Hanna Gill-Piątek

Cycki, które ratują życie

Drogowiec to zwykle mężczyzna, który dba o innych mężczyzn, kierowców. Bo kobiet kierowców w Polsce w powszechnym przekonaniu nie ma.

Drogowiec to ktoś, komu wolno więcej. Zależy wszak od niego rzecz najważniejsza: to, by kierowcy mogli korzystać ze swojego niezbywalnego, świętego i zapisanego we wszechświatowej konstytucji prawa do przemieszczania się samochodem. Drogowiec dba również o to, aby ten samochód było gdzie postawić, najlepiej w odległości nie większej niż 20 metrów od aktualnie odwiedzanego miejsca. Zatem kiedy już usiądziesz na stołku drogowca, samorządowym, centralnym czy biznesowym, znaj swoje prawa i czyń sobie ziemię poddaną. Powszechne zasady są dla mięczaków, ty wyznaczasz tu swoje reguły.

Wrogami drogowca są piesi, rowerzyści i inne pyłki łkające o swoich prawach do przestrzeni w mieście. Przestrzeń ta stanowi rezerwę pod śmiałe trasy i rozległe parkingi. Ich można olać, w końcu na drogowców się nie głosuje. Czasem też na światłej drodze staną mu tacy, co nie chcą w imię postępu oddać za marne grosze dobytku, bo drogowiec przeciął go kreską na planach nowej autostrady. Ale i na tych jest sposób, bo święte prawo własności maluczkich ogranicza na szczęście specustawa drogowa. Jedno pismo i wypad, miesiąc na wyprowadzkę.

Drogowiec to zwykle mężczyzna, który dba o innych mężczyzn, kierowców. Bo kobiet kierowców w Polsce w powszechnym przekonaniu nie ma. To znaczy są, ale takie śmieszne, haha, zobacz jak baba parkuje. Żeby planując przestrzeń, ułatwić jej wyjście z wózkiem z samochodu, to już nie ma takich kokosów. A właściwie nie ma myślenia o tym, że kobietom się coś od infrastruktury należy. Jak za mała, niech się wychyla, żeby zobaczyć światła na skrzyżowaniu. Niech wysiada, żeby wyjąć bilet z bramki na autostradzie. Jak za tęga, to na parkingu nie wyjdzie z samochodu. Wszyscy się pośmieją.

No. Drogowiec nam zbuduje, wyasfaltuje i zadba o przecięcie wstęgi przez Odpowiednie Osoby dbające, by długo cieszył się urzędem. Teraz przychodzi czas na naukę. W końcu po takich ładnych drogach za miliony, a nawet miliardy byle kto nie może jeździć. Zatem strzelamy fajną kampanię o bezpieczeństwie na drogach, a kasę na nią bierzemy z Unii. Zresztą na wszystko bierzemy z Unii, co nam się potem zwraca w Kossakach i zegarkach od podwykonawców. A żeby to tylko te zegarki były.

Nazywamy naszą kampanię „Zaufajne drogi”, bo ma być zajefajnie, czyli zajebiście. Czerpiemy z kieszeni programów Infrastruktura i Środowisko oraz z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Żeby było młodzieżowo, cool i w ogóle z biglem, zatrudniamy twórców kreskówki Włatcy móch, a przynajmniej kogoś, kto potrafi jej styl podrobić. I do dzieła.

Efekt jest porażający, ale nie z punktu widzenia drogowca. Z jego perspektywy wszystko jest w porządku. Oto dwóch facetów, a jakże, jedzie drogą i widzi wysepkę z przejściem dla pieszych. Zwalniają, ponieważ na pasy wkraczają cycki. I są to nie lada cycki, cycki de luxe, wielkie i opięte różową sukienką. „Jak idą pieeesi, to zawsze stop” – mówi pasażer. „Ty, lukaj” – kierowca dostaje spiralek zamiast oczu – „Już poszły, rusz się, dzięciole!” – pogania go kolega. One poszły. Cycki. Przepraszam, pieeesi. A właściwie „piełsi”, bo tak wymawia ten wyraz lektor w kampanijnym filmiku: „Jak idą piełsi, to się staje”. Szkoda, że nie po prostu „staje”, bez „się”, byłoby jeszcze śmieszniej.

Pod tym wszystkim loga unijnych funduszy. Wchodzę na ich strony i czytam o polityce równościowej. Czytam o obowiązku walki ze stereotypami płciowymi i zwalczaniu dyskryminacji ze względu na płeć. O unikaniu podkreślania kulturowych ról kobiet i mężczyzn. A potem wracam do kampanii, którą za te fundusze zrobiła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) i nic już nie rozumiem. Bo ciągle widzę cycki, które ratują życie. Bez nich na pasach ani rusz.

Napisałam w tej sprawie do GDDKiA prosząc o dostęp do informacji publicznej, bo chciałabym wiedzieć, ile wydano na tę kampanię. Poprosiłam też o wytłumaczenie, w jaki sposób „piełsi” spełniają wymagania grantodawców dotyczące równego traktowania. Widzę, że nie tylko ja. I naprawdę jestem ciekawa odpowiedzi.

Być może okaże się, że następnymi wrogami drogowców jesteśmy my, kobiety. Z wyjątkiem tych cycatych, które nadają się do postawienia na każdych pasach. I wtedy marny nasz los, bo szybko uchwali się następną specustawę, która zniesie wszelkie niepotrzebne unijne wymogi. Bo kto to widział, żeby baby hamowały takie zabawne kampanie. Niech dają cycki i wynoszą się z drogi.

Czytaj także:

Przeciw seksistowskiej kampanii informacyjnej „Zaufajne drogi”

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij