– Nam nie chodzi tylko o niekaranie kobiet, ale o wolny wybór. Ratowanie naszego życia i zdrowia. O poszanowanie naszej godności, naszych praw. To, że pani Szydło teraz mówi, że nie będzie karać kobiet, to nic nie zmienia – mówiła Ewa Wieliczko w programie Roberta Kowalskiego "Sterniczki w Krytyce Politycznej".

W programie „Sterniczki w Krytyce Politycznej” gościły organizatorki akcji „Ściana furii”.

– Nam nie chodzi tylko o niekaranie kobiet, ale o wolny wybór. Ratowanie naszego życia i zdrowia. O poszanowanie naszej godności, naszych praw. To, że pani Szydło teraz mówi, że nie będzie karać kobiet, to nic nie zmienia – mówiła Ewa Wieliczko w programie Roberta Kowalskiego Sterniczki w Krytyce Politycznej.

Inicjatorka akcji „Ściana furii” – pikiety pod siedzibą Prawa i Sprawiedliwości zorganizowanej w ramach ogólnopolskiego strajku kobiet 3 października – nie kryła swojej satysfakcji w związku z odrzuceniem przez Sejm projektu ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne. – To jest bezpośrednia gratyfikacja. Wyszłyśmy [na ulice], zrobiłyśmy coś i Sejm odrzucił tę ustawę. Ten potencjał, który wyzwolił ogólnopolski strajk kobiet został doceniony. Z mojego punktu widzenia to jest zwycięstwo – mówiła.

Jej zdaniem jednym z głównych obszarów dalszych działań ruchu kobiet powinna być sfera języka, zawłaszczona w kontekście tego, co robią i mówią środowiska prawicowe.

 

– Trzeba zmienić sposób myślenia. Nie można dać się wmanipulować w używanie języka, którego używają organizacje pro-life. Ta ich cała nomenklatura jest bardzo manipulacyjna. Zamiast mówić „płód”, mówią „pacjent prenatalny” – mówiła Ewa Wieliczko w Sterniczkach w Krytyce Politycznej.

Podobnego zdania była Zofia Marcinek, współorganizatorka akcji „Ściana furii”.

– W Sejmie pojawiło się nawet sformułowanie „obywatel prenatalny”. To jest nowomowa zygotariańska. To wpływa na odbiór. Jeśli się słyszy o „nienarodzonym dzieciątku”, „mordowaniu niewinnych dzieci”, to jest to strasznie bezczelne granie na emocjach.

Marcinek uważa, że decyzja rządu Beaty Szydło o odrzuceniu projektu ustawy złożonego przez inicjatywę „Stop aborcji”, była działaniem politycznym. – To nie jest tak, że ten rząd nagle stał się pro-kobiecy. To jest decyzja polityczna, a nie społeczna.

– Cieszymy się [z odrzucenia ustawy], ale to jest sygnał, że mamy przed sobą bardzo dużo pracy. Musimy bardzo dużo jeszcze się nauczyć. Przede wszystkim nie wolno nam stracić tej energii, która się skumulowała – mówiła Marcinek z programie Roberta Kowalskiego.

Jej zdaniem protestom musi towarzyszyć praca u podstaw. – Nie chodzi tylko o to, żeby co dwa tygodnie wychodzić na ulice. Trzeba prowadzić taką pracę, która będzie aktywizować kobiety. Dla wielu pań była to pierwsza sytuacja, kiedy w ten sposób się zaangażowały. Chcemy organizować spotkania, edukować, pomagać.

– Obserwujemy to, co dzieje się w sieci. Powstało mnóstwo stron związanych ze strajkiem kobiet. Jest potrzeba dalszej mobilizacji, takiej bardzo widowiskowej i rewolucyjnej, czyli wychodzenia na ulice. Ale też informacji merytorycznych. W jaki sposób mówić ludziom o tym, że sprzeciw wobec zaostrzania ustawy aborcyjnej to nie jest tylko i wyłącznie chęć dostępu do aborcji na życzenie. I to, jak twierdzą niektórzy, najlepiej co miesiąc – mówiła Zofia Marcinek, współorganizatorka akcji „Ściana furii”.

 

**Dziennik Opinii nr 284/2016 (1484)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij