży wskazują dość wyraźnie, że teoria ewolucji jest odrzucana nie tylko z powodu przekonań religijnych, ale również ze względu na poglądy polityczne.

Nie wiadomo, jak wypadłyby podobne badania w naszym kraju. Do tej pory panowało powszechne przekonanie, że polskich wyznawców kreacjonizmu jest bardzo niewielu. Czy była to jednak opinia słuszna?

Ewolucja (źródło: http://nadefagus.blogspot.com/2012/09/response-to-darwins-theory.html)

Kreacjonizm, czyli przeświadczenie, że wszystkie organizmy zostały stworzone przez boga w swojej obecnej formie, jest poglądem religijnym i nie ma nic wspólnego ze współcześnie obowiązującymi teoriami naukowymi. Z kolei zwolennicy inteligentnego projektu – koncepcji, która nie stoi w jawnej opozycji do teorii ewolucji – utrzymują, że wyjaśnieniem  pewnych cech wszechświata i żywych organizmów jest siła sprawcza – „inteligentna przyczyna”, a nie działające samoistnie, niesterowane procesy przyrodnicze. Naukowcy natomiast zgadzają się, że różnorodność życia na Ziemi to wynik ewolucji: naturalnego, bezcelowego i bezosobowego procesu, na który wpływają dwa podstawowe mechanizmy: ukierunkowany dobór naturalny i wydarzenia o podłożu neutralnym, takie jak powstawanie spontanicznych mutacji i zmienność rekombinacyjna.

Mutacje, czyli zmiany zachodzące w chemicznej budowie DNA, mają charakter losowy, podobnie jak zmienność rekombinacyjna, która polega na mieszaniu się pochodzącego od rodziców materiału genetycznego u osobników potomnych. Przypadek decyduje o tym, które z zasad DNA ulegną zniszczeniu bądź wymianie i jakie geny odziedziczymy po matce i ojcu. Z kolei mechanizm zwany doborem naturalnym powoduje, że organizmy posiadające korzystne cechy, czyli lepiej przystosowane do warunków środowiska naturalnego, mają większą szansę na przeżycie i wydanie na świat płodnego potomstwa. Ponieważ cechy są warunkowane obecnością konkretnych genów, proces doboru naturalnego prowadzi do zwiększenia puli korzystnych genów w populacji, podczas gdy geny niekorzystne są z niej eliminowane. W konsekwencji działania wyżej opisanych mechanizmów w ciągu wielu pokoleń dochodzi do powstania organizmów genetycznie i morfologicznie odmiennych od form wyjściowych, czyli kształtują się nowe gatunki.

Podręcznikowy przykład na działanie doboru naturalnego stanowi zmiana ubarwienia ćmy – krępaka nabrzozaka – jaką w XIX w. zaobserwowano na zanieczyszczonych przemysłowo obszarach Anglii. Owady posiadające w większości szaro-kremowe skrzydełka w ciągu kilku lat zyskały ciemnobrunatne zabarwienie. H.B.D. Kettlewell wykazał, że brunatne formy ćmy są mniej narażone na ataki ptaków na terenach zanieczyszczonych, gdzie zaniknęła szara pokrywa porostów drzew. Innymi słowy kamuflaż, jaki przed rewolucją przemysłową dawało jasne ubarwienie, stał się bezużyteczny. Kremowe osobniki odcinały się wyraźnie na tle ciemnych pni, stając się łatwym celem łowieckim dla ptaków. Za to brunatna odmiana maskowała się lepiej i tym samym miała większe szanse na uniknięcie ataków drapieżników. Więcej brunatnych ciem przeżywało i wydawało na świat brunatne potomstwo, natomiast jasne owady były systematycznie eliminowane z populacji.

Krępak nabrzozak (źródło: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Biston_betularia(js)03_Lodz(Poland).jpg)

Doskonale pamiętam, jak w siódmej klasie szkoły podstawowej nauczycielka biologii podała przykład angielskiej ćmy jako pośredniego dowodu przemawiającego za słusznością teorii Darwina. Nie czułam się wtedy ani trochę przekonana. Biorąc sprawę na zdrowy rozum, nie mogłam pojąć, co wspólnego może mieć banalna zmiana koloru skrzydełek owada z wyjściem zwierząt na ląd, rozwojem nowych, skomplikowanych narządów czy w końcu z powstaniem człowieka. Musiało minąć wiele lat, które spędziłam na nauce biologii, żebym potrafiła w pełni docenić trafność tego argumentu i zrozumieć, że zdroworozsądkowe myślenie nie do końca sprawdza się przy rozwiązywaniu złożonych problemów przyrodniczych.

Przyznam szczerze, że poważnie się niepokoję, obserwując publiczną dyskusję, która toczy się obecnie wokół kwestii pochodzenia człowieka. Szybki postęp biologii, jaki dokonał się w ciągu ostatniego stulecia, wzbudza nieustanne obawy zarówno instytucji religijnych, jak i samych wiernych. U podstawy tego lęku leży przeświadczenie, że nauka odpowiada za postępującą laicyzację społeczeństwa. Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy to słuszne przekonanie. Na pewno nie wszyscy wierzący postrzegają naukę jako zagrożenie dla ich wiary. Również nie wszyscy ateiści są skłonni twierdzić, że wiara w boga musi stać w jawnej sprzeczności z postępem cywilizacyjnym. Sytuacja gmatwa się dodatkowo, gdy na światopogląd religijny nakładają się spory polityczne, zwłaszcza w kraju, w którym Kościół katolicki ma niebagatelny wpływ na decyzje podejmowane przez świecki rząd.

Poziom skomplikowania współczesnej wiedzy jest ogromny. Teorie naukowe powstają na podstawie dziesiątek lat eksperymentów i analiz prowadzonych przez całe zespoły badawcze, często łączące różne dziedziny wiedzy. Badacze nie działają samotnie, tylko są częścią społeczności, która przez cały czas bacznie obserwuje i ocenia ich dokonania. W razie jakichkolwiek wątpliwości o charakterze merytorycznym czy etycznym powołuje się odpowiednie komisje złożone z osób obdarzonych autorytetem w środowisku akademickim. W świetle współczesnej nauki ewolucja nie jest hipotezą, ale faktem wynikającym z wielkiej liczby powiązanych ze sobą i wzajemnie wspierających się odkryć.

Tymczasem duża część dziennikarzy i zapraszanych przez nich gości, którzy z wielką pewnością siebie wypowiadają się na tematy naukowe, ma jedynie powierzchowne wiadomości. Co więcej, dziennikarze doskonale zdają sobie sprawę, że większość widzów również nie jest specjalistami w określonej dziedzinie, a to daje ogromne pole do nadużyć. Świetną ilustrację do omawianego problemu stanowi rozmowa na temat teorii ewolucji, jaka niedawno odbyła się pomiędzy Piotrem Szumlewiczem a Tomaszem Sommerem w programie Ja panu nie przerywałem.

Już w pierwszych minutach Tomasz Sommer oświadczył, że badania genetyczne nie mogą służyć jako pośredni dowód na pochodzenie gatunku ludzkiego od małpy, bo genomy organizmów tak od siebie odległych jak muszka owocowa i człowiek są w 99% identyczne. Taki sposób prowadzenia dyskusji ujawnia typowe dla laika przekonanie, że za pomocą jednego prostego argumentu można obalić skomplikowaną teorię naukową. Rzeczywiście, na zdrowy rozum wnioskowanie Sommera wygląda sensownie: 1% różnicy to bardzo mało, w jaki więc sposób organizmy prawie nieróżniące się pod względem genetycznym mogą wyglądać tak odmiennie? 

Mimo że przez wiele lat zajmowałam się genetyką, nie potrafiłam przypomnieć sobie żadnych całościowych porównań genomu muszki owocowej i człowieka. Co więcej, istnieje duże prawdopodobieństwo, że nigdy nic na ten temat nie czytałam. Nie wiem też, z jakich źródeł korzystał Tomasz Sommer. Ta dokładna i podana z wielką pewnością siebie liczba 99% wydała mi się mocno podejrzana. Poza wszystkim genom Drosophila melanogaster, czyli muszki owocowej, jest dużo mniejszy niż ludzki, obliczanie procentu wypada więc różnie w zależności od tego, czy porównujemy muszkę z człowiekiem czy odwrotnie. Byłam jednak przekonana, że oba genomy muszą być bardzo do siebie podobne, a to z tej prostej przyczyny, że oba omawiane organizmy nie różnią się znowu tak bardzo. Łatwo to zauważyć, jeśli właściwie ustawi się skalę porównawczą – nie na poziomie wyglądu zewnętrznego, ale budowy i funkcjonowania struktur komórkowych.

Otóż oba gatunki, o których mowa, należą do jednego królestwa zwierząt i, co za tym idzie, mają komórki otoczone identyczną błoną cytoplazmatyczną, wewnątrz których znajdują się podobnie zorganizowane i funkcjonujące organelle, a właśnie za działanie i regulację mechanizmów wewnątrzkomórkowych odpowiada większa część funkcjonalnych genów. W tym wypadku zdroworozsądkowe myślenie działa zwodniczo i podpowiada niewłaściwą skalę badania podobieństwa.

Różnica kilku procent zawartości genomu, która dla laika może wydawać się znikoma, w przypadku żywych organizmów oznacza ogromną ewolucyjną przepaść, prowadzącą do powstania tak odległych od siebie form jak owad i człowiek.

Doskonale pisał o tym François Jacob, wybitny francuski genetyk i laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny: „Dziś stajemy wobec niebywałego paradoksu: organizmy o przeróżnych kształtach są zbudowane z tych samych zestawów genów. Różnorodność form bierze się z drobnych zmian w systemach regulacyjnych rządzących ekspresją tych genów. Budowa dorosłego zwierzęcia jest wynikiem rozwoju od postaci zarodka. W zależności od tego, czy w trakcie rozwoju dany gen będzie eksprymowany trochę wcześniej, czy trochę później (…) dorosły osobnik ulegnie głębokim przeobrażeniom. W ten sposób, mimo zasadniczych różnic pomiędzy rybami a ssakami, mają one mniej więcej takie same geny (…) To właśnie podobieństwo genów kierujących rozwojem zarodkowym umożliwia ewolucję form bardziej złożonych. Gdyby pojawienie się każdego nowego gatunku wymagało powstania nowego systemu regulacyjnego, zabrakłoby czasu na ewolucję, jaką opisują paleontolodzy” (François Jacob Mysz, mucha i człowiek, str.7–8).

Drosophila melanogaster (źródło: http://b110-wiki.dkfz.de/signaling/wiki/display/nextrnai/Drosophila+melanogaster)

W dalszej części programu Tomasz Sommer podał kolejny dowód na fałszywość teorii ewolucji, polegający na tym, że w ciągu ostatnich dwustu lat nie zaobserwowano powstania żadnego nowego gatunku. Stwierdzenie to większości ludzi może wydać się dziwne, bo ewolucja kojarzy się zazwyczaj z czymś zamierzchłym: dinozaurami, kopalnymi gatunkami roślin czy pterodaktylami. Oczywiście ewolucja dzieje się również współcześnie, na naszych oczach. Nowe gatunki pojawiają się nieustannie, dlatego że ciągle dochodzi do nowych mutacji i stałego przeobrażania środowiska. Należy jednak pamiętać, że jest to proces powolny, zaczynający się od drobnych różnic pomiędzy odmianami, takich jak zmiana ubarwienia krępaka nabrzozaka w Anglii. Jeśli różnice te utrwalą się i nagromadzą, z czasem dochodzi do rozdziału odmian na dwie odrębne grupy, które nie mogą krzyżować się ze sobą w warunkach naturalnych.

Obserwacja powyższego procesu nastręcza poważnych trudności ze względu na skalę czasową, jak również na ogromne bogactwo żyjących obecnie gatunków. Trzeba mieć wiele szczęścia, żeby trafić na odpowiednią chwilę i zaobserwować końcowy efekt specjacji. Nie brakuje prac naukowych, które opisują różnego rodzaju momenty pośrednie. Powstawanie nowych genów warunkujących nowe cechy jest faktem powszechnie znanym. W numerze „Science” z grudnia 2010 roku ukazał się ciekawy artykuł dotyczący wspomnianej już muszki owocowej. Autorzy porównali sekwencję całych genomów różnych gatunków Drosophila i ocenili, że w ciągu 35 milionów lat powstało 556 nowych genów („Science”, 2010 Dec; 330 (6011):1682–1685).

Oczywiście pan Sommer mógłby tu znowu zakrzyknąć, że są to badania, u podstaw których leży założenie, że wszystkie gatunki muszki owocowej posiadają wspólnego przodka, a nie zostały stworzone w swojej obecnej postaci przez boga, który wprowadził 556 różnic do ich genomów. Może przekona go wiec artykuł opublikowany prawie rok temu w „Molecular Ecology”, którego autorzy mieli tyle szczęścia, że byli w stanie obserwować i udokumentować powstanie nowego gatunku wróbla (Mol Ecol. 2011 Sep;20(18):3812–22).

Wróbel (źródło: http://ulubiency.wp.pl/kat,1010779,title,Wroble-z-Wloch-nowym-gatunkiem,wid,13818112,wiadomosc.html)

Prawdę powiedziawszy, wolę posła Godsona, deklarującego z całym spokojem, że nie wierzy w ewolucję niezależnie od dowodów, jakich dostarczają badania genetyczne i paleontologiczne, niż Tomasza Sommera, który próbuje podważyć w telewizji teorie naukowe za pomocą wyssanych z palca danych. Jego oponent, Piotr Szumlewicz, nie mógł wytknąć mu braku rzetelności, bo jest dziennikarzem, a nie wąsko wyspecjalizowanym ekspertem, za to widz oglądający program miał głębokie poczucie, że słucha poważnie brzmiących argumentów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Malanowska
Kaja Malanowska
Pisarka
Z wykształcenia biolożka, napisała doktorat z genetyki bakterii na University of Illinois at Urbana-Champaign. Felietonistka „Krytyki Politycznej”. Zadebiutowała powieścią "Drobne szaleństwa dnia codziennego" (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2010), która przyniosła jej uznanie krytyki i nominację do Gwarancji Kultury – nagrody TVP Kultura. Autorka książek "Imigracje" i "Patrz na mnie Klaro!".
Zamknij