Miasto

MOCAK wzbudza emocje

Relacja Karoliny Fajkis z jej wizyty w Muzeum Sztuki Nowoczesnej MOCAK w Krakowie.

Działające od 2010 roku Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie, mimo stosunkowo krótkiej historii, uznawane jest za jedno z ważniejszych miejsc, związanych ze sztuką. Cała instytucja znajduje się pod silną ręką dynamicznej i charyzmatycznej dyrektor Marii Potockiej. Przestrzeń wystawiennicza jest największa w Polsce. Mieści zmienianą raz do roku kolekcję MOCAKu oraz pięć wystaw czasowych.

Podczas czerwcowej wizyty miałam okazję zobaczyć najnowszą wystawę MOCAK-u Gender w sztuce, która dla osób nieinteresujących się sztuką może być lekko szokująca. Nie bez przyczyny popularność tej wystawy jest tak duża.

W MOCAK-u zobaczyć można było dzieła Andy’ego Warhola. To nazwisko mówi samo za siebie. To najbardziej popularny artysta popartu – chyba nie ma osoby, która nie widziałaby jego portretu Marilyn Monroe albo puszek zupy Campbell’s. Nie do zapomnienia jest też wystawa Polska-Izrael-Niemcy. Doświadczenie Auschwitz. Problemów z wystawą było i jest, co nie miara. Najpierw wokół Berka Artura Żmijewskiego. Praca została źle przyjęta przez odwiedzających, którzy w różny sposób wyrażali swoje niezadowolenie. Nie tylko oni, bo sprawą zainteresowała się nawet Ambasada Izraela. Na początku, by załagodzić sytuację, umieszczono na ścianie link do pracy. Wzbudziło to protest samego autora, ale także kuratorki wystawy, która uważała, że bez Berka traci ona większy sens. Po długich rozmowach prowadzonych między pracownikami MOCAK-u odseparowano wideo w osobnym pomieszczeniu i przy wejściu umieszczono napis: „Praca budząca kontrowersje, przeznaczona dla osób dorosłych.”

Potwierdza to, że sztuka krytyczna jest trudna i nietuzinkowa. Moja czerwcowa wizyta zbiegła się z innym epizodem. Dzień przed moim przyjazdem do Krakowa opublikowany został list otwarty skierowany przeciwko tejże wystawie. Ich autorami są Lili Haber – przewodnicząca Związku Krakowian w Izraelu i prof. Aleksander Skotnicki – wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. Oboje są szczerze zbulwersowani promującym ją plakatem. Czy można pokazać uśmiechającą się Żydówkę na tle drutów kolczastych w Auschwitz? Dla autorów listów jest ona oznaką całkowitego braku szacunku wobec wszystkich, którzy ponieśli śmierć w tym miejscu. MOCAK nie podejrzewał rozpętującej się burzy. Głosy o możliwym proteście doszły od pobliskiej fabryki Schindlera. Jak widać współpraca muzeum i fabryki nie polega tylko na wspólnym zniżkowym bilecie i niewątpliwej korzyści MOCAK-u z darmowego dowożenia meleksami turystów, którzy chcą zobaczyć sąsiednie muzeum. Na kroki, które miałyby zapobiec skandalowi, było za późno. Zostało więc zorganizowanie debat mających przybliżyć znaczenia plakatu i poszerzenie .

Nie jest to pierwszy ani też ostatni skandal wywołany w galerii sztuki współczesnej. Artyści sporo eksperymentują, a efekty ich pracy napędzają popularność miejsc wystawienniczych, ale także ich samych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij