Kraj

Oświadczenie w sprawie praw zgwałconej 11-latki

Polskie prawo antyaborcyjne należy do najostrzejszych w Europie, a mimo to jest z trudem egzekwowane z powodu lekarzy(rek) pogardzających swymi pacjentkami.

Kilka dni temu opinią publiczną wstrząsnęła sprawa dwóch nastoletnich chłopców, którzy zgwałcili jedenastoletnią kuzynkę. Wskutek gwałtu pokrzywdzona zaszła w ciążę, zaś jej rodzice wystąpili o zgodę na aborcję. Zgodnie z informacjami podawanymi przez media, sąd wyraził na to zgodę.

Upublicznienie informacji o przestępstwie i zgodzie sądu na przeprowadzenie zabiegu przerwania ciąży spowodowało niepokojące reakcje. W atmosferze nagonki konserwatywni publicyści moralizują, aby dziewczynka donosiła ciążę, wbrew swojej woli, mimo krzywd, jakich doznała w wyniku przemocy seksualnej, i bez względu na psychiczne i fizyczne konsekwencje ciąży i porodu.

Podawane są przy tym nieprawdziwe informacje z zakresu zdrowia kobiet, np. o tzw. „syndromie postaborcyjnym”, którego istnienie nigdy nie zostało udowodnione. Wprowadzanie opinii publicznej w błąd za pomocą zmanipulowanych „twierdzeń naukowych” w celu zmuszenia 11-letniej dziewczynki do noszenia ciąży niechcianej i zagrażającej jej zdrowiu i życiu oraz opatrywanie tego wyrazami troski o nią, uważamy za wyraz ogromnej hipokryzji i mizoginii.

Pragniemy wyrazić oburzenie pogardą dla cierpienia tej dziewczynki i arogancją, z jaką po raz kolejny zarządza się kobiecym ciałem dla własnych interesów i przekonań.

Warto w tym kontekście przypomnieć nagonkę wymierzoną w 2008 r. w 14-latkę z Lublina, która po otrzymaniu zgody na terminację ciąży powstałej w wyniku gwałtu była prześladowana przez aktywistów/ki ruchu antyaborcyjnego. Wykonania zabiegu najpierw odmówił lekarz lubelskiego szpitala im. Jana Bożego, namawiając jednocześnie matkę i dziewczynkę na konsultację z księdzem. Następnie wykonania zabiegu odmówiła jedna z warszawskich placówek, pod którą dziewczynka i jej matka zostały „w imię życia” zaatakowane przez dwójkę aktywistów. Wezwany na miejsce zdarzenia policjant przedstawił matce dziewczyny postanowienie lubelskiego sądu o ograniczeniu jej praw rodzicielskich, a nastolatkę umieścił w pogotowiu opiekuńczym. Ostatecznie, po interwencji ówczesnej ministry zdrowia, udało się uzyskać zgodę na aborcję. Zabieg wykonano w Gdańsku co upubliczniła Katolicka Agencja Informacyjna wbrew woli osób zainteresowanych.

W 2012 r. dziewczynka i jej matka wygrały proces przeciw Polsce w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, który orzekł, że Polska naruszyła przepisy europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności dotyczące zakazu nieludzkiego i poniżającego traktowania, prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, a także prawa do wolności i bezpieczeństwa osobistego. Była to jedna z kilku przegranych przed Trybunałem przez Polskę spraw związanych z dostępem obywatelek do legalnej aborcji, prawa do odwołania od decyzji lekarza(rki) i zachowania tajemnicy lekarskiej.

W ostatnich dniach upubliczniona została tzw. „Deklaracji wiary lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej”, w której lekarze deklarują, że będą odgórnie, bez względu na indywidualny stan zdrowia (w tym stan zdrowia psychicznego), potrzeby oraz prawo do samostanowienia i wolność sumienia pacjentek odmawiać kobietom przeprowadzenia określonych zabiegów i udzielenia świadczeń z zakresu zdrowia reprodukcyjnego. Takie działania już są podejmowane, nie tylko w sprawach związanych z przemocą seksualną: 8 czerwca tygodnik „Wprost” zamieścił artykuł o profesorze Chazanie, który odmówił zgodnej z prawem aborcji powołując się na klauzulę sumienia. Znana jest także sprawa Alicji Tysiąc, w której brak procedury odwołania się od odmowy przeprowadzenia zabiegu został uznany przez Trybunał w Strasburgu za naruszenie praw człowieka.

W kontekście opisanych wyżej historii oraz tzw. „deklaracji wiary” coraz bardziej istotna staje się kwestia realnego zapewnienia przez państwo polskie swobodnego dostępu swoim obywatelkom do wszystkich zgodnych z prawem świadczeń medycznych.

Przypominamy, że aborcja w przypadku ciąży będącej wynikiem przestępstwa, zagrożenia dla zdrowia lub życia kobiety oraz nieodwracalnych wad płodu jest w Polsce zabiegiem legalnym.

Państwo polskie jest zatem zobowiązane do zapewnienia swoim obywatelkom możliwości skorzystania z tego świadczenia medycznego. Co więcej, większość społeczeństwa popiera przeprowadzanie zabiegów przerwania ciąży w tych przypadkach (wg badań CBOS z 2012 r. 78% Polek i Polaków popiera prawo do przerwania ciąży będącej wynikiem gwałtu).

Domagamy się od ministra zdrowia wprowadzenia procedur zabezpieczających prawo kobiet do przysługującej im opieki medycznej, w tym do przerwania ciąży w sytuacjach określonych prawem. Polskie prawo antyaborcyjne należy do najostrzejszych w Europie, a mimo to jest z trudem egzekwowane z powodu lekarzy(rek) pogardzających swymi pacjentkami. Jest to szczególnie dramatyczne, gdy w grę wchodzi dobro dziewczynek i kobiet poszkodowanych gwałtem. Prawo powinno być zmienione w kierunku zapewnienia im pełnej i ogólnodostępnej opieki zdrowotnej oraz ochrony przed działaniami ludzi, którzy własną mizoginię nazywają sumieniem, stosując metody zastraszania i publicznej nagonki. Domagamy się również jasnych procedur i wyciągania konsekwencji wobec osób winnych łamania tajemnicy lekarskiej (udostępniania informacji o stanie zdrowia i przeprowadzonych zabiegach osobom niepowołanym, w tym przedstawicielom Kościoła katolickiego, aktywist(k)om antyaborcyjnym i mediom). Przypominamy, że minister zdrowia ma obowiązki wobec pacjentek i obywatelek, nie wobec biskupów, i nie wobec fanatyków. Ma obowiązek zapewnić dostęp do należnych świadczeń zdrowotnych i zachowania tajemnicy lekarskiej wszystkim, w tym kobietom i zgwałconym dzieciom.

Jednocześnie wyrażamy zdecydowany sprzeciw wobec publicznego oceniania ofiar gwałtu i narzucania im sposobu radzenia sobie z traumą i jej skutkami. Dziennikarze(rki) i publicyści(stki), którzy roszczą sobie prawo do decydowania o życiu i zdrowiu 11-letniej ofiary gwałtu, w praktyce realizują te same cele co sprawcy przemocy seksualnej, tj. dominacji i władzy nad kobiecym ciałem. Jednak w przeciwieństwie do nieletnich sprawców robią to z pozycji moralnych autorytetów broniących najważniejszych wartości. Chcą oni realizować swoje ideologiczne cele kosztem ofiar przemocy seksualnej, co w publicznej debacie nie powinno mieć miejsca.

My, niżej podpisani i podpisane:

Codziennik Feministyczny

Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny

Fundacja Feminoteka

Fundacja Karat

Głosy Przeciw Przemocy

Hollaback! Polska

Porozumienie Kobiet 8 Marca

Stowarzyszenie Pro Femina

StrefaKobiet.org

Fundacja La Strada

Fundacja Pozytywnych Zmian

Furia. Nieregularnik lesbijsko-feministyczny

Krytyka Polityczna

***

Komentarz Ewy Rutkowskiej:

Media piszą o gwałtach, potwornych nadużyciach w Indiach. Tu widać oburzenie, potępienie dla sprawców i dla polityków. Tym ostatnim słusznie zarzuca się bezczynność, niechęć do zajęcia się problemem przemocy i przemocy seksualnej wobec kobiet. Sporadycznie jednak pojawiają się komentarze dotyczące przyczyny tej przemocy. Nie przeczytamy w prasie i nie usłyszymy w telewizji ani w radio, czemu „służy” ta przemoc, co nam ona „załatwia” na poziomie społecznym. Służy zatem ona trzymaniu kobiet w ich rolach, w ryzach, w przekonaniu, gdzie powinno być ich miejsce. Przemoc daje sprawcom poczucie panowania nad kobietami, daje możliwość karania w sposób najbardziej dotkliwy i szantażowania. Kobieta szantażowana przez partnera zgodzi się na wiele, by „dzieci miały ojca”, by nie wypominano jej, że zamiast dźwigać krzyż swój, rozwiodła się, zgodzi się na przemoc ekonomiczną, by nie być bitą, na seksualną, by partner / mąż nie wyżywał się na dzieciach etc. Szantaż w pracy jest równie skuteczny. Kobiety muszą zachować pracę, by utrzymać dzieci, by przeżyć, „godzą się” na mniejsze zło, „godząc się” tym samym na molestowanie seksualne, złe warunki pracy, poniżanie etc.

Tymczasem w Polsce dzieją się podobne tragedie, podobne do tych, które mają miejsce w Indiach. Może na mniejszą skalę, może nie są gwałcone turystki. Ale czy naprawdę skala przemocy domowej wobec kobiet jest nam znana? Czy media zadały sobie pytanie, czy w przypadku kobiet, które zostały obwołane „dzieciobójczyniami”, nie wchodziła czasem w grę przemoc, w tym przemoc seksualna? Czy nie można przyjąć hipotezy o ich zastraszeniu przez całe rodziny, o dominującej roli biedy, w której żyły, o niemożliwości stosowania bezpłatnej antykoncepcji (jeśli ma się trójkę dzieci i zarabia w hipermarkecie 1500 złotych na rękę, to koszt 40 złotych za antykoncepcję miesięcznie, wizyta u lekarza(rki) od czasu do czasu – 120-150 zł plus dojazd, to są kwoty zaporowe), o być może gwałtach dokonywanych przez męża? Dlaczego tych pytań media nie stawiają?

Dlaczego nie naciskają wraz z organizacjami feministycznymi na premiera w sprawie ratyfikacji konwencji? Dlaczego odnośnie w zasadzie wszystkich problemów media uznały, że trzeba pytać szeroko rozumianych przedstawicieli(ek) KK i potem oddawać się komentarzom ich często kuriozalnych wypowiedzi? Skąd media wzięły swoje z kolei przekonanie, ze prawda leży po środku? Pojawiło się wszak myślenie, ze owszem sprawca gwałtu jest winny, ale ofiara też pewnie miała swoje za uszami.

Dlaczego w kontekście zgwałconej dziewczynki nikt nie zadał sobie pytania o edukację seksualną, czy raczej jej brak w kontekście jej kuzynów? Dlaczego jej prawo do przerwania ciąży jest W OGÓLE jakkolwiek poddawane dyskusji i komentarzom?

Dziennikarze(rki) w przypadku tego dziecka i całej rodziny dotkniętej tragedią powinni zachować należytą dyskrecję, być może świadomie nie informować o niczym lub ograniczyć informację do absolutnego minimum.

Podpisz petycję do Ministra Zdrowia Bartosza Arłukowicza.

Oświadczenie i komentarz ukazały się w Codzienniku Feministycznym.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij