Oleksij Radynski

Komorowski, ratuj Ukrainę!

Wygląda na to, że parlament Ukrainy postanowił potwierdzić najbardziej makabryczne twierdzenia rosyjskiej propagandy na temat ukraińskiej władzy.

Bronisław Komorowski nie mógł wybrać bardziej niefortunnego dnia dla pierwszego w historii przemówienia polskiego prezydenta w parlamencie Ukrainy. Tuż po wspólnym odśpiewaniu ukraińskiego hymnu i pożegnaniu Komorowskiego deputowani przegłosowali szereg ustaw, które – bez przesady – szybciej mogą przyczynić się do ostatecznego upadku ukraińskiej państwowości niż okupacja rosyjska.

Chodzi o bezprecedensowo głupie ustawy o tak zwanym „potępianiu reżimów totalitarnych” i „zakazie ich symboli”. W skrajnie podzielonym (przede wszystkim  przez różne pamięci historyczne) społeczeństwie te ustawy mogą pokrzyżować jakiekolwiek plany zachowania kontroli nad wschodem Ukrainy. Wygląda na to, że parlament postanowił potwierdzić najbardziej makabryczne twierdzenia rosyjskiej propagandy na temat ukraińskiej władzy.

Mirosław Czech cieszy się, że „jednym cięciem Rada Najwyższa rozstrzygnęła spory wokół problemów najnowszej historii Ukrainy”.

Jak to bywa z „jednym cięciem”, pożegnanie się z „totalitaryzmami” przychodzi w postaci nowego autorytaryzmu.

Otóż używanie symboliki komunistycznej – od toponimiki po cytowanie historycznych działaczy – jest karane pięcioletnim pobytem w więzieniu. Nie dotyczy to działalności naukowej czy edukacyjnej – ale tylko pod warunkiem, że owa działalność nie zaprzecza zbrodniczej naturze władzy w ZSRR. Jeśli, powiedzmy, rozprawa naukowa o radzieckiej awangardzie w sztuce nie zostanie opatrzona zastrzeżeniem, że owa sztuka powstała wbrew zbrodniczej naturze radzieckiej władzy, to o słuszności takiego stwierdzenia będzie debatować nie wspólnota naukowa, tylko sąd.

Są jednak dużo bardziej powszechne i bolesne skutki „zerwania z komunistyczną przeszłością”. Lokalne władze według nowego prawa dostają dziewięć miesięcy, żeby usunąć imiona „przedstawicieli reżimów totalitarnych” z nazw miast, ulic, placów, przedsiębiorstw oraz praktycznie wszelkie radzieckie pomniki. Odłóżmy kwestię tego, ile ta niezbędna w czasach kryzysu zmiana będzie kosztować ukraińską gospodarkę – niewykluczone, że po owych dziewięciu miesiącach ukraińska gospodarka po prostu przestanie istnieć. Ale skutki tej historycznej decyzji już od dziś będą odczuwane w miastach takich jak na przykład Dniepropetrowsk. Czy ktoś zapytał mieszkańców tego miasta, czy chcą pożegnać się z jego nazwą? Czy ktoś zbadał, jak owa zmiana wpłynie na dynamikę proukraińskich nastrojów?

Ze zmianą nazw takich miast jak Artemiwsk, który znajduje się kilkadziesiąt kilometrów od linii frontu, wszystko jest jasne – to z pewnością najważniejsze, o czym od kilku miesięcy marzą jego mieszkańcy.

Na tym darmowe prezenty od ukraińskiego parlamentu dla propagandy rosyjskiej się nie kończą. Wiadomo, że walka z symbolami i ideologią komunistyczną służy tylko jednemu celowi – umocnieniu skrajnej prawicy. Ale w kontekście Ukrainy staramy się o tym nie mówić, by nie schlebiać podpalaczom wojennym z Kremla. Na razie, niestety, Kremlowi najbardziej konsekwentnie schlebiają sami ukraińscy deputowani. I jeszcze jak wytłumaczyć to, że nowe prawo o „potępieniu reżimów totalitarnych” usuwa z kodeksu karnego przepis o odpowiedzialności za publiczne zaprzeczanie faszystowskim zbrodniom przeciwko ludzkości? W nowej redakcji, przestępstwem jest tylko produkowanie, dystrybucja i publiczne używanie symboliki nazistowskiej.

Ustawy uchwalone tuż po przemówieniu Komorowskiego zawierają jeszcze tyle absurdalnych szczegółów, że nawet niektórzy z najbardziej wojowniczych deputowanych – na przykład Dmytro Tymczuk – już zapowiedzieli, że należy wprowadzić do nich poprawki. Niestety, niezależnie od tego, jaki będzie ich ostateczny kształt, mogą mieć tylko jeden bezpośredni skutek dla społeczeństwa ukraińskiego – zwiększenie liczby sympatyków separatystów we wschodnich regionach Ukrainy. Kolejnym skutkiem – w dłuższej perspektywie – będzie zrażenie sobie Polski jako sojusznika Ukrainy z powodu kontrowersyjnej ustawy o żołnierzach UPA, która m.in. wprowadza karę za lekceważenie ich walki – też uchwalonej tym samym „jednym cięciem”. Czy da się wymyślić lepszą reklamę Ruchu Narodowego w roku polskich wyborów?

Komorowski w Kijowie powiedział, że Zachód będzie bezpieczny, gdy bezpieczna będzie Ukraina. Jeśli naprawdę mu na tym zależy, powinien naciskać na swojego ukraińskiego kolegę, żeby zawetował ustawy, które Ukrainę niszczą.

** Dziennik Opinii nr 103/2015 (887)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij