Oleksij Radynski

Kolejna lewacka prowokacja

„Prowokacja środowisk lewicowych pod adresem środowisk prawicowych” – powiedział dyrektor galerii BWA we Wrocławiu o odwołanej przez niego projekcji filmów Tomasa Rafy o nowym nacjonalizmie w Europie. W dziejach polskiej „wyższej szkoły symetrii” wypowiedź ta zajmie pewnie miejsce tuż obok umysłowych ćwiczeń ministra Gowina na temat Krytyki Politycznej, rzekomo groźniejszej od zwolenników Ku-Klux-Klanu. Jedyną ulgą jest to, że już w przyszły poniedziałek Polska ma szansę przestać być krajem, w którym minister sprawiedliwości uważa wydawanie lewicowych czasopism za działalność równie szkodliwą, co zabijanie obcokrajowców na ulicach. Kierownikom publicznych instytucji sztuki będzie może dzięki temu trudniej nazywać przegląd filmowy „prowokacją” na tej tylko podstawie, że tego samego dnia przez miasto ma przejść pochód skrajnej prawicy.

Ulegając regułom gry narzuconym przez zwolenników Wielkiej Polski Narodowej, instytucje artystyczne tworzą nowe symetrie, podziały i antagonizmy – tak samo irracjonalne jak równania Gowina. Weźmy np. antagonizm „publiczna instytucja, niemająca cienia obaw przed poruszaniem tzw. trudnych tematów, kontra środowiska stronnicze i ideologicznie zaangażowane”. Problem polega na tym, że wcale nie każdy „trudny temat” można poruszyć, unikając zaangażowania ideologicznego. W przeciwnym wypadku do rozmowy poruszającej temat przemocy na tle rasistowskim należałoby zaprosić również tych, którzy ową przemoc stosują. A tego sobie nie życzą nawet te instytucje, które mają odpowiednie środki, żeby uchronić się przed niepożądanymi gośćmi. To właśnie na brak takich środków powoływał się szef galerii BWA, tłumacząc się z odwołania pokazu. I to właśnie w tych środkach, a nie w tworzonych sztucznie symetriach i antagonizmach, tkwi może sedno sprawy.

Puenta tekstu w „Gazecie Wyborczej” poświęconego „aferze wokół filmów Rafy” została klarownie sformułowana w jednym z jego śródtytułów: „Gdzie pieniądze na policję?”. „Wyborcza” donosi, że władze Wrocławia zapowiedziały przekazanie dodatkowego miliona złotych dla policji na zwalczanie rasizmu i ksenofobii. Trzy czwarte z tego miliona ma iść na miejski monitoring, reszta – „na zatrudnienie nowych funkcjonariuszy rozpracowujących środowiska ekstremalne” (czyli, najprawdopodobniej, na ludzi obsługujących nowy wspaniały sprzęt do monitoringu). Zdaniem „Wyborczej” największym problemem jest to, że ten milion złotych jeszcze nie wpłynął na konto wrocławskiej policji.

Zanim pieniądze zejdą z konta włodarzy miasta, jej członkowie powinni zapoznać się z badaniami dotyczącymi monitoringu, z których wynika, że wdrażanie tej technologii nie powoduje ani wzrostu realnego bezpieczeństwa mieszkańców, ani nawet wzrostu poczucia bezpieczeństwa – przede wszystkim dotyczy to krajów tak totalnie monitorowanych jak Wielka Brytania. Powoduje natomiast skutki uboczne. Kiedy na przykład wrocławscy narodowcy postanowią ukarać kogoś za jego kolor skóry czy poglądy polityczne, w mieście całkowicie monitorowanym przez kamery policyjne prawdopodobieństwo szybkiej interwencji przypadkowych świadków będzie dużo mniejsze – przecież policja wszystko widzi. Niestety nie na wszystko reaguje.

W medialnej burzy wokół odwołanego przeglądu filmów Rafy zapomniano właśnie o twórczości tego filmowca, która może podpowiedzieć dużo mniej kosztowne środki przeciwdziałania przemocy skrajnej prawicy. Filmy Rafy są czymś w rodzaju monitoringu zaangażowanego, który skupia się na badaniu rzeczywistych, widocznych, namacalnych przejawów działania ideologii opartej na przemocy i wykluczeniu. Rafa dokumentuje marsze i pochody organizacji ksenofobicznych i neonazistowskich oraz skutki działania instytucjonalnego rasizmu w Europie – np. getta dla Romów na Słowacji. Co ciekawe, filmy Rafy, uznane we Wrocławiu za lewacką prowokację, powstały na Słowacji w ramach projektu Koszyce – Europejska Stolica Kultury 2013.

Na koniec więc pozwolę sobie na kolejną lewacką prowokację. Zwracam się do miejskiej rady Wrocławia z propozycją skierowania miliona złotych przeznaczonego dla policji na działania artystyczne dotyczące „trudnych tematów”, przede wszystkim – przemocy na tle ideologicznym. To będzie dopiero działanie na miarę Europejskiej Stolicy Kultury. 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij