Unia Europejska

#StopTTIP: Dlaczego Bruksela ignoruje obywateli?

Komisja Europejska jest gotowa na wszystko, żeby tylko zawrzeć tę umowę.

Stop TTIP, sojusz ponad 250 organizacji z całej Europy próbował wykorzystać ważne narzędzie obywatelskie, Europejską Inicjatywę Obywatelską (EIO), w walce o powstrzymanie niejawnych negocjacji handlowych ze Stanami Zjednoczonymi (TTIP) oraz Kanadą (CETA). Dlaczego to? Inicjatywa obywatelska jest ustanowiona na mocy Traktatu z Lizbony i miała być istotnym udoskonaleniem „demokratycznego życia w Unii Europejskiej”. Spróbowaliśmy więc tej drogi, która ma bezpośrednio umożliwać obywatelom wpływanie na Brukselę.

Na długo przed złożeniem wniosku o rejestrację EIO wystąpiliśmy z prośbą o sprawdzenie treści naszej petycji od strony prawnej. Urzędnik reprezentujący Komisję Europejską, z którym byliśmy w kontakcie, zapewniał nas, że nie będziemy mieli najmniejszych problemów z uzyskaniem fachowej porady. Później wykonaliśmy wiele telefonów i wysłaliśmy ogromną ilość maili, ale odpowiedzi nie dostaliśmy żadnej. Mimo to, zdecydowaliśmy, że 15 lipca złożymy wniosek o rejestrację EIO.

Komisja Europejska potrzebowała aż dwóch miesięcy, żeby przygotować krótki list, w którym odmówiła nam rejestracji Inicjatywy, która wzywała m.in do przewania nagocjacji TTIP. W liście wymienione były dwa powody tej decyzji. Pierwszy sprowadzał się do tego, że według przedstawicieli Komisji prowadzenie negocjacji nad międzynarodowym porozumieniem jest jedynie działaniem przygotowawczym, które nie skutkuje bezpośrednią zmianą prawa wpływającą na życie obywateli. Dlatego na mandat pracowników KE do prowadzenia takich rozmów nie można wpłynąć poprzez inicjatywę obywatelską. W traktach europejskich nie ma żadnych podstaw dla takiej interpretacji. EIO nie musi dotyczyć jedynie aktów prawnych, które mają bezpośredni wpływ na obywateli i obywatelki. Może domagać się działania, ale nie musi odnosić się do konkretnego projektu, który byłby już w mocy.

Drugi powód wydał nam się jeszcze bardziej niepokojący. Okazało się, że Komisja Europejska rozróżnia dwie formy inicjatyw obywatelskich, które dotyczą międzynarodowych porozumień zawieranych przez UE. Pierwsza z nich to wniosek o pozytywne przyjęcie konkluzji takiego porozumienia i jest ona oczywiście dopuszczalna przez Komisję. Ale w przypadku, kiedy inicjatywa obywatelska jest formą sprzeciwu wobec rozstrzygnięć danego porozumienia – tak jak miało być w naszym przypadku – to nie może zostać zarejestrowana, ponieważ nie niesie ze sobą żadnych prawnych skutków dla obywateli i obywatelek. Podejście Komisji jest co najmniej wątpliwe z prawnego punktu widzenia.

Natomiast polityczny komunikat płynący z takiego stanowiska KE nie pozostawia żadnych wątpliwości: międzynarodowe porozumienia handlowe powinny być negocjowane bez udziału społeczeństwa.

Komisja prowadzi tajne negocjacje, na które my nie mamy najmniejszego wpływu, a później stawia Parlament Europejski i opinię publiczną przed faktem dokonanym. Nie możemy zaakceptować takiego stanu rzeczy.

Decyzja Komisji o odrzuceniu naszego wniosku rejestracyjnego wpisuje się idealnie w szereg podobnych działań z poprzednich miesięcy. Wystarczy spojrzeć na tak zwane konsultacje społeczne dotyczące rozwiązywania sporów między inwestorem a państwem, czyli mechanizmu Investor-State Dispute Settlemen (ISDS) będącego częścią TTIP. Komisarz Karel de Gucht, który niedługo odejdzie ze swojego stanowiska, mówił, że zaangażowanie 150 000 ludzi w konsultacje nad ISDS to de facto „atak” na system. Wcześniej zasłynął między innymi nazwaniem wszystkich krytyków TTIP pospolitymi kłamcami. Krótko po upływie końcowego terminu tych konsultacji ogłosił z dumą, że negocjacje nad innym porozumieniem, umową CETA, zostały zakończone.

Okazało się, że roboczy tekst CETA zawiera rozdział poświęcony mechanizmowi ISDS. Problem w tym, że jego treść jest niemal identyczna z tekstem przedłożonym do konsultacji nad TTIP. Komisja Europejska stosuje się do prostej maksymy: możecie powiedzieć, co wam się żywnie podoba, ale to i tak nic nie zmieni. Innym istotnym problemem pozostaje fakt, że KE chciałaby uniknąć procesu ratyfikacji CETA i TTIP przez parlamenty krajów członkowskich, gdyż postrzega tego typu porozumienia jako kwestią dotyczącą Unii jako całości – dlatego planuje ratyfikację tych umów jedynie na poziomie Parlamentu Europejskiego, a ich ostatecznego zatwierdzenia oczekuje od Rady Unii Europejskiej.

Co w takiej sytuacji możemy zrobić w ramach naszych starań o zarejestrowanie Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej? Na pewno nie zamierzamy zakończyć naszego protestu tylko dlatego, że Komisja Europejska z przyczyn politycznych odrzuciła nasz wniosek, chcąc w ten nieprawomocny sposób zyskać na czasie.

Demokracja nie jest na szczęście czymś, co można zatwierdzić lub odrzucić w Brukseli. Demokracja tworzy się w drodze społecznego zaangażowania i przez aktywny udział w procesach politycznych.

Właśnie dlatego, na początku października rozpoczynamy pracę nad próbą oddolnego zorganizowania Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej.

Skoro Komisja Europejska zdecydowała się nas zignorować, my zamierzamy zrobić to samo – zignorujemy Komisję. Ale najpierw zamierzamy zaskarżyć jej dotychczasową decyzję w sprawie EIO przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości.

Michael Efler – doktor nauk politycznych i ekonomii, członek zarządu organizacji „Mehr Demokratie” (http://www.mehr-demokratie.de/) oraz członek komitetu obywatelskiego Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej Stop TTIP (www.stop-ttip.org) 

przeł. Dawid Krawczyk


Tekst ukazał się na stronach OpenDemocracy, tytuł pochodzi od redakcji. Artykuł publikujemy na licencji Creative Commons CC BY-NC 3.0. 

 

***

Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij