Miasto

Specjalne strefy – normalny wyzysk

Niedawno Ministerstwo Gospodarki stwierdziło, że SSE są „jedynym liczącym się instrumentem wsparcia nowych inwestycji”. Fakty wskazują jednak coś innego.

Specjalne strefy ekonomiczne (SSE) to utworzone przez rząd obszary, na których działalność gospodarcza jest częściowo lub całkowicie zwolniona z podatków od dochodów i nieruchomości, a obecne tam firmy otrzymują wsparcie w postaci gotowej infrastruktury technicznej, finansowania (granty) oraz współpracy lokalnych instytucji, w tym urzędów pracy, a także taniej i łatwo dostępnej siły roboczej. Strefy są zarządzane przez specjalnie do tego utworzone spółki, należące w większości do Skarbu Państwa, a częściowo do gmin, które udzielają gruntów. Spółki funkcjonują dzięki majątkowi otrzymanemu od instytucji publicznych (przede wszystkim ziemi) i są całkowicie zwolnione z podatków.

Pomysł na strefy zaczerpnięty został z podobnych rozwiązań w Irlandii, Chinach lub Meksyku, gdzie państwa tworzyły bardzo korzystne warunki dla biznesu, przede wszystkim zagranicznego, oferując wyjątkowe prawa podatkowe lub zawieszając istniejące, jak te z zakresu wolności związkowych, pracowniczych czy ochrony środowiska. W Polsce strefy stały się narzędziem wzmacniania obranego podczas transformacji neoliberalnego modelu kapitalizmu. Tworzone w połowie lat 90., uporządkowały wcześniejsze posunięcia rządu, takie jak dotowanie sektora prywatnego i brak podatku dochodowego dla inwestycji zagranicznych. Niewątpliwą zachętą dla tych rodzących się enklaw sektora prywatnego była narastająca nadwyżka siły roboczej − konsekwencja masowej redukcji miejsc pracy w prywatyzowanych i likwidowanych na początku lat 90. przedsiębiorstwach państwowych. 

Niedawno Ministerstwo Gospodarki stwierdziło wprost, że strefy są „jedynym liczącym się instrumentem wsparcia nowych inwestycji”. Fakty wskazują jednak coś innego. Przez pierwsze kilka lat strefy nie rozwijały się prawie wcale, dopiero od ok. 2005 roku, kiedy zaczęły być zakładane na życzenie inwestora [1], zaczęły się powiększać, rosła także wartość inwestowanego w nich kapitału. Jednak większość terenów pozostaje niezagospodarowana, a inwestycje w nich stanowią niespełna 3 procent wartości wszystkich inwestycji. Pod względem miejsc pracy strefy nie są znaczącą częścią polskiej gospodarki: w 2011 r. zatrudnieni w strefach stanowili mniej niż 2 procent pracujących w Polsce. Pozostaje zatem pytanie: komu one rzeczywiście służą?

Na obszarach pierwotnie objętych strefami nadal występuje wysokie bezrobocie, nierówności społeczne się pogłębiają, a poziom życia odbiega od tego w metropoliach. W strefach rozwijają się przemysły pracochłonne, oparte przede wszystkim na taniej i łatwo dostępnej sile roboczej. W okresach zwiększonej produkcji firmy korzystają często z agencji pracy tymczasowej, zatrudniając pracowników na bardzo krótkie umowy. Polskie strefy charakteryzują się też niższymi płacami niż średnia w przemyśle i bardzo niewielkim uzwiązkowieniem.

Specjalnemu traktowaniu inwestorów w strefach nie towarzyszy zatem żadne specjalne traktowanie pracowników – jest źle jak wszędzie.

Strefy podtrzymują więc istniejący stan rzeczy: wysokie bezrobocie, niskie płace, zanikanie praw i organizacji pracowniczych, brak regulacji środowiskowych, a wszystko dla dobra łaskawych inwestorów, którzy podnoszą wzrost gospodarczy Polski. Zarówno elity państwowe, jak elity lokalne wykorzystują strefy w sposób polityczny, chwaląc się wielkością inwestycji, lecz nie wspominając o poziomie bezrobocia w swoich regionach ani o warunkach pracy przy strefowej produkcji czy praktykach zwalczania związków zawodowych w strefach.

Nie dziwi więc ubiegłoroczny lokaut (zwolnienia) 26 strajkujących pracowników w klastrze LG − zespole zakładów należących do tej firmy lub jej podwykonawców − w podstrefie kobierzyckiej Tarnobrzeskiej SSE. Po jednej stronie inwestorzy, uzbrojeni w ulgi podatkowe, granty, zintegrowaną obsługę prawną (wliczoną w koszty, więc odliczaną od podatku), wsparcie rządu i samorządów, urzędy pracy, agencje pracy tymczasowej czy wreszcie prywatne firmy ochroniarskie. Po drugiej – pracownice i pracownicy jednej z fabryk (Chung Hong Electronics), zjednoczeni w walce o poprawę warunków pracy.

Trudno mówić o równych szansach. Strajk i lokaut w Chung Hong nie jest jednak oderwanym przypadkiem ograniczania wolności związkowych w strefach. W ostatnim czasie w tym samym klastrze LG zwolniono przewodniczącą związku zawodowego, a dwa lata temu – grupę pracowników świeżo zorganizowanych w związku. Podobne przypadki miały też ostatnio miejsce w innych strefach: legnickiej, mieleckiej czy warmińsko-mazurskiej.

Tworzenie stref przez neoliberalne państwo to efekt osłabienia procesów demokratycznych. Samorządy, na terenie których leżą strefy, są coraz bardziej zadłużone, m.in. z powodu kosztownych inwestycji w infrastrukturę i promocję tego biznesu, przy jednoczesnym braku wpływów z jego funkcjonowania. Władze samorządowe „racjonalizują” swoje wydatki, a to oznacza zwykle cięcia na zabezpieczenia społeczne (jak mieszkania komunalne, komunikację zbiorową czy opiekę nad dziećmi) lub ich prywatyzację. To z kolei powoduje, że są coraz bardziej ograniczone i droższe. W obliczu tego dochód z niestabilnej pracy za grosze w strefowych fabrykach w rzeczywistości jeszcze bardziej się kurczy.

Strefy − jako skuteczny sposób na przepompowanie publicznych środków do biznesu (najczęściej międzynarodowych korporacji) − podtrzymuje ideologia ciągłego wzrostu gospodarczego. Rozmija się to z postulatami sprawiedliwego i zrównoważonego rozwoju społecznego, gdzie publiczne środki służą do tworzenia lepszej jakości życia ludzi. Troska o rozwój przedsiębiorczości, wielkiego biznesu i inwestycji odbiera środki na potrzeby lokalnych społeczności, bo przekierowuje te fundusze w inwestycje, które służą tylko nielicznym.

[1] Dla przykładu: strefa z Podkarpacia utworzyła w 2007 r. podstrefy pod Wrocławiem i w Szczecinie, by zapewnić niższe koszty transportu na Zachód.

Tekst ukazał się w biuletynie Koalicji 1 Maja we Wrocławiu 2013.

Demonstracja pod hasłem „Specjalna Strefa Wyzysku – Polska” ruszy 1 maja o godz. 13:00 z pl. Jana Pawła II. Po przemarszu, który zakończy się w parku na placu Staszica, odbędzie się piknik, zawody sportowe i afterparty. Więcej informacji na: https://www.facebook.com/1MajaWeWroclawiu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij