Gospodarka

Jak wykorzystać zwycięstwo Obamy do przemodelowania gospodarki

Stany Zjednoczone zbliżają się do "fiskalnej przepaści".

Kiedy już aplauz demokratów i wzajemne oskarżenia wśród republikanów zaczną cichnąć, prezydent będzie musiał podjąć kilka poważnych decyzji. Najważniejsza dotyczy gospodarki.

Jego zwycięstwo oraz zbliżająca się „fiskalna przepaść” dają mu okazję do przemodelowania debaty o gospodarce. Naszym głównym wyzwaniem – powinien powiedzieć – nie jest redukcja deficytu budżetowego, ale stworzenie więcej dobrych miejsc pracy, wzrost gospodarczy i poszerzanie dobrobytu.

Deficyt stanowi problem jedynie w relacji do całkowitej wielkości gospodarki: jeśli będzie ona rosnąć szybciej niż o obecne dwa procent w skali roku, deficyt proporcjonalnie się zmniejszy i stanie się łatwiejszy do opanowania dzięki wzrostowi przychodów podatkowych. Jeśli jednak wzrost zwolni – a tak się stanie, jeśli podniesione zostaną podatki dla klasy średniej, a wydatki rządowe zostaną zredukowane przy wciąż wysokim bezrobociu – deficyt stanie się proporcjonalnie większy. Na tym polega pułapka cięć, w którą wpadła Europa. Nie chcielibyśmy tam trafić.

I właśnie dlatego styczniowa fiskalna przepaść – 600 milionów dolarów automatycznych cięć wydatków oraz podwyżek podatków – jest tak niebezpieczna. Za dużo redukcji deficytu, za wcześnie. Podwyżki podatków klasy średniej ograniczyłyby jej wydatki właśnie wtedy, kiedy gospodarka najbardziej potrzebuje ich zwiększenia; cięcia wydatków rządowych jeszcze pogorszyłyby sytuację.

Jeśli wpadniemy w fiskalną przepaść, wejdziemy w kolejną recesję. I to nie tylko moja opinia, podobnie sądzi Biuro Budżetowe Kongresu i większość prywatnych analityków ekonomicznych. Sposobem na zapewnienie trwałego wzrostu jest utrzymanie prezydenckich obniżek podatku od płac i objęcie Bushowskimi obniżkami podatków ludzi o dochodach poniżej 250 tysięcy dolarów, a także utrzymanie wydatków rządowych.

Metodą na zwiększenie wzrostu jest trwałe zwolnienie z podatku od płac pierwszych 20 tysięcy dolarów dochodu i wyrównanie utraconych przychodów do budżetu przez podwyżkę progu dochodu, do którego podlega on opodatkowaniu (obecnie wynosi 110 tysięcy dolarów). A także zwiększenie wydatków rządowych, zwłaszcza na kluczowe inwestycje publiczne w edukację, szkolenia zawodowe i infrastrukturę.

Jakiekolwiek „wielkie porozumienie” na temat redukcji deficytu powinno zakładać pewien określony moment jej rozpoczęcia – a ten moment powinien nastąpić wtedy, gdy będzie można uznać, że gospodarka wyszła na prostą.

Ja ustaliłbym go na poziomie 6 procent bezrobocia i 3 procent wzrostu gospodarczego przez dwa kolejne kwartały, ale też zadbałbym o wpisanie tego do odpowiedniej ustawy.

Prezydent musi wytłumaczyć opinii publicznej, że jedyną droga do poprawy stanu gospodarki jest większa i bardziej prężna klasa średnia. Jeśli wciąż będziemy zmierzać w stronę coraz większych nierówności i coraz większej koncentracji dochodów i majątku na samym szczycie, ogromna klasa średnia – jak również wszyscy ci, którzy do niej aspirują – nie będzie miała wystarczającej siły nabywczej dla zapewnienia wzrostu i stworzenia więcej miejsc pracy.

I właśnie dlatego podatki powinny zostać podwyższone dla najbogatszych, a zabiegi na rzecz redukcji deficytu rozciągnięte w czasie; subsydia do płac dla mało zarabiających (Earned Income Tax Credit) należy upowszechnić i powiększyć, a także dokonać inwestycji w edukację.

Zwycięstwo prezydenta nie daje mu wyraźnego mandatu do przeprowadzenia tego wszystkiego – przewaga była zbyt mała, poza tym Barack Obama nie powiedział amerykańskim wyborcom wprost, że jego priorytetem będzie tworzenie miejsc pracy i powiększanie klasy średniej zamiast redukowania deficytu. To zwycięstwo zwraca jednak ku niemu uwagę całego narodu i daje mu autorytet wynikający z ponownego wyboru. Stwarza tym samym szansę na zmianę debaty o gospodarce. Musi to zrobić naprawdę szybko.

 

Tekst pochodzi ze strony http://robertreich.org

Tłum. Michał Sutowski

*Robert B. Reich –  jest jednym z wiodących amerykańskich ekspertów do spraw ekonomii i zatrudnienia. Profesor na wydziale polityki społecznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Przez trzykadencje pracował w administracji państwowej, m.in. jako Sekretarz Pracy w gabinecie prezydenta Billa Clintona. Magazyn „Time” wybrał go dodziesiątki najbardziej efektywnych sekretarzy minionego stulecia. Opublikował 13 książek. Jest jednym z najaktywniejszych komentatorów życia publicznego w USA.


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Robert Reich
Robert Reich
Amerykański polityk i ekonomista
Profesor polityki społecznej na Uniwersytecie w Berkeley, były sekretarz pracy w administracji Billa Clintona. Magazyn „Time” uznał go za jednego z dziesięciu najskuteczniejszych członków amerykańskiego rządu w ostatnim stuleciu.
Zamknij