Gospodarka, Kraj

Kuczyński: Serce mówi, że zawsze winny jest PiS. W sprawie Idea Banku rozum podpowiada inaczej

Piotr Kuczyński

O kontrowersyjnej restrukturyzacji banku Leszka Czarneckiego Michałowi Sutowskiemu opowiada Piotr Kuczyński.

Michał Sutowski: Czy decyzja Bankowego Funduszu Gwarancyjnego o przymusowej restrukturyzacji przez Pekao SA Idea Banku należącego do Leszka Czarneckiego pana zaskoczyła?

Piotr Kuczyński: Niespecjalnie. Oczywiście ze względu na niesławną rozmowę Leszka Czarneckiego z ówczesnym szefem Komisji Nadzoru Finansowego Markiem Chrzanowskim z 2018 roku trudno mówić o tej sprawie bez kontekstu politycznego. Niemniej fundamenty ekonomiczne decyzji nie budzą moich wątpliwości. I nawet jeśli serce mi podpowiadało, żeby stanąć w tej sprawie po stronie Czarneckiego i spółki, to rozum mówił: wstrzymaj konie, patrz na chłodno i zastanów się, jak było naprawdę.

No to po kolei: czemu serce z biznesmenem Czarneckim?

Bo to decyzja tak czy owak podjęta przez układ rządzący. Broniąca decyzji Funduszu KNF niby jest niezależna od rządu, ale w końcu jej szefa i zastępców powołał premier Morawiecki. A ja nie jestem propisowski, tylko wręcz przeciwnie. No i do tego jeszcze zarząd Pekao SA w 2019 roku brał czynny udział w pozbawieniu mnie pracy w Xelionie. Co prawda, po 31 grudnia 2020 roku ludzi za to odpowiedzialnych nie ma już w zarządzie, niemniej mojej sympatii sobie nie zaskarbili…

A poza antypatiami politycznymi i osobistymi miał pan podejrzenie, że za tą decyzją kryje się jakiś cel polityczny?

Skoro Leszek Czarnecki jest ścigany przez prokuraturę i od dłuższego czasu usiłuje się go wsadzić do aresztu; skoro znamy treść rozmowy, w której Czarneckiemu proponowano parasol ochronny KNF dla jego banku w zamian za potężną łapówkę – to trudno tych skojarzeń uniknąć. Ale ja uważam, że gdyby tego kontekstu nie było, to Idea Bank już dawno przestałby istnieć. Jego sytuacja pogarszała się z roku na rok i tylko obawa o to, że świat finansów powie, że realizowany jest wspomniany w nagranej rozmowie „plan Zdzisława”, wstrzymywała BFG, według mnie, przed podjęciem niezbędnych działań.

Rozum kazał się panu zastanowić na chłodno, jak było. I co panu wyszło?

Przeważyła opinia prezesa ING Banku Śląskiego Brunona Bartkiewicza, który w wywiadzie dla „Business Insidera” skomentował tę akcję słowem: nareszcie! I uzasadnił to szeroko, wskazując, że bank od dawna nie spełniał wymogów regulacyjnych i że właściciele – jeśli chcieli go dalej prowadzić – dawno już powinni go byli dokapitalizować. Oraz że znalezienie dla niego inwestora byłoby niebywale trudne.

To jedna opinia, nawet jeśli ważnej osobistości.

Całe środowisko bankowe ma podobne zdanie, tyle że inni bankowcy nie wychylają się ze swoją opinią. Nie chcą podpadać ludziom, których zdanie jest inne, a tych w naszej bańce informacyjnej jest więcej, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Przekonująca wydaje mi się również odpowiedź KNF na zarzuty mecenasa Giertycha i samego dra Czarneckiego, w której podano bardzo konkretne liczby. One dowodzą, że sytuacja finansowa Idea Banku od lat była po prostu fatalna.

7 tajemnic kapitalizmu, które obnażył 2020 rok

A były inne opinie?

Oprócz groźnego cienia, który na tę sprawę rzuca polityka, pewne wątpliwości zasiała we mnie wypowiedź bardzo poważanego przeze mnie profesora Dariusza Filara, który od pół roku zasiada w radzie nadzorczej Idea Banku i niedawno mówił w jednej z telewizji, że jej plany restrukturyzacyjne były bardzo precyzyjne i budziły nadzieję na naprawę.

Ale np. komentator Rafał Hirsch wskazuje, że pod koniec 2019 roku stosunek aktywów banku, wartych ponad 17 mld złotych, do jego kapitału – wówczas 156 mln złotych – wynosił aż 111 do 1, kiedy normą jest 10, maksymalnie 20 do 1. Pisze też, że „mniej więcej powyżej 40-krotności zaczyna się szaleństwo”, a to 111 do 1 to prawdopodobnie rekord świata. I choć w 2020 roku sytuacja trochę się poprawiła, to dochodzenie do normalności w tym tempie zajęłoby co najmniej 10 lat.

KNF była jeszcze bardziej krytyczna. Wyliczyła, że przy założeniu utrzymania wyników z najlepszego kwartału 2020 roku, kiedy Idea Bank wykazał nieco ponad 5 mln zysków – choć ze zdarzeń jednorazowych, więc taki sobie ten zysk – dojście do jakiegoś przyzwoitego stanu finansów trwałaby od 23 do 33 lat!

I co to właściwie znaczy? Kiedy bank ma złą sytuację finansową i wciąż działa?

Gdyby do przymusowej restrukturyzacji nie doszło i gdyby się okazało, że środki zaradcze szykowane przez radę nadzorczą Idea Banku nie przyniosły skutki, to Idea Bank by po prostu zbankrutował.

A jakie byłyby tego skutki?

Jego klienci odzyskaliby wkłady do wysokości 100 tys. euro, a jeśli mieliby coś powyżej, toby te środki stracili. Aczkolwiek takich klientów w tym banku zapewne nie ma wielu, bo ci zamożniejsi są też zazwyczaj lepiej poinformowani i już od dawna nie trzymali majątku w takim miejscu.

No to właściwie w czym kłopot? Źle działał, to niech upadnie…

Zaufanie do sektora bankowego znacznie by się pogorszyło, a Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłaciłby ludziom około 14 mld złotych, obecnie mając w kasie około 15 miliardów. Pozostałe banki musiałyby się na Fundusz zrzucić, tzn. zwiększyć składkę na niego, za co oczywiście zapłaciliby ich klienci, czyli miliony Polaków. A zatem, jeśli faktycznie ku temu szło, to nie było innego wyjścia niż przymusowo restrukturyzować.

„Jeśli faktycznie ku temu szło”?

Wygląda na to, że szło. Taka opinia krążyła w sektorze bankowym. A do tego dzięki informacjom BFG znamy współczynnik wypłacalności banku – to 2,5 proc. przy wymaganych przepisami 10,5 proc. Do tego jeszcze blisko pół miliarda kapitałów własnych na minusie. To jest obraz katastrofy.

A skąd się ta katastrofa się wzięła?

Z wielu lat błędów w prowadzeniu banku przez zarząd, który pan Czarnecki odwołał po aferze ze sprzedażą toksycznych obligacji GetBacku. Straty były z roku na rok coraz większe, no i oczywiście nie pomógł wyciek rozmowy, o której już wspominaliśmy. Te fatalne wyniki nie były zresztą dla nikogo tajemnicą, skoro cena akcji Idea Banku od 2018 roku spadła aż o 95 proc.

Czy sposób rozwiązania problemu, czyli przejęcie przez Pekao SA, rodzi jakieś negatywne skutki?

Na pewno negatywne dla posiadaczy akcji i obligacji Idea Banku, czyli głównie Czarneckiego i spółki, bo zamiast milionów złotych dostaną za nie okrągłe zero. Jeśli chodzi o drobnych udziałowców, to nimi bym się bardzo nie przejmował, bo jeśli ktoś jeszcze trzymał akcje, które staniały o 95 proc., to już swoje zdążył stracić.

Rozwadowska: Po pandemii będziemy pracować jeszcze bardziej śmieciowo, na własnym sprzęcie. I mało kogo to obejdzie

Dla podatnika to ma jakieś znaczenie?

Nie. Podatnik dołożyłby się tylko wówczas, gdyby ratować bank musiał BFG i gdyby jemu nie wystarczyło środków, bo wtedy pewnie musiałby dopłacić skarb państwa. A przejęcie oznacza, że do BFG wpłaca tylko Pekao SA, około 200 mln rekompensaty.

A jak to wygląda z punktu widzenia kontrolowanego przez państwo Pekao SA? Czy przejmowanie tak chorej instytucji to nie jest ryzyko?

Zależy, jak to rozegrają. Zyskują sporo małych klientów i firm, które trzymały pieniądze w Idea Banku, więc nawet mogą zyskać. Cena akcji Pekao SA po niewielkim spadku zaczęła 4 stycznia, czyli dzień po przejęciu Idea Banku, znów całkiem wyraźnie rosnąć, a więc przerażenia tą decyzją nie było. Sektor finansowy doszedł do wniosku, że to nie jest jakiś zły ruch. Problemem są raczej towarzyszące przejęciu Idea Banku dwie dymisje w zarządzie Pekao, których nie rozumiem – no bo kto rezygnuje z tak doskonałej płacy, zwłaszcza w tak młodym wieku? Nie potrafię powiedzieć, czy ktoś się chciał tych ludzi pozbyć, czy nie chcieli swoim nazwiskiem firmować takiego układu.

Ekonomiści i bankowcy, nawet na co dzień krytyczni wobec władzy, wypowiadają się o całym przedsięwzięciu pozytywnie, ale komentariat polityczny idzie raczej w opowieść pt. „rząd PiS prześladuje przedsiębiorcę”. Z czego to wynika?

Mówiłem już – serce podpowiada, że zawsze winny jest rząd PiS i najchętniej ja sam bym tak powiedział. Ale to jednak nie zawsze jest prawda. A co do komentariatu, który się wypowiada na wszelkie tematy, najchętniej na te, na których się nie zna – zadałbym mu z chęcią pytanie, o jakim właściwie banku rozmawiali pan Marek Chrzanowski z Leszkiem Czarneckim w 2018 roku. I jestem dziwnie przekonany, że mało kto by wiedział, że rozmawiali o GetIn Banku, a nie Idea Banku, który właśnie zrestrukturyzowało Pekao.

**
Piotr Kuczyński – analityk rynku finansowego. Od 2006 roku do 30 kwietnia 2019 roku był głównym analitykiem Domu Inwestycyjnego Xelion. Współautor, razem z Adamem Cymerem, wydanej nakładem Krytyki Politycznej książki Dość gry pozorów. Młodzi macie głos(y).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij