Tomasz Piątek

Biedni bogacze

Kolenda-Zaleska pisze, że Kaczyński obraził swoich żywicieli biznesmenów. Czym ich obraził? Ano mówiąc, że należy podnieść pensje pracowników.

Był taki węgierski pisarz, Mór Jókai (w Polsce zwany niekiedy Maurycym Jokaiem). Pisał jak Aleksander Dumas na kwasie: powieści przygodowo-monstrualno-depresyjne. Jedna z jego książek miała tytuł Biedni bogacze. Nie wiem, czy Katarzyna Kolenda-Zaleska czerpie natchnienie z Jokaia, ale jej komentarz brzmi jak pisany na kwasie. Nazywa się: Kaczyński obraża biznesmenów, czyli, mówiąc inaczej, Biedni bogacze.

Zaczyna się nieźle: „Było tak, jakby kibic Wisły na stadionie Legii wznosił okrzyk «Wisła pany!» albo gdyby na uroczystym przyjęciu gość krytykował starania kulinarne gospodarzy. Tak można odebrać zachowanie Jarosława Kaczyńskiego na spotkaniu z przedsiębiorcami w Krynicy. Pojechał tam chyba wyłącznie po to, by ich obrazić”.

No cóż, tak się składa, że kibice Wisły na stadionie Legii nieraz krzyczą «Wisła pany!», po to są tak zwane trybuny dla gości. I nie ma w tym nic złego. W ogóle byłoby świetnie, gdyby kibice krzyczeli tylko «Wisła pany!», a nie na przykład „Szechter do gazu!”. Byliby wtedy kibicami, a nie tym, czym teraz są. Ciekawsza jest jednak druga część pierwszego zdania. Wynika z niej, że polityk powinien być wdzięczny biznesmenom, bo ci go karmią. No cóż, zapewne tkwi w tym jakaś głęboka prawda, która wyskoczyła z podświadomości Kolendy-Zaleskiej, przebiła się przez barierę obłudy za pomocą niezręcznej metafory, a teraz stoi przed nami naga w swoim wstydzie.

Ale wróćmy do meritum: biedni bogacze, biedni biznesmeni, karmią i goszczą polityków włącznie z Kaczyńskim, a ten im mówi „fe”. Muszą być bardzo wrażliwi na krzywdę, skoro tak to przeżywają. Na własną krzywdę. Na szczęście – jak sugeruje pierwsza część zdania – potrafią także przywalić.

Kolenda pisze, że Kaczyński obraził swoich żywicieli biznesmenów. Czym ich obraził? Ano mówiąc, że należy podnieść pensje pracowników. „Przedsiębiorcy byli poruszeni” – o biedni, że jeszcze raz powtórzę – „w końcu perspektywa wygrania przez PiS wyborów jest, a raczej była, całkiem realna. Propozycje prezesa są szkodliwe i budzą strach. No bo jak inaczej rozumieć zapowiedź, że państwo powinno zmuszać przedsiębiorców do podnoszenia płac?”.

Niestety, pani Katarzyno, jakoś tak jest, że polityk, który zapowiada wzrost płac, ma realne szanse wygrać. Nie da się z tym nic zrobić, pani Katarzyno, chyba że się zlikwiduje demokrację. Niech się pani nad tym zastanowi: w rozwiniętych krajach demokratycznych demokrację likwiduje się za pomocą mediów.

Z perspektywy likwidacji demokracji propozycje Kaczyńskiego rzeczywiście są szkodliwe. Podniesienie płac mogłoby ożywić popyt wewnętrzny, poprawić kondycję naszej gospodarki i polepszyć los milionów ludzi, ale przecież nie od tego polityka jest. Polityka jest od tego, żeby biednym biznesmenom zebranym w Krynicy dać więcej kasy, bo tacy są biedni.

Chociaż być może źle oceniam Kolendę-Zaleską. Być może kieruje nią poczucie przyzwoitości. Gdyby tak podnieść pensje wszystkim pracownikom w Polsce, strach pomyśleć, ile by zarabiała. Swego czasu portal Praca.wp.pl umieścił ją w pierwszej dziesiątce najlepiej zarabiających dziennikarzy, wśród tych, co zarabiają 60 albo i 80 tysięcy miesięcznie. Co więcej, w 2011 roku Forbes wycenił wartość reklamową Kolendy-Zaleskiej na 320 tysięcy złotych. To więcej niż Edyta Górniak, Dariusz Szpakowski, Michał Żebrowski czy Marek Niedźwiedzki.

Ktoś, kto ma taką sytuację życiową, może łatwo dojść do wniosku, że ludzie zarabiają za dużo.

Spieszę więc z wyjaśnieniem: w Polsce poza panią i kolegami z listy żyje jeszcze jakieś czterdzieści milionów ludzi (no, może trochę mniej, bo sporo wyjechało – ciekawe dlaczego?). Większość z nich zarabia w okolicach tak zwanej dominanty, czyli jakieś 1500 zł netto. A są tacy, co na zleceniu czy na dziele robią sześć dni w tygodniu za 900 złotych.

Boli panią serce na myśl o tym, że rząd mógłby tych biednych biznesmenów do czegoś zmuszać, na przykład do podniesienia pensji. Znowu więc spieszę wyjaśnić: rząd już to robi. Rząd ustawowo wyznacza płacę minimalną, poniżej której nie wolno zejść. W ten sposób zmusza pracodawców do płacenia najgorzej uposażonym pracownikom zawrotnej kwoty 1181 złotych. Podkreślam: zmusza ich – bo gdyby pracodawcy mogli płacić mniej, to płaciliby mniej. Najlepszym dowodem jest to, że i tak próbują to robić, omijając ustawę poprzez zatrudnienie śmieciowe.

Byłoby zatem fajnie, gdyby rząd pozmuszał pracodawców trochę bardziej. Bo na razie rocznie pracujemy o sto godzin więcej niż Portugalczycy, mamy podobną do nich wydajność pracy, a zarabiamy dwa razy mniej niż oni. Myślę, że po ćwierćwieczu chorego turbokapitalizmu à la Balcerowicz moglibyśmy wreszcie przestać być Chińczykami Europy.

Problem z Kaczyńskim nie polega więc na tym, że robi kuku biednym biznesmenom, ani na tym, że wypomina im PRL-owskie korzenie (im więcej czasu mija, tym ta obsesja ma coraz mniejsze znaczenie). Problem polega na tym, że Kaczyński przed wyborami obiecuje nam różne rzeczy, a po wyborach nagle o wszystkim zapomni i znowu zafunduje nam Gilowską (już zapowiedział, że nie wyklucza jej kandydatury na ministra finansów) albo inną posłuszną marionetkę pracodawców i rynków finansowych.

Pani Katarzyno, mam propozycję: niech pani spróbuje przeżyć rok za 1500 złotych miesięcznie, mając jeszcze kogoś na utrzymaniu, w jakiejś wynajętej klitce, na przykład w Łodzi. Myślę, że to doświadczenie mogłoby być prawdziwą odskocznią w pani karierze – odskocznią ku czemuś lepszemu.

www.tomaszpiatek.pl
 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Piątek
Tomasz Piątek
Pisarz, felietonista
Pisarz, felietonista. Ukończył lingwistykę na Universita’ degli Studi di Milano. Pracował w „Polityce”, RMF FM, „La Stampa”, Inforadiu, Radiostacji. Publikował w miesięczniku „Film” i w „Życiu Warszawy”. Autor wielu powieści. Nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka "Antypapież" (2011) i "Podręcznik dla klasy pierwszej" (2011).
Zamknij