Kraj

Niekompletny apel o ochronę stworzenia

Nie oczekiwałem od duchownych, że w swoim apelu wezwą do zaprzestania wykorzystywania zwierząt. Dlaczego jednak nie zostały nawet wymienione?

W połowie stycznia tego roku grupa chrześcijańskich duchownych opublikowała apel o ochronę stworzenia. Pod tekstem dokumentu swoje podpisy złożyło ośmiu przedstawicieli Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej i Konferencji Episkopatu Polski. W mediach katolickich zapowiadano to wydarzenie jako przełomowe. Z pewnością jednak nie jest takim w dziedzinie, którą, miałem nadzieję, apel przynajmniej w minimalnym zakresie obejmie. Tradycyjnie w kategorii „stworzenia” zwierzęta zmieściły się jedynie w domyśle, drugoplanowo, jako część ekosystemów. Przeoczono, bagatela, wiele miliardów istnień.

Kościół katolicki krytykować jest łatwo. To ociężała instytucja z garbem starożytnych dogmatów, z którym świat, ale i czasem ona sama, muszą się borykać. Na tle koncepcji wyrosłych z prób zrozumienia rzeczywistości sprzed kilku tysięcy lat nawet bardzo umiarkowana postępowość wydaje się zuchwała. Jednak Kościół i ten sposób myślenia jest integralną częścią naszego świata, współtworzy współczesne normy społeczne. Przeoczenie go byłoby błędem podobnym do tego, który przydarzył się sygnatariuszom apelu.

Niezależnie bowiem od tego, na ile wierni rzeczywiście znają i rozumieją nauczanie Kościoła, w wersji potocznej hołdują mu na co dzień. Stało się ono po prostu częścią kultury, zwyczajem myślowym. Dziś próba zmiany realiów społecznych w Polsce jest z konieczności w dużej mierze dyskusją z mentalnością katolicką.

Dlatego błędem byłoby niedostrzeganie pozytywów w postawie Kościoła, jakkolwiek skromne by się one wydawały. Jest więcej niż pewne, że Kościół nie otworzy się na oścież na nowe idee. Nie należy jednak lekceważyć miejsc, w których chociaż się uchyla – to właśnie tam i tylko tam można wstawić stopę. Na początku po to, żeby drzwi się nie zamknęły, a później – żeby ewentualnie otworzyły bardziej. Nie wyklucza to krytyki tych obszarów w Kościele, do których dostępu broni on betonowym murem, a także stopnia i sposobu, w jaki Kościół się reformuje. Nie musimy zakładać, że katolicyzm ma istotny potencjał emancypacyjny, żeby dostrzegać i doceniać pozytywne zmiany. Ile więc pozytywów wyczytać można z dwóch kartek maszynopisu podpisanych w Warszawie?

Apel o ochronę stworzenia to pierwszy w Polsce dokument o charakterze ekumenicznym dotyczący tematyki ekologicznej. W tym sensie jest wydarzeniem bezprecedensowym. Mowa jest w nim o konieczności propagowania wrażliwości ekologicznej i wspólnej troski o środowisko. Podaje się przykłady nieodpowiedzialnego zachowania, jak np. wycinanie i zaśmiecanie lasów, a także zachęca do podjęcia konkretnych działań, które mogą wpłynąć pozytywnie na otoczenie, jak np. redukcja odpadów miejskich, odzysk surowców wtórnych czy zarządzanie budynkami w celu zmniejszenia zużycia energii elektrycznej i cieplnej.

Tak, duchowni przy dźwiękach fanfar powiedzieli to, co każdy ekologicznie świadomy człowiek wie od dawna. Innymi słowy: nieco odrobili zaległości.

I jakkolwiek w tekście czytamy, że „każda chrześcijańska tradycja podaje przykłady wybitnych ludzi, którzy z miłością traktowali całe Boże stworzenie”, wiadomo, że ta tematyka była dla tradycji chrześcijańskich marginalna. Kiedy w apelu mówi się, że kwestie ekologiczne stanowią problem natury moralnej, mowa o moralności z człowiekiem w centrum, wybranym, wyjątkowym i uprzywilejowanym. Jan Paweł II ubolewał, że coraz częściej uznaje się, że człowiek „jest tylko jedną z wielu istot żyjących, organizmem, który — w najlepszym razie — osiągnął bardzo wysoki stopień rozwoju”. Jakie jest w tej moralności miejsce na inne zwierzęta?

W apelu czytamy, że „Stwórca zaprasza człowieka do współpracy w trosce o swoje dzieło, służące wszystkim żywym istotom”. Tak, troska o środowisko to troska o zwierzęta żyjące od nas niezależnie. Czy dotyczy to jednak również nieprzeliczonych ilości zwierząt hodowanych dla ludzi? To my powołujemy je do życia; można nawet powiedzieć, że je stworzyliśmy –  poprawiając po Bogu.

Odpowiednie metody hodowli spowodowały, że na świecie istnieją dziesiątki miliardów zwierząt zaprojektowanych przez człowieka w taki sposób, aby zaspokajały jego mniej lub bardziej wyimaginowane potrzeby. Świnie o ciałach, które uniemożliwiają samodzielne życie w naturze. Krowy przydeptujące własne schorowane wymiona, wytwarzające wielokrotnie więcej mleka niż potrzebują ich dzieci, które notabene z niego nie skorzystają. Kury hodowane dla mięsa, rosnące nienaturalnie szybko i przybierające ogromną wagę, co u większości skutkuje chorobami nóg i opuchliznami, a u wielu syndromem nagłej śmierci. Inne, wykorzystywane jako wysokowydajne maszyny do produkcji jajek, z połamanymi od osteoporozy kończynami, ponieważ wapń z ich organizmów potrzebny jest do budowania skorupek jaj. Psy, których wiele ras ma problemy zdrowotne związane m.in. z oddychaniem, kręgosłupem, chorobami stawów, oczu, żołądka, krwi. Zwierzęta o celowo zmienionych genomach – chore w sposób, którego oczekujemy, aby wykorzystywać je do doświadczeń. Czy one również są „stworzeniem”?

Ojciec Stanisław Jaromi, przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu, ocenił, że jego zdaniem w apelu brak „wiązanego z problematyką ekologiczną odniesienia do zwierząt i ich praw”. Z pewnością jeśli chodzi o wykorzystywanie zwierząt przez ludzi, Kościoły chrześcijańskie mają w tym miejscu moralną ślepą plamkę w polu widzenia. Katechizm Kościoła katolickiego mówi przecież wyraźnie, że „zwierzęta (…) są z natury przeznaczone dla dobra wspólnego ludzkości w przeszłości, obecnie i w przyszłości” i jest „uprawnione wykorzystywanie zwierząt jako pokarmu i do wytwarzania odzieży”, a „doświadczenia medyczne i naukowe na zwierzętach są praktykami moralnie dopuszczalnymi”. Jan Paweł II pisał: „Jest pewne, że zwierzęta służą człowiekowi”, a wprowadzone przez niego pojęcie kultury śmierci mówi o zagrożeniach dla ludzkiego życia, o „wojnie silnych przeciw bezsilnym”, ale bez odniesienia do relacji człowieka z resztą zwierząt, chociaż to określenie doskonale do niej pasuje.

Nie oczekuję od duchownych chrześcijańskich wspólnego apelu o zaprzestanie wykorzystywania zwierząt, nie rozumiem jednak dlaczego tym razem nie zostały wymienione bezpośrednio ani razu. Czy mamy się domyślać, że kiedy mówi się o „zasobach morskich” lub „dobrach naturalnych”, to chodzi właśnie o nie? Tylko czy na pewno mówienie o nich w ten sposób byłoby wyrazem szacunku? Dokument wyraża nadzieję, że wierni, zapoznawszy się z jego treścią, przestaną wywozić śmieci do lasu. Dlaczego nie mówi o tym, co wierni mogą zrobić dla zwierząt wykorzystywanych przez ludzi? Dlaczego nie wspomina ani słowem o tym, że tzw. produkcja zwierzęca jest również niezwykle obciążająca dla środowiska – zanieczyszcza glebę, wodę i powietrze?

Skoro wskazuje się, że „nawet niewielkie, ale konsekwentne działania przyniosą ogromny skutek w ochronie całego stworzenia”, warto publicznie ogłosić, równie konkretnie jak w przypadku śmieci w lesie, jakie to mogą być działania. Podpowiem jedno z nich: konsekwentna zamiana produktów spożywczych pochodzących od zwierząt na roślinne. Stopniowo, małymi krokami, jeśli ktoś tego potrzebuje. Duchowni wspominają zresztą o „samoograniczeniu własnych pożądań”, które może stać się „narzędziem pomocy potrzebującym”. Może to jest trop?

Przewodniczący Rady ds. Ekumenizmu Konferencji Episkopatu Polski biskup Krzysztof Nitkiewicz komentując apel powiedział, że używanie i wykorzystywanie świata to nie tylko czerpanie korzyści, ale również odpowiedzialność. Bardzo słusznie. Nie jestem tylko pewny, czy wierni po zapoznaniu się z apelem Kościołów o ochronę stworzenia poczują tę odpowiedzialność w przypadku zwierząt, z wykorzystywania których sami czerpią korzyści.

Dariusz Gzyra – działacz społeczny, artysta, weganin. Jeden z założycieli Stowarzyszenia Empatia. Kontakt: http://gzyra.net.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dariusz Gzyra
Dariusz Gzyra
Działacz społeczny, publicysta, weganin
Dariusz Gzyra – filozof, działacz społeczny, publicysta. Wykładowca kierunku antropozoologia na Uniwersytecie Warszawskim. Członek Polskiego Towarzystwa Etycznego. Redaktor działu „prawa zwierząt” czasopisma „Zoophilologica. Polish Journal of Animal Studies”. Autor książki „Dziękuję za świńskie oczy” (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2018). Weganin.
Zamknij