Oleksij Radynski

Czy filmowcy mogą się nie angażować?

Tydzień temu komitet śledczy Federacji Rosyjskiej przeszukał mieszkanie dokumentalisty Pawła Kostomarowa, współtwórcy projektu filmowego Srok. Słowo „srok” ma w języku rosyjskim dwa znaczenia – to pobyt w więzieniu albo kadencja, na przykład prezydencka.

W projekcie oprócz Kostomarowa wziął udział inny słynny reżyser, Aleksandr Rastorgujew, oraz dziennikarz telewizyjny Aleksiej Piwowarow. Na bieżąco dokumentują sytuację polityczną w Rosji, rozpowszechniając swoje reportaże z pomocą Youtube’a. Ten projekt różni się od mnóstwa podobnych przedsięwzięć medialnych przede wszystkim skalą – co tydzień pojawia się kilka nowych filmów – oraz zasięgiem tematycznym.

Srok z bliska śledzi życie codzienne najważniejszych rosyjskich opozycjonistów (Siergieja Udalcowa, Eduarda Limonowa, Aleksieja Nawalnego, Jewgienii Czirikowej etc.). Docierają też za kulisy władzy, tworząc sylwetki działaczy proputinowskich (na przykład niesławnego szefa Centralnej Komisji Wyborczej Wladimira Czurowa czy byłego koordynatora kremlowskich młodzieżówek Wasilija Jakiemenki).

Autorzy projektu Srok udostępnili do wolnej internetowej dystrybucji swoje relacje z najważniejszych społecznych konfliktów w Rosji, których w ostatnim czasie nie brakowało – od procesu Pussy Riot po likwidację skutków powodzi na Kubaniu.

A jednak osią projektu siłą rzeczy pozostaje śledzenie rosyjskich protestów ulicznych. Pierwszy filmik został nakręcony 6 maja, podczas masowych starć z policją, które teraz służą jako pretekst do represji przeciwko losowo wybranym aktywistom politycznym w ramach tzw. sprawy błotnej (od placu Błotnego, gdzie odbywały się protesty). Film został obejrzany kilkaset tysięcy razy, a wśród jego widzów znalazły się też służby specjalne.

Podczas przeszukania w mieszkaniu Pawła Kostomarowa materiały do filmu zostały skonfiskowane, samego reżysera zaś dołączono do „sprawy błotnej” jako świadka. Można by w tym odnaleźć swoistą wywrotową logikę – kim jest Kostomarow, jak nie świadkiem najważniejszych wydarzeń w rosyjskim życiu politycznym ostatniego roku? – gdyby nie zaskakująca łatwość, z jaką rosyjskie organy ścigania zmieniają świadków w oskarżonych.

Skonfiskowanie materiałów Sroku wywołało burzę w rosyjskich mediach, choć, jak się wydawało, trudno je zadziwić jakkolwiek absurdalnym zachowaniem władzy. Pytanie o sens tej akcji padło podczas spotkania premiera Miedwiediewa z czołowymi rosyjskimi dziennikarzami (znalazł się wśród nich m.in. Piwowarow). W transmisji na żywo Miedwiediew odpowiedział w swoim zwykłym neutralnym stylu, ale tuż po jej zakończeniu, już w nieformalnej rozmowie z Piwowarowem, nazwał inicjatorów przeszukania „kozłami”. Projekt, który zaczynał się jako dokument obserwujący rosyjską grę o władzę, stał się jej aktywnym uczestnikiem.

To już jednak wykraczało poza intencje autorów filmu. W oświadczeniu wydanym po konfiskacie materiałów filmowych ogłosili, że na jakiś czas zawieszają pracę nad projektem, ponieważ „podważono jedną z zasad dokumentu: autor nie może być uczestnikiem filmowanych wydarzeń”. Kilka dni później śledczy zwrócili reżyserowi wszystkie materiały. Autorzy Sroku zapowiedzieli, że już nie będą zamieszczać relacji w internecie, stworzą na ich podstawie pełnometrażowy dokument.

Trudno stawiać im – pozostającym pod ciągłą policyjną presją – jakiekolwiek zarzuty, że wycofali się z udziału w konflikcie, który dokumentują. Tym bardziej że nieaangażowanie się po żadnej ze stron jest regułą, którą uporczywie wbija się filmowcom do głów od samego początku studiów – nie tylko w Polsce.

Problem w tym, że ta zasada – „autor nie może być uczestnikiem filmowanych wydarzeń” – jest nie do utrzymania w świecie, gdzie kamera filmowa stała się niezbędnym atrybutem każdego ruchu obywatelskiego.

Filmowca, który kręci swoje materiały w celu archiwizowania jakiejś historii, łączy z aktywistą medialnym prowadzącym relację na żywo przede wszystkim to, że już sama obecność ich kamer w centrum wydarzenia zmienia jego kształt. Zapobiega siłowemu rozwiązaniu, dyscyplinując jego uczestników, lub odwrotnie – prowokuje.

Autorzy Sroku zrobili olbrzymi krok ku wymazaniu granicy między aktywistą i archiwistą. Teraz, po brutalnej interwencji władzy, to wyzwanie muszą podjąć inni.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij