Kraj

Penn: Od pastwiska do talerza. Problem z ubojem rytualnym

Decyzja Sejmu wypływa z nieporozumienia, albo nawet dezinformacji.

Szechita wykonywana prawidłowo, szybko i bezboleśnie powoduje utratę przytomności u zwierząt.

 

People for the Ethical Treatment of Animals (PETA)

Widziałam ubój koszerny przeprowadzany prawidłowo, on nie jest problemem. Problemem jest ubojnia, która popełnia przy tym wszystkie możliwe błędy.

Dr. Temple Grandin, profesorka nauk o zwierzętach, Colorado State University

Będąc amerykańską aktywistką na rzecz praw zwierząt, jedzącą mięso pochodzące wyłącznie z ekologicznych hodowli, które nie stosują chowu klatkowego, zadaję sobie pytanie o przyczyny decyzji polskiego Sejmu, który zakazał w Polsce uboju rytualnego. Dlaczego wyłącznie szechita (i halal)? Z ważnych powodów – zdaniem ambasadora Polski w USA, Ryszarda Schnepfa. Tłumaczył mi, że przegłosowanie tego zakazu było głosem sumienia w kwestii wspierania praw zwierząt. Być może, ale poza szechitą i halalem istnieje jednak całe mnóstwo rzeźniczych praktyk, z których każda może być wykonywana w nieprawidłowy sposób i przyczyniać się do cierpienia zwierząt.

Przegłosowana przez Sejm ustawa ma kilka odpowiedników w innych europejskich krajach, ale trudno sobie wyobrazić, żeby mogła być przyjęta w Stanach Zjednoczonych, gdzie prawo i określone procedury nakazują humanitarne traktowanie trzody – tak w rytualnych, jak i zwykłych rzeźniach – i gdzie najpoważniejsze problemy wiążą się głównie z nieprzestrzeganiem tego rodzaju wytycznych.

Ambasador Schnepf zapewnił mnie także, że ta decyzja nie była wymierzona w wolność religijną mniejszości żydowskiej i muzułmańskiej. Posłowie mogliby zagłosować inaczej, gdyby nie ich przekonanie o tym, że prawa mniejszości żydowskiej chronione są ustawą z 1997 roku o stosunku państwa do gmin żydowskich – która mówi, że ubój rytualny może być przeprowadzany przez gminy na ich potrzeby.

Niestety, sprzeczność ustaw postawiła tę interpretację pod znakiem zapytania. Posłowie założyli, że zakaz nie będzie się stosował do uboju przeprowadzanego na potrzeby polskich gmin żydowskich, a tylko do rzeźni komercyjnych, które eksportowały koszerne mięso na szeroką skalę, zwłaszcza w ostatnich latach. Nie jest to jednak oczywiste, bo choć Sejm nie zakazał szechity całkowicie, nie uchwalił zarazem ustawy, która w jasny sposób na nią zezwala. Naczelny rabin Michael Schudrich powiedział mi, jeszcze przed głosowaniem, że zapisy ustawy z 1997 roku nigdy nie zostały sprawdzone w praktyce, nie był też pewien, czy będą mieć zastosowanie, kiedy zakaz zostanie uchwalony. Schudrich nie jest prawnikiem (choć jako rabin zna się na prawie żydowskim), ale jego obawy okazały się uzasadnione. W rezultacie prawa religijne żydów i muzułmanów są zagrożone, liderzy międzynarodowych środowisk żydowskich i muzułmańskich są zaniepokojeni, a polscy żydzi i muzułmanie obawiają się rasizmu.

Co powinien zrobić Sejm? Dysponuje przecież narzędziami zmiany prawa. Ale czy zechce ich użyć?

Opór wobec zmiany obowiązującego prawa może wypływać z uzasadnionej troski o humanitarne traktowanie zwierząt, ale jest zarazem jasne, że taka a nie inna decyzja Sejmu wypływa z nieporozumienia, albo nawet dezinformacji. Muszę się zgodzić z Konstantym Gebertem, który w jednym z sierpniowych numerów „New York Jewish Week” napisał, że polska debata o zakazie uboju rytualnego była „zaskakująco zła”. Posłowie twierdzili, że szechita jest zakazana w Stanach Zjednoczonych, czemu natychmiast zaprzeczył ambasador USA w Polsce Stephen Mull. Zakładano także, że społeczność żydowska czerpie korzyści z wydawania certyfikatów koszerności. Naczelny rabin Michael Schudrich powiedział w „Gazecie Wyborczej”, że rzeźnie nie wnoszą żadnych opłat za certyfikaty koszerności, a władze gmin żydowskich również nie czerpią z tego żadnych korzyści. Jednak posłowie nigdy publicznie nie odwołali swoich słów – zaznaczył Gebert.

Ponownie przemyśleć niektóre kwestie

Błędy na poziomie faktów można – i powinno się – sprostować. Ale za nimi ukrywa się znacznie poważniejsza dyskusja na temat tego, na czym właściwie polega humanitarne traktowanie zwierząt, kiedy podlegają one ubojowi – rytualnemu i innemu – oraz czy tradycyjne sposoby uboju są humanitarne w świetle współczesnych standardów. 

Kampania przeciwko szechicie skupiła się w Polsce wyłącznie na podkreślaniu kwestii użycia technik bez ogłuszania, z wykorzystaniem długiego noża – co świadczyć ma o tym, że w uboju rytualnym zwierzęta cierpią bardziej, ponieważ wcześniej nie pozbawia się je świadomości.

Jedna z najwybitniejszych światowych ekspertek w kwestii zwierząt, dr Temple Grandin, podkreśla, że tak naprawdę nie ma większej różnicy pomiędzy technikami z wykorzystaniem ogłuszania a odpowiednim użyciem długiego noża, jeśli chodzi o ból i cierpienie zwierząt.

Dr Grandin jest autorytetem w tych kwestiach – zarówno jeśli chodzi o hodowlę żywego inwentarza, jak i przemysł mięsny. W niedawnej rozmowie telefonicznej wyjaśniła mi, że „jakikolwiek ubój, rytualny czy nierytualny, można przeprowadzić nieumiejętnie. W przypadku uboju koszernego określa się bardzo dokładnie, jakie warunki powinno spełniać ostrze – powinno być odpowiednio ostre i dwa razy dłuższe od szerokości szyi”. Uważa ona także, że „cierpienie podczas prawidłowo wykonywanej szechity jest prawdopodobnie minimalne”.

Wnioski Grandin podzielają najbardziej szanowane w Stanach Zjednoczonych organizacje walczące o prawa zwierząt, a także PETA, na której stronie internetowej możemy przeczytać: „Wykonywana prawidłowo szechita w sposób bezbolesny i szybki powoduje utratę przytomności u zwierząt”.

Podstawowym wyznacznikiem humanitarności uboju są całościowe procedury oraz to, czy są właściwie wykonywane, monitorowane i respektowane. Jak można przeczytać na stronie Grandin w poście Rekomendowane praktyki uboju rytualnego: „Z punktu widzenia dobra zwierząt podstawową kwestią podczas uboju są stresujące i okrutne metody podwieszania używane na niektórych farmach. Nowoczesne rzeźnie dysponują urządzeniami do utrzymywania zwierząt w prawidłowej, komfortowej pozycji”.

Niestety w Stanach Zjednoczonych 10% dużego bydła jest wciąż w ten sposób unieruchamiane w koszernych ubojniach – mimo że zostało to oficjalnie zakazane w 1958 roku, na mocy U.S. Humane Slaughter Act. Jeden z największych skandali zdarzył się wiele lat temu w Agriprocessors, największej amerykańskiej koszernej rzeźni i przetwórni mięsa. W 2004 roku, a potem 2008, PETA wysłała tam swoich przedstawicieli, którzy z ukrycia nagrali tam przypadki drastycznego okaleczania zwierząt. Kiedy nagrania zostały pokazane w mediach, wszyscy – zarówno Grandin, jak i inni obrońcy zwierząt oraz rabini, przedstawiciele świata nauki, producenci i konsumenci mięsa – przyznali, że mamy do czynienia ze szczególnym okrucieństwem. W 2008 roku amerykański urząd do spraw imigracji i ceł (ICE) zorganizował obławę, wskutek czego aresztowano czterystu pracujących tam nielegalnych imigrantów, a szef firmy został skazany na 27 lat więzienia za oszustwa finansowe. Wydarzenia zyskały publiczny rozgłos, opisano je w dwóch książkach, sztuce teatralnej, filmach dokumentalnych i programach telewizyjnych.

Grandin następująco skomentowała tę sprawę: „Odwiedziłam co najmniej trzydzieści innych koszernych ubojni i nigdzie czegoś podobnego nie widziałam”. Nagrania możecie zobaczyć na stronie internetowej PETA – o ile wasze żołądki i nerwy na to pozwalają.

W trakcie prac Sejmu posłom przedstawiano tego rodzaju nagrania jako przykład uboju rytualnego. Niestety, nie wyjaśniono przy tym, że takie okrucieństwo jest nielegalne zarówno z perspektywy amerykańskiego, jak i rabinicznego prawa.

Podstawową regułą traktowania zwierząt w żydowskim prawie jest zapobieganie tza’ar ba’alei chayim, cierpieniu żywych istot. Judaizm nie głosi w otwarty sposób, że zwierzęta odczuwają fizyczny albo psychiczny ból w taki sam sposób jak ludzie, ale podkreśla od zawsze, że istnieje związek pomiędzy tym, w jaki sposób człowiek traktuje zwierzęta, a tym, w jaki sposób traktuje innych ludzi. Zgodnie z żydowskim prawem zwierzętom przysługują niektóre ludzkie prawa. Odpoczywają w szabat podobnie jak ludzie (Księga Wyjścia, 20:10). Nie wolno zakładać uzdy wołu, uniemożliwiając mu w ten sposób pożywianie się, kiedy pracuje na polu (Księga Powtórzonego Prawa, 25:4). Podczas roku szabatowego zwierzęta mogą spożywać leżące odłogiem plony (Księga Wyjścia, 23:11).

Wrażliwość na dobrobyt zwierząt doprowadziła dziesięć lat temu do zakazu uboju rytualnego z podwieszaniem, wydanego przez naczelnego rabina Schudricha – który sam jest wegetarianinem od 35 lat. Od tego czasu polskie ubojnie koszerne zaczęły stosować powszechnie obowiązujące humanitarne rozwiązania, które zapewniają krowom pionową pozycję. Zakrawa na ironię fakt, że zakaz komercyjnego eksportu koszernego mięsa na Bliski Wschód spowoduje praktyczną monopolizację tego rynku przez kraje Ameryki Południowej – które sprzedają mięso do Izraela, na inne zagraniczne rynki, a nawet do Stanów Zjednoczonych – tam zaś standardy uboju rytualnego są nagminnie łamane. W tym krytycznym momencie, kiedy Unia Ortodoksyjna (Orthodox Union), która nadzoruje ten rynek, dostała się pod ostrzał krytyki za brak zakazu eksportu produktów pochodzących z Ameryki Południowej i z innych krajów, w których reguły nie są przestrzegane, Polska mogła posłużyć za pozytywny wzór dla całego przemysłu.

Zachęta do szerszego ujęcia problemu

Kiedy Sejm uzna ostatecznie, że wprowadzenie poprawek do regulacji dotyczących uboju rytualnego jest konieczne, będzie musiał jednocześnie zająć się wieloma innymi kwestiami, które pojawiają się przy tej okazji, tak w Stanach Zjednoczonych, jak i pozostałych krajach. Coraz częściej dyskusja rozpoczyna się od uświadomienia sobie, że humanitarne traktowanie zwierząt hodowlanych dotyczy każdego wymiaru i etapu ich życia – karmienia, chowu, transportu i uśmiercania. Temple Grandin przekonuje, że to łagodzenie lęku, a nie maksymalne przedłużanie życia powinno być priorytetem w przypadku wszystkich zwierząt – tak domowych, jak i hodowlanych. Humanitarne traktowanie zwierząt jest korzystne także z perspektywy biznesowej, zauważa Grandin. Badania pokazują, że jeśli zwierzęta są spokojne w trakcie uboju, wydzielają one mniej hormonów, a co za tym idzie, mięso jest lepszej jakości. Jej sposób widzenia tej kwestii – jak zwierzęta są traktowane, od zagrody aż po widelec – sugeruje, że sposób przeprowadzania uboju należy rozpatrywać w szerszym kontekście.

W Stanach Zjednoczonych hoduje się rocznie około dziesięciu miliardów zwierząt – kurczaków, świń, indyków, krów i innych – na potrzeby przemysłu spożywczego. Niektóre z nich cierpią niewyobrażalne męczarnie w imię efektywności. Większość żyje na farmach przemysłowych, które wykorzystują linie produkcyjne. Chęć maksymalizacji produkcji i minimalizacji kosztów, bez oglądania się na dobro zwierząt, powoduje, że żyją one okrutnie stłoczone w małych przestrzeniach, przeżywają bardzo silny stres i nie mają żadnej możliwości naturalnego zachowania. W rezultacie tak często rozwijają się u nich infekcje, że częścią ich codziennej diety stają się antybiotyki. Do ich pasz dodaje się także hormony, żeby zwiększyć wydajność produkcji.

Amerykańska organizacja non-profit Certified Humane podejmuje starania na rzecz poprawy życia zwierząt hodowlanych poprzez opracowywanie rygorystycznych standardów, regularne inspekcje i wydawanie certyfikatów humanitarnego traktowania. Wśród najważniejszych wartości, które promuje, jest traktowanie żywca w sposób zapewniający minimalizację stresu, zapewnianie świeżej wody i zdrowej diety opartej na wartościowych produktach, bez dodatku antybiotyków czy hormonów, a także zakaz używania klatek, skrzynek i wiązania.

Tego rodzaju holistyczny punkt widzenia na humanitarne traktowanie zwierząt hodowlanych staje się coraz powszechniejszy także w opinii publicznej. Moja przybrana córka i jej mąż prowadzą małą organiczną farmę w Kentucky. Ona prowadzi także bloga o tym, w jaki sposób, będąc wegetarianką, hoduje kilka krów i kóz rocznie, które przeznaczone są do uboju. We wrześniu napisała na swoim blogu: „Większość zwierząt mieszkających na farmie – cztery kozy, cztery krowy, dwoje ludzi i pies – południa spędza na wzgórzu za stodołą, odpoczywając w cieniu drzewa orzechowego. W pewnym sensie czujemy się bardziej związani z tymi zwierzętami niż z ludźmi, którzy mieszkają gdzie indziej”.

Brzmi to jak idylla, dopóki nie zaczyna opisywać właściwego celu funkcjonowania farmy. „Parafrazując Wendella Berry’ego [znanego ekologa, farmera i poetę], farma musi być wierna swojej własnej ekonomii, ekonomię zaś dyktuje ekosystem, którego farma jest częścią. Na poziomie najbardziej podstawowym rolą żywca jest przekształcanie trawy w pokarm”. Dalej pisze: „Osobiście mam problem z tym związkiem. Wychowałam się jako wegetarianka, a w świat zwierząt hodowlanych wprowadzały mnie książki w rodzaju Charlotte’s Web i Watership Down, w których zwierzęta są właściwie traktowane jak ludzie, największymi zaś złoczyńcami są farmerzy. Musiałam sama zostać farmerką, żeby się przekonać, jak cienka jest na farmie linia pomiędzy życiem i śmiercią i jak mocno farmer może być emocjonalnie przywiązany do zwierząt, nawet zabijając je i jedząc”.

Podobne odczucia stają się coraz powszechniejsze wśród amerykańskich Żydów. W moim rodzinnym mieście, Berkeley w Kalifornii, mekce północnoamerykańskiego radykalizmu, w której mieszkał także Czesław Miłosz, część moich przyjaciół to ortodoksyjni Żydzi, którzy są postępowi, feministyczni i uznają etyczne traktowanie zwierząt za część ich gastroteologicznego pojmowania żydowskich praw koszerności (kaszrut). Są oni częścią rozwijającego się ruchu skupiającego rabinów, NGO-sy, media i konsumentów oraz kupców pochodzących z Izraela i USA, którzy walczą o humanitarne traktowanie zwierząt w wytwórniach mięsa i koszernych ubojniach. Na przykład organizacja Megan Tzedek stworzyła standardy łączące żydowskie wartości i sprawiedliwość społeczną z myślą o produkcji koszernej żywności – od traktowania pracowników poczynając, a na wpływie na środowisko kończąc. W internecie można przeczytać o Grow and Behold Foods, które produkuje mięso pochodzące z małych organicznych farm. Stosują oni najbardziej restrykcyjne standardy kaszrut, dobrego traktowania zwierząt, podejścia do pracowników i zrównoważonego rolnictwa. Ich motto brzmi: „Robimy to właściwie, więc możesz cieszyć się każdym kęsem”.

Te i inne wysiłki, aby polepszyć i zestandaryzować etyczne podejście do żywego inwentarza, od pastwiska po talerz, wywierają na świecie coraz większy wpływ, który polscy rzecznicy praw zwierząt powinni także uwzględnić.

Mogłoby to stworzyć wspólną płaszczyznę dla wypracowania szerszych rozwiązań i zmniejszania potencjału okrucieństwa i nieprawidłowości w obrębie wszystkich rodzajów hodowli i uboju, nie zaś ograniczania religijnych praw muzułmanów i żydów.

Zapalczywość, z jaką niektórzy obrońcy zwierząt twierdzą, że szechita i halal są albo przestarzałe, albo barbarzyńskie, doprowadziła do zamieszek podczas obchodów muzułmańskiego święta Id al-Adha w Bohonikach w październiku. Ci, którzy twierdzą, że żydowskie i muzułmańskie techniki uboju są barbarzyństwem, powinni spojrzeć w lustro: fizyczna agresja wobec grup religijnych sama jest barbarzyństwem, nie wspominając już o tym, że jest po prostu nielegalna.

Polska ma znacznie więcej szans na wprowadzenie etycznych zasad hodowli zwierząt niż kraje Ameryki Południowej. Zamiast pokazywać filmy wideo, na których okalecza się bydło, nadszedł być może czas, żeby zaprosić dr Temple Grandin do Polski, zaproponować jej współpracę z całym rzeźniczym przemysłem i pomóc ruchom obrony praw zwierząt prowadzić lepszą strategicznie działalność.

***

PS. Temple Grandin zrewolucjonizowała standardy utrzymywania zwierząt na farmach i w rzeźniach, zarówno tych wykonujących ubój rytualny, jak i pozostałych. Połowa bydła w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie utrzymywana jest według zaprojektowanego przez nią systemu technicznego. W 2010 magazyn „Time” w uznaniu za jej niebagatelny wpływ na przemysł mięsny wyróżnił ją jako jedną ze stu najbardziej wpływowych osób na świecie.

Wyglądem przypomina postać ze starego westernu. Przeważnie ubrana w jej nieśmiertelną kowbojską koszulę, zawsze zapiętą pod szyję, niebieskie dżinsy, wysokie buty i zawiązaną zamiast krawatu bandanę. Urodziła się w 1947 roku. We wczesnym wieku zdiagnozowano u niej autyzm, jednak rodzice wychowali ją, przedkładając stojące przed nią perspektywy nad ograniczenia. Grandin uważa, że swój wgląd w umysły bydła i zwierząt domowych zawdzięcza myśleniu wizualnemu i nadzwyczajnej wrażliwości na detale i zmiany środowisk – zalety te przypisywane są autyzmowi. Dzięki temu zidentyfikowała najważniejsze czynniki, które w życiu zwierząt na farmie powodują stres, ból i cierpienie podczas uboju, zarówno tego wykonywanego z poprzednim ogłuszeniem, jak i tego przy użyciu długiego noża, jak w wypadku uboju koszernego.

Jej najbardziej kontrowersyjnym dokonaniem są konsultacje z McDonald’s, które były odpowiedzią na protest PETA. Zainicjowały one pierwszą kampanię wywierającą presję na dostawców mięsa i farmerów, aby zabijanie zwierząt odbywało się w sposób szybki i humanitarny. Grandin pokazywała McDonald’s, w jaki sposób sprawdzać i mierzyć poziom brutalności w celu jej eliminacji. Zapewniała praktyczne metody – zamiast retoryki. W rezultacie tej niespotykanej współpracy McDonald’s skłonił cały amerykański przemysł spożywczy do potraktowania dobrobytu zwierząt jako jednego z głównych zagadnień.

Jedną z najbardziej śmiałych wypowiedzi Grandin było stwierdzenie, że w dobrze zarządzanej rzeźni zwierzę ginie w lepszych warunkach niż naturalnie. „Ludzie zapominają, że świat natury jest brutalny. Zwierzęta mogą zginąć w lawinie śnieżnej. Może być susza, w wyniku której umrą z głodu albo zostaną zjedzone przez drapieżniki. Gdybym to ja była zwierzęciem, wolałabym rzeźnię niż  zjadanie na żywca flaków”.

tłum. Tomasz Stawiszyński
 

Shana Penn – feministka, wykładowczyni, publicystka. Wykłada w Graduate Theological Union’s Center for Jewish Studies w Berkeley. Pracuje obecnie nad książką o kobietach w Karcie 77 i Forum Obywatelskim oraz drugą o fenomenie żydowskiego odrodzenia kulturalnego w Polsce. Kieruje Taube Foundation for Jewish Life and Culture, gdzie stworzyła program Jewish Heritage Initiative in Poland. Autorka książki Podziemie kobiet, w której podjęła problematykę statusu kobiet w „Solidarności”. W marcu w Polsce ukaże się jej „Solidarity’s Secret: The Women who Defeated Communism in Poland” nakładem Grupy Wydawniczej Foksal.

Czytaj także:

Kinga Dunin: To nie antysemityzm, to spór etyczny

Piotr Pacewicz: Ubój rytualny rozumu

Michael Schudrich: Nie licytujmy się, jaki sposób zabijania jest najlepszy

Ewa Łętowska: Spór religijny to wygodna etykieta

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij