Oleksij Radynski

Chelsea Manning, czyli poszerzanie pola walki

Co pozostanie w głowie przeciętnego odbiorcy mediów po ogłoszeniu tego wyroku?

Co pozostanie w głowie przeciętnego odbiorcy mediów po ogłoszeniu tego wyroku? Przede wszystkim oświadczenie oskarżonego, że jest kobietą o imieniu Chelsea. Co z kolei pozostanie w głowie tegoż odbiorcy po aferze z zatrzymaniem Davida Mirandy, partnera Glenna Greenwalda, dziennikarza współpracującego z Edwardem Snowdenem? Przede wszystkim to, że Glenn Greenwald jest gejem.

Można tym się oburzać czy z tego się cieszyć, ale media działają właśnie tak, a nie inaczej. Czy z tego coś wynika poza uciechą dla prawicowych felietonistów, którzy mogą teraz tłumaczyć „zdradę” Manninga jego problemami z tożsamością płciową, a rewelacje Greenwalda w „Guardianie” – gejowskim spiskiem przeciwko wojsku i wywiadowi?

Można się też spodziewać narzekań z lewej strony. Na przykład, że coming out Manninga odwrócił uwagę od skandalicznego faktu, że dostał(a) on(a) 35 lat więzienia za ogromną przysługę, którą zrobił(a) nam wszystkim. Że zamiast walki o uwolnienie Manninga (Manning), zaczęła się walka o to, żeby dostał(a) w więzieniu pozwolenie na terapię hormonalną. Że musimy pilnować używania rodzaju żeńskiego w rozmowach o Manningu (Manning), zamiast walczyć z opresyjnością systemu, której skalę ujawnił(a). 

Faktem jest, że ujawnienie setek tysięcy tajnych dokumentów okazało się desperackim czynem zestresowanego chłopaka, który zemścił się w ten sposób za systemowe olewanie przez dowództwo wojskowe jego problemów genderowych. To oczywiście nie umniejsza w niczym jego prawdziwie bohaterskiego czynu, ale może się okazać przedmiotem licznych manipulacji – nie tylko na prawicy.

Dla ruchów LGBT coming out Manninga może być sukcesem porównywalnym z legalizacją małżeństw jednopłciowych. Ale sprowadzanie tej postaci do „ruchu jednej sprawy” – choćby i najsłuszniejszej – zrobiłoby jej wielką krzywdę.

Bo historia Chelsea Manning może posłużyć zarówno do ograniczenia pola walki – jak i do jego poszerzenia.

Jak zwiększyć oddziaływanie tej sprawy i nie pozwolić na jej marginalizację? Ruch LGBT mógłby dzięki niej spełnić najgorsze fantazje prawicy o gejowskim spisku, który nigdy nie ogranicza się do obrony własnych praw i ingeruje we wszystkie sfery życia społecznego z własną agendą. Tylko że ta agenda musiałaby być rzeczywiście szersza niż małżeństwa jednopłciowe czy zwalczanie homofobii.

Równie ważnym postulatem tego ruchu mógłby stać się na przykład sprzeciw wobec inwigilacji w internecie. Społeczność LGBT ma swoje partykularne powody, by obawiać się całkowitego zaniku internetowej prywatności. Te powody na pewno spotkają się ze zrozumieniem większości. Każdy użytkownik internetu ma w końcu swoje sekrety.

Walka o wolność w internecie byłaby świetnym powodem, żeby wcielać w życie prawicowe strachy przed „homoseksualną dyktaturą”. Gdyby ta „dyktatura” powstrzymała łamanie prawa i nieograniczoną kontrolę w internecie, a przy okazji bardziej martwiła się o ludzi niż o korporacje, chętnie bym ją poparł.

Czytaj także:

Manning nie powinien już spędzić ani dnia dłużej w więzieniu

Katarzyna Szymielewicz, Oddolne protesty, polityczne uniki

Jakub Dymek, Manning, bohater nietypowy

Bradley Manning, Reakcja opinii publicznej dodała mi otuchy

Przepraszam wszystkich, których skrzywdziłem – samokrytyka Bradleya Manninga i komentarz Marka Jedlińskiego.

Marek Jedliński, Szpiedzy tacy jak my


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij