Świat

Łucenko na wolności

Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz właśnie ułaskawił byłego ministra spraw wewnętrznych Jurija Łucenkę. Czy to wystarczy do ocieplenia relacji z UE?

O uwolnieniu Jurija Łucenki mówiło się już od dawna. Sprawa jednak utknęła w martwym punkcie, gdy Wiktor Janukowycz zażądał, aby uwięziony wystąpił z prośbą o ułaskawienie, a Łucenko powiedział, że o nic nie będzie prosił. „Jeśli Wiktor Janukowycz wymyślił, jak wsadzić Jurija Łucenkę do więzienia, to on powinien wymyślić jak wyjść z tej sytuacji. Ale jeśli prezydent ułaskawi Jurija Łucenkę, to on nie będzie trzymał się krat” – mówiła ukraińskiej edycji „Kommiersanta” sekretarz prasowa partii Ludowa Samoobrona Łarysa Sarhan. Sytuacja wydawała się już nawet przesądzona na niekorzyść Łucenki, gdy w środę 3 kwietnia sąd kasacyjny utrzymał wyrok czterech lat więzienia.

 

Rozwiązanie sytuacji zupełnie nieoczekiwanie nadeszło w piątek ze strony ukraińskiej rzeczniczki praw człowieka Wałeriji Łutkowskiej, która poprosiła prezydenta o ułaskawienie opozycyjnego polityka. Nie mniej zaskakująca była reakcja Janukowycza – zwrócił się do prezydenckiej komisji do spraw ułaskawień o pilne rozpatrzenie spraw między innymi Łucenki i byłego ministra środowiska Heorhija Filipczuka, który z kolei odsiadywał trzyletni wyrok.

 

W informacji o ułaskawieniu Łucenki, Filipczuka i czterech innych osób, która została opublikowana na stronie prezydenta Ukrainy, czytamy: „Jak wiadomo, dzięki inicjatywie Prezydenta na Ukrainie odbywa się reforma prawa i postępowania karnego mająca na celu humanizację norm prawnych i zmniejszenie liczby osób przetrzymywanych w aresztach”.

 

Wyrok polityczny

 

Łucenko został zatrzymany 26 grudnia 2010 roku. Przez ponad rok przebywał w więzieniu bez wyroku. W końcu skazano go na cztery lata więzienia, ale wliczono w to czas już spędzony w areszcie. W rezultacie Łucenko miał wyjść na wolność w grudniu 2014 roku.

 

Powodem jego zatrzymania – jak w większości spraw, które dotyczą opozycyjnych polityków – było nadużycie władzy. Dwa główne zarzuty, które ciążyły na Łucence, to wypłacenie swojemu kierowcy dodatku emerytalnego w wysokości 40 tysięcy hrywien (około 16 tysięcy złotych) i wydanie zbyt wielu państwowych pieniędzy na obchody Dnia Milicjanta. Nawet jeśli Łucenko dopuścił się tych przestępstw, to jest to nic w porównaniu z milionami nakradzionymi przez innych polityków, w dużym stopniu również tych związanych z  obecnym obozem władzy – o czym regularnie informują ukraińscy dziennikarze śledczy.

 

Łucenko nigdy nie stał się takim symbolem pomarańczowej rewolucji jak była premiera Julia Tymoszenko i były prezydent Wiktor Juszczenko, chociaż był w nią bardzo zaangażowany. Nie szczędził też słów krytyki pod adresem nowego prezydenta Janukowycza i jego Partii Regionów.

 

W trakcie głodówki w więzieniu zachorował na cukrzycę, stracił 24 kilogramy i strasznie zmarniał” – mówił deputowany Wołodymyr Ariew, który należy do bliskiego otoczenia opozycjonisty. Mimo problemów zdrowotnych Łucenko nie mógł liczyć na właściwą pomoc medyczną.

 

Jest wola – będzie umowa?

 

25 lutego w Brukseli odbył się szczyt Unia Europejska-Ukraina. Chociaż zakończył się on kurtuazyjnym porozumieniem, to z relacji wiadomo, że panowała tam dosyć chłodna atmosfera. Unijni politycy są rozczarowani postępami (czy wręcz ich brakiem) osiąganymi przez Ukrainę w kwestiach, które szczególnie interesują UE. Wśród nich wymieniona była kwestia wybiórczego stosowania prawa, co tyczy się prześladowanych polityków opozycji.

 

Eurodeputowany Paweł Zalewski mówił Dziennikowi Opinii, że UE tak naprawdę oczekuje wyłącznie woli reform, czego jednak do tej pory nie było widać. Teraz Wiktor Janukowycz może pochwalić się i wolą, i pewnymi konkretami – dwóch byłych ministrów wyszło na wolność. To może przeważyć szalę i być może umowa stowarzyszeniowa zostanie podpisana w listopadzie – w tym duchu głos zabrał między innymi rzecznik prasowy polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Marcin Bosacki.

 

Sukces ukraińskiej władzy byłby pewny, gdyby na wolność wyszedł więzień polityczny numer jeden, czyli była premier Julia Tymoszenko. To o nią przede wszystkim upomina się UE. Jednak Łucenko był mniejszym ryzykiem. Jego pozycja polityczna jest znacznie słabsza niż Tymoszenko – i w kraju, i na scenie międzynarodowej. Zresztą to nie Łucenko był symbolem upokorzenia, jakiego doznał Janukowycz po pomarańczowej rewolucji. Poza tym Łucenko odbył już większość wyroku i nie grożą mu inne procesy. Ujął się też za nim Europejski Trybunał Praw Człowieka i uznał jego wyrok za niezgodny z prawem. Tymoszenko zaś jest znacznie bardziej niebezpiecznym przeciwnikiem politycznym, a co jakiś czas pojawiające się zarzuty, mogą zapewnić jej „spokojną” starość w kolonii karnej (jak na razie, jej wyrok kończy się w 2018 roku). Dlatego Janukowycz będzie przeciągał jej sprawę w nieskończoność.

 


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij