Muzyka

Zbigniew Karkowski. Wspomnienie koncertu

Nie będę pisał o tym, jak ważnym Karkowski był muzykiem i kompozytorem. Zamiast tego chciałbym – po prostu – przypomnieć pewien koncert.

Zbigniew Karkowski zmarł na raka trzustki 12 grudnia 2013 roku w Peru. Urodził się 14 marca 1958 w Krakowie. Nie będę pisał o tym, jak ważnym był muzykiem i kompozytorem, że na światowej scenie muzycznego eksperymentu był bezsprzecznie jedną z postaci najważniejszych. Ten tekst nie będzie też o tym, że Karkowski to jeden z najbardziej cenionych zagranicą polskich artystów – nie tylko jako „laptopowiec” i przedstawiciel gatunku zwanego noise, ale także jako autor bardzo interesujących utworów zarówno na składy kameralne, jak i na orkiestry. To wszystko są rzeczy ważne – i o nich wszystkim napisał już Jędrzej Słodkowski. Polecam lekturę.

Zamiast tego chciałbym – po prostu – przypomnieć pewien koncert Zbigniewa Karkowskiego.

Było to 22 maja 2012 roku. W prowadzonym przez Krytykę Polityczną warszawskim Nowym Wspaniałym Świecie. W ramach koncertowego cyklu Wolne niedziele (choć tym, tamtym razem wyjątkowo we wtorek). Pamiętam, że tego dnia strasznie głośno odbywały się prace nad budową drugiej linii metra, mającej przebiegać mniej więcej za oknem NWS. Młoty pneumatyczne, jakieś wiercenia, trzaski, huki. Noisy. Niektórzy śmiali się nawet, że to całkiem adekwatny support przed wieczornym koncertem… Ocenę tego żartu pozostawiam Wam.

Ale wcześniej – tego dnia, jakoś w okolicach południa – pojechałem na Dworzec Centralny. Odebrać z peronu Zbigniewa Karkowskiego, który przyjeżdżał bodaj z Krakowa. Pociąg trochę się spóźnił, co Karkowskiemu nie spodobało się jakoś szczególnie (a mówiąc szczerze: nie podobało się bardzo), bo oznaczało to dodatkowe minuty bez papierosa. I to był bodaj pierwszy temat, na jaki rozmawialiśmy tak jakoś dłużej – tak mniej więcej przez trzy papierosy. Staliśmy tak, gadając głównie o fajkach, różnych zakazach i trochę o muzyce. Karkowski i ja oraz Gil Kuno i Robert B. Lisek, którzy wieczorem też mieli zagrać swoje koncerty solowe.

Jeszcze wcześniej (a dokładniej: 29 marca 2012), przyszedł do mnie mail od Roberta B. Liska: „W maju będzie w Europie Zbigniew Karkowski (…), myślę (…) o zrobieniu koncertu w Warszawie (najlepiej między 20-28 maja). Karkowski byłby supportowany przeze mnie i/lub christiana galarrete [którego ostatecznie zastąpił Gil Kuno – przyp. wzk]. może bylibyście Państwo zainteresowani?” Słucham?! Czy bylibyśmy zainteresowani? Co za pytanie?! Co za radość!

Bo jeszcze, jeszcze wcześniej Zbigniew Karkowski znalazł się na liście. Na bardzo wysokiej pozycji. Nie pamiętam dokładnie, ale na pewno było to ścisłe Top 10. Był na tej liście w całkiem chyba dobrym towarzystwie: Maja Ratkje, Jan Jelinek, Marc Ribot, Fred Frith, Thomas Lehn i jeszcze parę osób… Gdy w Nowym Wspaniałym Świecie cykl koncertów Wolne niedziele dopiero zaczynał powstawać, stworzyłem sobie taką listę artystów, których zaprosić chciałbym najbardziej. Z częścią się udało, z częścią prawie… Z Karkowskim się udało. Bardzo.

A więc 22 maja 2012. Przejechaliśmy taksówką z Centralnego do NWS. Była kawa (i, oczywiście, papierosy), potem próby. Najpierw Kuno, potem Lisek. Na końcu Karkowski. Była to próba z gatunku tych imponujących, podczas których można się wiele nauczyć. Karkowski był bardzo wymagający, by nie powiedzieć: pedantyczny. Sprawdzał wszystko, co się dało, zwracał uwagę na każdy szczegół. A trzeba dodać, że słuch miał niesamowicie precyzyjny… Wszystko trwało raczej długo. Pamiętam, że próba była bardzo głośna i dźwiękowo agresywna, praktycznie na granicy możliwości nagłośnienia w NWS. Super! Dobry noise.

Potem był koncert. Kuno i Lisek zagrali świetne sety. Brawa. Na końcu na scenę wszedł Zbigniew Karkowski. I zaskoczenie. Mając jeszcze w uszach jego próbę, spodziewałem się zdecydowanie „mocnego” grania. Tymczasem Karkowski rozpoczął niezwykle subtelnie. Jego set bardzo powoli nabierał intensywności, narastał, gęstniał… Znakomita dramaturgia. Nie będę się jednak rozpisywał – to bez sensu. Posłuchajcie, proszę, sami.

Strasznie smutno, wielka szkoda, że taki koncert już się nigdy więcej nie odbędzie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij