Kultura

Kto powinien zostać nowym ministrem kultury?

Odpowiadają m.in. Cegielski, Chmiel, Diduszko, Gałązka, Górna, Maciejewski, Ochab, Pawłowski.

Minister Zdrojewski startuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a zatem na jego stanowisku szykuje się wakat; na razie nie wiadomo, kto zajmie jego miejsce. Ku mojemu zaskoczeniu ta wiadomość nie zelektryzowała mediów. Na próżno przerzucam kanały telewizyjne i radiowe w poszukiwaniu ekspertów i ekspertek spekulujących na ten kluczowy dla rozwoju polskiego społeczeństwa temat. Dlatego postanowiłam na łamach dziennika Opinii ożywić publiczną debatę dotyczącą osoby, która najlepiej wypełniłaby nieprostą misję w resorcie kultury. Zadałam pytanie o nowego ministra lub ministrę kilkunastu osobom, które na co dzień na różne sposoby „pracują w kulturze”, a skuteczność ich zawodowych działań jest uzależniona także od tego, jaki kurs obierze nowy włodarz MKiDN-u.

A zatem: kto powinien zostać nowym ministrem kultury?

Agata Diduszko-Zyglewska

Agata Adamiecka-Sitek, kierowniczka Działu Naukowo-Wydawniczego Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego

Maciej Nowak. Człowiek, który rozumie – a dowiódł tego w praktyce – że kultura nie służy celom wyższym, ale celom podstawowym. Rozumie jej fundamentalną publiczną funkcję – zarazem jako pola ujawniania realnych konfliktów społecznych i jako wehikułu budowania wspólnoty. Wie, jakie znaczenie ma edukacja kulturalna – i rozumie, że jest to domena Ministerstwa Kultury. Zna różnorodność środowisk artystycznych, procesów twórczych, form ich organizacji – i byłby gotowy budować system zarazem dość elastyczny i dość stabilny, by tę różnorodność umożliwiał.
Ma szósty zmysł, po prostu wie, jak działać sztuką i jaka sztuka zadziała.

***

Max Cegielski, autor książek reporterskich, pracuje w TVP Kultura

Obecna sytuacja w MKiDN powoduje, że nie są tam podejmowane żadne decyzje, co grozi pospiesznym i nieprzemyślanym wydawaniem budżetu w drugiej połowie 2014. Dlatego w programie minimalnym od braku jakiegokolwiek lepszy staje się nawet minister, który publiczne pieniądze oddaje na Świątynię Opatrzności. W wizji realistyczno-pesymistycznej zastępuje go na stanowisku polityk, który nie jest specjalistą od kultury, w związku z tym nadal nie będzie miał żadnej spójnej wizji wspomagania jej rozwoju. Może udałoby się na nim wymóc choć większą przejrzystość procesów przyznawania pieniędzy. W wersji realistyczno-optymistycznej ministrem zostaje profesjonalny menedżer kultury. Jedynymi kandydatami takiego typu są zapewne zarządcy istniejących wielkich instytucji, pozostający w bliskich kontaktach z władzą. W nierealnym programie idealnym władza zostaje oddana grupie niezależnych działaczy kultury i przedstawicieli organizacji pozarządowych.  

***

Beata Chmiel, Obywatele Kultury

Naprawdę nie będzie to wdzięczne zadanie. Minister kultury obejmie w czerwcu urząd bez budżetu, za to z podjętymi zobowiązaniami. I będzie miał na ich wypełnienie tylko rok kolejnych kampanii i wyborów, co nieodłącznie wiąże się z wypełnianiem politycznych serwitutów. Dlatego przyszły minister nie powinien być obciążony obowiązkami partyjnymi, a zwłaszcza nie powinien prowadzić własnej intensywnej kampanii wyborczej. Na liście sygnatariuszy Paktu dla Kultury jest co najmniej kilkoro fantastycznych kandydatów, którzy ten warunek spełniają. Nie dość tego: którzy mają nie tylko doświadczenie zarządzania budżetami publicznymi, zdobywania i powiększania funduszy na kulturę, ale także wizję polityki kulturalnej i społecznej odpowiedzialności kultury. Z tego więc punktu widzenia, wszystko jedno, która lub który z nich to będzie.

***

Wojciech Diduszko, filmoznawca

Premierowi powinno starczyć odwagi, by mianować na to stanowisko kogoś spoza politycznego układu. Do wyborów zostało półtora roku, można zaskarbić sobie przychylność środowisk artystycznych i liderów opinii, a przy okazji zrobić coś dobrego dla kraju. Po dość bezbarwnym poprzedniku, który dobrze administrował, ale nie potrafił rozwiązywać konfliktów ani nie stworzył od podstaw żadnej instytucji, to miejsce prosi się o człowieka z wizją, który potrafi ustalić priorytety w polskiej kulturze. Moim zdaniem najważniejszym problemem w dziedzinie kultury jest teraz spadające czytelnictwo i wielorakie wykluczenia z tego wynikające. Na innych obszarach pożaru nie ma – muzea powstają, kino święci sukcesy, a polski teatr ma ustaloną markę. W takiej sytuacji kandydat może być tylko jeden: Beata Stasińska. Sprawna, rozpoznawalna na świecie menedżerka, która całą karierę zawodową poświęciła promocji literatury, odnosząc sukcesy komercyjne i artystyczne. Jej wybory zawodowe były podyktowane prawdziwą pasją do kultury – a tego prostego uczucia wielu dotychczasowym ministrom wolnej Polski zdecydowanie brakowało.

***

Alina Gałązka, Komuna// Warszawa

Nie mam dobrego kandydata na ministra kultury. Mam na myśli ideowca, nieuwikłanego zbyt mocno w relacje towarzyskie, regionalne i polityczne, z bardzo szerokimi horyzontami, mającego wizję mecenatu państwa i rozwoju kultury. Czyli mającego przekonującą (dla mnie) odpowiedź na pytanie: na co mają być wydawane publiczne pieniądze i dokąd z ich pomocą zmierzamy. Do tego jeszcze dobrego urzędnika – niezbyt zbiurokratyzowanego, ale i niezbyt odlecianego. Znam (osobiście lub z mediów) sporo niezwykle wartościowych osób, ale one są osadzone w tak mocnych kontekstach, np. branżowych, że trudno mi teraz zobaczyć ich w roli ministra, który ma czuwać nad wszystkim.

***

Katarzyna Górna, Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej

Kazimiera Szczuka. Wykształcona, niezwykle kompetentna w zakresie kultury, ogromnie wrażliwa na problemy społeczne i, jak sądzimy, także na problemy, z którymi borykają się teraz twórcy kultury. Nam, jako reprezentantom artystów, zależy na ministrze, która/y będzie otwarta na dialog z artystami, która/y wreszcie poczuje, że problemy artystów to są także problemy ministry/a kultury i która/y zrozumie, że kultura nie może być realizowana poprzez wyzysk twórców. Chcemy, by nowa osoba na stanowisku ministra zwróciła uwagę na kondycję artysty, by walczyła razem z nami o poprawę warunków bytowych i socjalnych twórców. Zależy nam na kimś, kto rozumie, że kultury nie można przeliczać tylko na zysk finansowy; że kultura się opłaca – ale zupełnie inaczej.

***

Łukasz Maciejewski, krytyk filmowy i teatralny, Szkoła Filmowa w Łodzi

Można snuć rozważania na temat życzeniowych kompetencji czy upragnionych cech osobowych przyszłego ministra kultury i dziedzictwa narodowego, ale doświadczenie uczy, że każda tego typu akcja z góry jest skazana na polityczną obojętność. Minęły czasy, kiedy stanowisko ministra kultury mogła objąć ceniona artystka, Izabella Cywińska, i nikogo specjalnie to nie dziwiło. Dzisiaj podobna decyzja byłaby szokiem. Lupa na ministra, Jarzyna albo Szumowska? Nawet sobie tego nie wyobrażamy – i dlatego wątpię, żeby tak dla nas ważne, ale z perspektywy rządu raczej marginesowe stanowisko zostało obsadzone pisarzami, reżyserami, plastykami. Minimalne szanse miałby jedynie pisarz Igor Ostachowicz, w cywilu doradca premiera, chociaż to nie jest mój wymarzony kandydat. Na stanowisku ministra kultury widziałbym natomiast Beatę Stasińską – menedżerkę znakomicie zorientowaną nie tylko w rynku wydawniczym, Beatę Chmiel łączącą wiedzę systemową z dużą wrażliwością artystyczną, Pawła Potoroczyna – doskonałego szefa Instytutu Adama Mickiewicza, wreszcie Michała Chacińskiego – dziennikarza i tłumacza sprawdzającego się jako szef dużych eventów (najlepszy dyrektor festiwalu w Gdyni), w roli błyskotliwego komentatora i producenta. To moi najważniejsi kandydaci, ale tak czy inaczej ministrem kultury zostanie Małgorzata Kidawa-Błońska. I w sumie nie jest to chyba rozwiązanie najgorsze.

***

Adam Mazur, redaktor naczelny Magazynu Szum

Bogdan Zdrojewski był najdłużej urzędującym ministrem kultury w dziejach RP. Niemal siedem lat to odrębna epoka domagająca się rzeczowego podsumowania i wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Ministerstwo pod rządami Zdrojewskiego zarzuciło wprawdzie otwarcie polityczny klucz dystrybucji środków na kulturę forsowany przez poprzednie ekipy, ale zaproponowany model działania w oparciu o system grantów rozdzielanych przez komisje eksperckie wciąż daleki jest od doskonałości i – co gorsza – przejrzystości (patrz powracające rokrocznie dyskusje na temat „czasopism kulturalnych”). Zdrojewskiemu udało się na dobre i na złe ustabilizować i zdyscyplinować resort, ale rozpoczęte reformy wydają się niedokończone, a dialog ze środowiskami kultury sprowadzony do spektakularnych gestów i tyleż kosztownych, ile niewiele wnoszących kongresów, sezonów, jubileuszy, promes. Symptomatyczne może być potraktowanie Obywateli Kultury czy pozorne otwarcie na postulaty środowiska artystycznego skupionego w Obywatelskim Forum Sztuki Współczesnej. Mam wrażenie, że gesty Zdrojewskiego nie zawsze były autentyczne, co akurat u polityka nie dziwi, ale – co gorsza – deklaracje zbyt często nie przekładały się na działania resortu. Od następcy można oczekiwać wzmożonej pracy nad dokończeniem reform, pracy u podstaw z instytucjami i autentycznego dialogu z artystami. Jak na ministra, który zamiast do MON trafił do MKiDN, Zdrojewski spisał się celująco. Jednak oczekiwania środowiska są większe i dotyczą osoby, która kulturze będzie oddana bezwzględnie, skutecznie inicjując proces legislacyjny, zabiegając o należne jej miejsce w programie rządu. Otwarte pozostaje pytanie, czy Zdrojewski ugruntował polityczne zaplecze dla swojego projektu. Wydaje się, że wśród osób związanych z byłym ministrem można znaleźć kilka mocnych kandydatur na jego miejsce z Małgorzatą Omilanowską na czele, nie zapominając o dyrektorach ministerialnych instytutów w osobach Grzegorza Gaudena, Michała Merczyńskiego czy Pawła Potoroczyna.

***

Karolina Ochab, dyrektorka Nowego Teatru

Ponieważ został rok do wyborów parlamentarnych, to wydaje mi się, że nikt rozsądny nie podejmie się zastępstwa. Być może ktoś z podsekretarzy stanu powinien objąć tę funkcję, np. prof. Małgorzata Omilanowska. Osobiście uważam, że ministrem powinien zostać praktyk, a nie polityk, osoba mająca doświadczenie w prowadzeniu instytucji, znająca potrzeby środowisk twórczych oraz ciesząca się zaufaniem zarówno środowiska, jak i polityków. Moją kandydatką byłaby Agnieszka Morawińska. Niezależnie, kto będzie ministrem, powinien jak najszybciej zająć się uregulowaniem sytuacji socjalnej artystów, czyli ubezpieczeniami zdrowotnymi i emerytalnymi. Dobrze byłoby również doprecyzować kryteria przyznawania grantów ministerialnych….

***

Laura Pawela, artystka wizualna

Trudno mi wskazać konkretną osobę. Mogę jedynie wymienić te cechy przyszłego ministra/ministry, które wydają mi się ważne. W czasach, kiedy kultura stała się polem politycznej bitwy i celem ataków, tekę wręczyłabym osobie odważnej, stojącej zawsze po stronie twórców, doskonale znającej ich problemy i mającej pomysł na ich rozwiązanie. Świadomej tego, że kultura to nie tylko piękne dzieła dające się wykorzystać do budowania wizerunku państwa i politycznych celów, ale także podejmowanie trudnych tematów. Nowy minister/ministra nie powinien być reprezentantem żadnego środowiska czy instytucji, powinien jednak doskonale orientować się w kulturze współczesnej, nie faworyzując żadnej z jej dziedzin.

***

Roman Pawłowski, krytyk kultury, kurator teatralny

Kobieta na ministra kultury! Już raz przy okazji którejś z poprzednich rekonstrukcji rządu zaproponowałem, aby nowym ministrem kultury została kobieta. Dzisiaj mogę tę propozycję tylko powtórzyć. Dlaczego? Bo menedżerki odgrywają dzisiaj bardzo ważną rolę w kulturze: kierują wielkimi instytucjami i małymi NGO-sami, piszą wnioski grantowe i realizują międzynarodowe projekty. Bez nich nie byłoby Obywateli Kultury i sukcesu Paktu dla Kultury. Profesjonalne, obeznane z prawem i finansami, znają się na mechanizmach finansowania, a zarazem mają szeroką, nowoczesną wizję kultury, która nie ogranicza się do technicznego zarządzania i nie jest ideologiczna. Potrafią skutecznie pozyskiwać sojuszników i z żelazną konsekwencją idą do celu. Oto moje typy:

Agata Grenda, szefowa departamentu kultury w Wielkopolskim Urzędzie Marszałkowskim, wcześniej wicedyrektorka Instytutu Polskiego w Nowym Jorku, świetnie zna problematykę kultury w jej światowym i lokalnym wymiarze;
Joanna Kiliszek, wieloletnia szefowa Instytutu Polskiego w Berlinie, obecnie wicedyrektorka Instytutu Adama Mickiewicza, kształtuje oblicze polskiej dyplomacji kulturalnej;
Agnieszka Morawińska, kierowała przez wiele lat warszawską Zachętą, dzisiaj dyrektorka Muzeum Narodowego w Warszawie, które twierdzę zmieniła w przyjazne zwiedzającym miejsce;
Joanna Mytkowska, kuratorka, kierowane przez nią Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie należy do najciekawszych instytucji kultury w kraju, mimo że nie ma jeszcze siedziby;
Agnieszka Odorowicz, dyrektorka PISF, była wiceminister kultury w rządzie Marka Belki, współtwórczyni ustawy o kinematografii, dzięki możemy chodzić na dobre polskie filmy;
Anda Rottenberg, wieloletnia dyrektorka warszawskiej Zachęty, koordynatorka wielkich międzynarodowych projektów, takich jak wystawa „Obok. Polska-Niemcy. 1000 lat historii w sztuce”, zbudowała wysoką rangę polskiej sztuki na świecie;
Magdalena Sroka, wiceprezydentka Krakowa, odpowiedzialna za kulturę, współtworzyła Krakowskie Biuro Festiwalowe, jedną z najbardziej aktywnych instytucji kultury w Polsce, która zasłynęła takimi festiwalami jak Sacrum Profanum i Misteria Paschalia;
Beata Stasińska, szefowa jednego z najważniejszych polskich wydawnictw, WAB;
Bogna Świątkowska, szefowa warszawskiej fundacji Bęc Zmiana, animatorka niezależnej kultury.

Po 1989 roku ministerstwem kultury dwa razy kierowały kobiety: Izabella Cywińska i Joanna Wnuk-Nazarowa. Najwyższy czas na trzecią ministrę.

***

Aneta Szyłak, dyrektorka artystyczna Instytutu Sztuki Wyspa/Alternativa

Osoba obejmująca to stanowisko powinna być dość młoda i myśląca o kulturze w kontekście systemowych relacji społeczno-ekonomicznych. Rozumiejąca konieczność systemowych usprawnień. Rozpoznająca potrzeby socjalne twórców oraz wagę powszechnego dostępu do kultury. Nie utożsamiana z jednym polem kultury. Rozumiejąca kulturę instytucjonalną, ale też  trzeci sektor. Będąca w stanie wymyślić sposoby nowego, być może hybrydowego finansowania kultury. Mająca świadomość, ale nie ambicję polityczną. Reprezentująca negocjacyjne podejście do problemów środowiskowych. Osobą, która mieści się w tym profilu, jest Mikołaj Iwański.

Odpowiedzi zebrała i opracowała Agata Diduszko-Zyglewska

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij