Kraj

Rawłuszko: Nikt nie odwołał słów Giertycha

Nie było ministry, która by powiedziała, że równe traktowanie każdego to zasada konstytucyjna, która odnosi się też do oświaty.

Jaś Kapela: W raporcie Wielka nieobecna – o edukacji antydyskryminacyjnej w systemie edukacji formalnej w Polsce nauczyciele mówią, że w ich szkołach nie ma zjawiska dyskryminacji. Z drugiej strony tłumaczą, że elementy edukacji antydyskryminacyjnej są częścią nauczanych przez nich przedmiotów. Skoro dyskryminacji nie ma, a są elementy edukacji antydyskryminacyjnej, to może nie ma problemu?

Marta Rawłuszko, Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej: Ten raport pokazuje kilka rzeczy. Jeśli chodzi o nauczycieli i nauczycielki, to ich pierwszą reakcją często było zaprzeczenie, czyli wersja: dyskryminacja nas nie dotyczy. W dalszej rozmowie okazywało się jednak, że każdy potrafi przytoczyć zdarzenia z życia szkoły czy tematy poruszane z uczniami i uczennicami, które wprost odnoszą się do uprzedzeń, nierównego traktowania. Nauczyciele mówią o dyskryminacji niekoniecznie językiem podobnym do organizacji pozarządowych, ale problem na pewno istnieje i jest widoczny dla osób, które pracują w szkołach. Padały przykłady związane z niepełnosprawnością, biedą czy pochodzeniem etnicznym. Wskazywano, że trudnym tematem jest rozmowa z uczniami i uczennicami o homofobii.

Gotowość do powiedzenia, z czym jest problem, faktycznie jednak jest dość nikła. Mieliśmy sporo kłopotów w ogóle z zebraniem nauczycieli do tych wywiadów, choć zaproszenia były kierowane z dużym wyprzedzeniem, potwierdzane wielokrotnie telefoniczne, z udziałem w badaniu wiązała się odpłatność. Część szkół w ogóle odmówiła udziału w badaniu. Ich niechęć interpretowaliśmy jako strach przed ujawnieniem niekompetencji. Mogłoby się okazać, że mimo iż szkoła ma jakieś obowiązki, de facto oni czy one o nich nie wiedzą i ich nie realizują. Podobnie jest zresztą z poziomem centralnym. Jak się zapyta MEN o dyskryminację w szkołach, to się dostaje odpowiedź: nauczyciele przeciwdziałają dyskryminacji, bo tak jest zapisane w podstawie programowej, nasze podręczniki są wolne od stereotypów, ponieważ sprawdzają je eksperci, którzy muszą to sprawdzać i tak dalej. Ale tak naprawdę, jeśli spojrzeć na cały system kształcenia nauczycieli, to widać, że są zostawieni sami sobie. Nikt nie wspiera ich w tym, żeby mogli zrozumieć zjawisko dyskryminacji i nauczyć się reagować na nie w sposób, który zapewniałby im komfort, ale przede wszystkim chronił prawa dziewczynek i chłopców.

Czyli na problem odpowiadają jedynie organizacje pozarządowe?

Decydenci zajmujący się polityką oświatową nie uważają, że szkoła to miejsce, które ma dawać wiedzę o tym, czym jest dyskryminacja, i umiejętności, jak jej przeciwdziałać. Nie zauważają też, że to jest pewien połączony zbiór zagadnień. Są więc bardzo różne działania, ale wyrywkowe. Mamy elementy nauczania o Holokauście albo działania związane z wielokulturowością, ale brakuje jednej ramy, która mówi: do szkoły w Polsce chodzą różni uczniowie i uczennice i wszystkim należy się prawo do równego traktowania, ochrona przed przemocą i prześladowaniem. Badanie Wielka nieobecna pokazało też, że szkoła dyskryminacją zajmuje się na zasadzie interwencji, prowadzonej wtedy, kiedy komuś wyda się za stosowne reagować. Trudno jednak mówić o regularnej, uporządkowanej edukacji na ten temat czy wypracowanych przez szkoły sposobach reagowania.

Nauczycielom języka polskiego wydaje się, że o równym traktowaniu mówi się na historii, historycy myślą, że to jest temat lekcji WOS, nauczyciele WOS widzą to natomiast na języku polskim.

Jeżeli coś się dzieje, to są to pojedyncze działania. Z jednej strony mamy nauczycieli i nauczycielki, którzy robią coś z własnej woli, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, poczuciem obowiązku i misji; realizują działania antydyskryminacyjne, na przykład z pomocą Amnesty International, w ramach szkolnych klubów praw człowieka. Z drugiej strony mamy organizacje pozarządowe, które identyfikują ten problem i proponują warsztaty, zajęcia czy różne materiały, na przykład scenariusze lekcji. Jednak ciągle jest tak, że to raczej organizacja pozarządowa prosi szkołę o kontakt. Rzadko bywa na odwrót, że to szkoła zgłasza się po wiedzę czy wsparcie.

Czyli tam, gdzie brak prężnie działających NGO-sów czy bardziej zaangażowanych nauczycieli, działań antydyskryminacyjnych po prostu nie ma?

Tak. Do tego organizacje pozarządowe często działają pod warunkiem, że uzyskają finansowanie. A w Polsce z finansowaniem działań antydyskryminacyjnych nigdy nie było zbyt dobrze. Jeśli nie ma środków, to NGO-sy tego nie robią albo robią to nieodpłatnie, co uniemożliwia dotarcie do mniejszych miejscowości lub zrobienie tego na większą skalę, tak aby systemowo próbować rozwiązywać problem.

Ale Unia wymaga od nas prowadzenia polityki antydyskryminacyjnej, wprowadzania gender mainstreamingu i tak dalej. Idą na to pieniądze. Ktoś to więc musi robić.

Tak, są pieniądze, ale to nie takie proste. Zasada gender mainstreamingu w projektach europejskich przełożyła się w pewnym momencie na działania szkoleniowe związane z równością, tyle że skierowane do osób dorosłych. Były to szkolenia na temat równości płci, najczęściej w kontekście rynku pracy czy realizacji projektów. Rzadko kiedy przekładało się to na edukację równościową w szkołach; możliwe, że duża część tych szkoleń w ogóle nie odnosiła zasady równości do edukacji i oświaty. Z poradnika Równościowe przedszkole skorzystało kilkanaście, może kilkadziesiąt placówek w skali całego kraju. To promil potrzeb, zważywszy że zgodnie z rozporządzeniem MEN z lipca zeszłego roku każde przedszkole i każda szkoła powinny prowadzić działania antydyskryminacyjne. Potencjalnie jest to bardzo dobry zapis. Problem polega na tym, że szkoły nie wiedzą, jak to robić. Nauczyciele są sfrustrowani, bo obarcza się ich czymś, co jest dla nich z sufitu, bo często w ogóle nie widzą tego problemu, a jak widzą, to nie wiedzą, jak się z nim zmierzyć. To dla nich wymóg do spełnienia, dołożony bez potrzebnego wsparcia systemowego.

Ministerstwo nie przygotowało dla nich żadnych wskazówek, oficjalnych materiałów?

Ośrodek Rozwoju Edukacji opracował publikację. Jest skierowana do wizytatorów kontrolujących placówki i zawiera bardzo ogólny rozdział o przeciwdziałaniu dyskryminacji. To zdecydowanie za mało w obecnej sytuacji. Poza tym w publikacji zabrakło odwołania do bardziej praktycznych opracowań. ORE ma do dyspozycji takie publikacje jak Kompas. Edukacja o prawach człowieka w pracy z młodzieżą czy Kompasik. Edukacja na rzecz praw człowieka w pracy z dziećmi. Kompas został wydany jeszcze przed tym, jak ministrem edukacji był Roman Giertych. Były osoby wyszkolone do tego. Publiczna oświata zapomina o swoim doświadczeniu, w ogóle z niego nie korzysta. A to są świetne publikacje! Można by przynajmniej powiedzieć nauczycielom: weźcie je, czytajcie i tym się inspirujcie.

Przed Giertychem odbywały się szkolenia równościowe w szkołach?

Odbywały się szkolenia równościowe dla nauczycieli i nauczycielek.

I nikt tego nie przywrócił? Żyjemy ciągle z dziedzictwem LPR-u?

Tak. Nie było żadnego odwołania słów Giertycha, które zwolnił Mirosława Sielatyckiego, dyrektora Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli, zarzucając mu wydanie Kompasu – publikacji mówiącej o prawach człowieka, w tym prawach osób homoseksualnych.

Nie znalazł się lider na stanowisku ministra, który by powiedział, że bierze za to odpowiedzialność i że ma inną wizję szkoły – zapewniającą równą ochronę przed przemocą i dającą dzieciom wiedzę, co mają zrobić, gdy same doświadczają dyskryminacji albo widzą, że dotyka ona ich koleżanek i kolegów.

Nie było ministra czy ministry, która by powiedziała, że to dla niej ważne, że równe traktowanie każdego bez względu na jakąkolwiek przesłankę to zasada konstytucyjna, która odnosi się też do oświaty. Działania są wyrywkowe, a nie systemowe.

Jak taka systemowa edukacja antydyskryminacyjna mogłaby wyglądać?

Zajęcia z edukacji antydyskryminacyjnej dla osób, które pracują w szkołach. Nie tylko dla nauczycieli i nauczycielek, ale również dla osób zarządzających. Na początku chociaż dla tych, którzy chcą, żeby mogli się szkolić w ramach regularnej oferty Ośrodka Rozwoju Edukacji i regionalnych ośrodków doskonalenia. Uporządkowanie standardu kształcenia nauczycieli. Obecnie to kilkadziesiąt godzin, nie ma w ogóle szans, żeby poruszyć temat dyskryminacji. Wyeliminowanie dyskryminacyjnych treści z podręczników, szersze uwzględnienie treści dotyczących nierówności i przeciwdziałania dyskryminacji.

Ale zacząć trzeba od uznania, że to jest ważne. MEN cały czas twierdzi, że nie ma problemu. Dopiero przyznanie, że jest problem, może sprawić, że klocki ułożą się w spójną całość i nie zatrzymamy się na rzeczach fasadowych, działaniach pozornych.

Gdy nie mając ram programowych i wykształconych kadr, bierzemy się za problem dyskryminacji, może z tego wyniknąć jeszcze większe zamieszanie. Pewien urząd miasta zorganizował szkolenia genderowe, na których ponoć tłumaczono, że płeć to coś, co można dowolnie zmieniać, jak komuś przyjdzie ochota.

Są szkolenia równościowe prowadzone przez nieprzygotowane osoby, które korzystają z rynku i możliwości zarobkowania. Nie chciałabym jednak dyskredytować szkoleń w całości. Działań edukacyjnych nie wymyśliła Unia Europejska; były prowadzone o wiele wcześniej przez osoby zaangażowane w środowiska feministyczne, w ruch prawnoczłowieczy, ruchy emancypacyjne, LGBT. Współcześnie UE nadała temu pewne ograniczone ramy i finansowanie. Ale w związku z tym, że pojawiało się finansowanie, pojawił się też rynek takich usług, który nie podlega żadnej kontroli merytorycznej. Jeśli przy zamówieniach publicznych decyduje najniższa cena, to szkolenia może prowadzić prawie każdy, byle tanio.

Nie ma żadnych standardów?

Staramy się je wprowadzać. Opublikowaliśmy Edukację antydyskryminacyjną i jej standardy jakościowe, gdzie mówimy, jakie wymogi powinna spełniać osoba, która prowadzi tego typu zajęcia. Ale to znowu działanie organizacji pozarządowej. Jesteśmy zbyt słabym partnerem, aby narzucić tego rodzaju standardy administracji publicznej czy biznesowi.

Marta Rawłuszko – socjolożka, członkini Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej

Jest to fragment wywiadu, który ukaże się w Gender. Przewodniku Krytyku Politycznej.


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij