Kraj

Wałęsa? Nie kochamy bezkrytycznie [Wiśniewska do Sienkiewicza]

Młoda wilczyca odpowiada starym wilkom.

Trudno jest uczestniczyć dziś w debacie publicznej, w której najważniejsze sprawy tego świata to Smoleńsk, Bolek i Żołnierze Wyklęci. Bo jak tu wykrzesać z siebie choć odrobinę energii do rozmowy o Smoleńsku i tym, czy to zamach i kto za niego odpowiada, jeśli przekonany jesteś, że był to tragiczny wypadek; jak zapalić się do debaty o Wałęsie, który święty nie był, ale nie był też szują, czy Żołnierzach Wyklętych, którzy święci nie byli, a bywali też szujami.

Poza tym, że lustracja nas nie jara, to także Lech Wałęsa nie jest bohaterem naszej bajki. Za to naszą bohaterką jest Solidarność. Weszliśmy w dorosłe życie w momencie, kiedy opowieść o transformacji była już napisana. W tej opowieści Solidarność była legendą, była ruchem walczącym o wolność. Kiedy zaczęliśmy grzebać w tej historii odkrywaliśmy, że była też ruchem społecznym walczącym o prawa pracownicze. Dorastaliśmy w czasach, kiedy strajki i związki zawodowe miały bardzo złą prasę. Teraz nie mają może dużo lepszej, ale w ogóle ktoś o nich na serio w tzw. mediach mainstreamowych mówi. Solidarność też już nie ta, więc nie jest to legenda, którą kochamy bezkrytycznie. My w ogóle mało co kochamy bezkrytycznie.

Dla starych wilków Wałęsa jest legendą, dla młodych niekoniecznie. Młoda lewica zaczęła bardziej cenić sobie narracje, w których głównym bohaterem nie jest „ja”, ale „my”.

Naszą sympatię zdobyła Henryka Krzywonos (napisałam o niej książkę właśnie dlatego, że mówiła „zrobiliśmy” w czasie, kiedy Wałęsa powtarzał jak nakręcony „zrobiłem”).

Sympatię części z nas zdobyła także Danuta Wałęsowa, która naskarżyła na męża i pokazała to, o czym od pewnego czasu mówiły środowiska feministyczne – bycie żoną bohatera to mordęga, niedocenianie, obsługiwanie męża, stanie w cieniu, kiedy reflektory są skierowane na faceta, który nigdy by nie mógł robić tego, co robi, gdyby nie jej wsparcie. Żadna z tych sympatii nie była i nie jest jednak bezkrytycznym uwielbieniem.

Niedawno ktoś zaproponował mi, żeby na znak poparcia dla Wałęsy zrobić znaczki z jego podobizną i wpiąć w klapę. Podziękowałam i powiedziałam, że chętniej wpięłabym podobiznę Wałęsowej. Choć ostatecznie najpewniej żadnych podobizn wpinać nie będę. Może to też różnica pokoleniowa albo różnica między tzw. młodą lewicą (kimkolwiek ona jest, używając tego określenia mam na myśli środowiska, które znam od lat i z którymi dyskutuję i działam) a starymi wilkami – nas kręci wspólnotowość, bo wydaje nam się, że to jest najsłabsze ogniwo transformacji, czyli przemiany, która przyniosła demokrację, a wraz z nią kapitalizm, a wraz z nim indywidualizm, a dalej niskie zaufanie między ludźmi. To nie jest tak, że nie cenimy bohaterów. Cenimy. Ale nie tych samych, co Stare Wilki i – powtórzę – nie tak bezkrytycznie.

Dyskusja o Bolku nie rozpala nas. Lustracja nigdy nas nie rozpalała. Od dawna zakładamy, że Wałęsa mógł coś podpisać. I nie ma to dla nas większego znaczenia.

Wiemy też, że zdecydował się wziąć udział w strajku w stoczni i wziąć na siebie odpowiedzialność za ten strajk. Miał do tego predyspozycje, które dobrze rozpoznał Bogdan Borusewicz. Po ludzku podziwiam to, co Wałęsa wtedy zrobił. I to, jak zachował się w Arłamowie. Co było dalej wiemy. Dziś największym zagrożeniem dla Wałęsy jest sam Wałęsa i jego wpisy na blogu. Panie Wałęsa, niech się Pan opamięta!

Wałęsa jest symbolem ważnych wydarzeń społecznych, był sprawnym liderem, ale też egotykiem z manią wielkości i szowinistą. Każdy jednak, nawet szowinista, zasługuje na sprawiedliwy sąd.

Bartłomiej Sienkiewicz pisze, że „Gra więc nie idzie o wydarzenia sprzed lat czterdziestu, ale o te, które dzieją się teraz i będą się dziać w przyszłości”. Pełna zgoda. Pisała o tym Kinga Dunin: „Powstała narracja obecna do dziś w prawicowej publicystyce i dyskursie. O tym, że jeżeli coś z transformacją było nie tak, to przez komunistów, którzy uwłaszczyli się, stali się zaczątkiem kapitalizmu, stworzyli układy zależności, posługując się teczkową wiedzą i wpływami, dogadali się ze zdradziecka częścią elit solidarnościowych i opozycyjnych i wszystko podporządkowali swojej władzy i interesom”.

Bolek i cała ta lustracyjna batalia mają służyć temu, żeby ogłosić, że Polska niepodległość odzyskała dopiero dziś i dopiero dzięki dobrej zmianie.

Sienkiewicz pisze też: „Młoda Lewico, bez względu na to, spod jakiego organizacyjnego znaku jesteś, za jaką wersją emancypacji się opowiadasz, wiedz jedno: sprawa Lecha Wałęsy to także Twoja sprawa”. I znów: pełna zgoda. To, jak opowiadamy o swojej historii ma bezpośredni wpływ na to, jak mówimy o teraźniejszości i przyszłości. To nie zmieniło się wraz z dojściem PiSu do władzy. Tak samo było wtedy, gdy historię transformacji pisali liberałowie i kiedy całość przemian po 89 roku widzieli w różowych barwach. W pewnym momencie zaczęli się reflektować, że jednak tak super nie było i że „byli głupi”. Ale wtedy przyszła dobra zmiana, która to „byliśmy głupi” przerabia na „byliście złodziejami, oszustami i zbrodniarzami”. No i to jest jednak Orwell do potęgi. Ministerstwo Prawdy przepisuje historię na taką, która będzie w pełni zgodą z obecną narracją.

Jako młoda wilczyca mogę powiedzieć, że ani opowieść o tym, że dobra zmiana przyniosła niepodległość nie jest prawdą, ani prawdą nie jest, że Wałęsa był święty. Sienkiewicz tego na szczęście nie mówi, mówi, że jest symbolem.

Ale powtarzanie, że to symbol i legenda brzmi w naszych uszach, jak „nie dotykać eksponatu” napisane na tabliczce w muzeum polskiej narodowo-katolickiej historii.

Drogie Stare Wilki, ja naprawdę rozumiem, że Wałęsa jest dla was ważny, że jest elementem waszej biografii i zaprzeczyć własnej biografii jest bardzo trudno. Reagujecie jednak na prawicową histerię wokół historii własną histerią. Na oskarżenia Wałęsy odpowiadacie często, że to postać wyniesiona na pomniki i uszanujmy te pomniki.

Szanujemy pomniki. Szanujemy legendy. Nie palimy ich, jak robi to prawica, ale staramy się też budować własne. W naszych Wałęsa jest częścią legendy o największym ruchu społecznym, jaki istniał w tym kraju. Jeśli nie reagujemy tak jak wy, stare wilki, to dlatego, że podbijanie opowieści o symbolu, jakim jest Wałęsa, jest dla nas powrotem do opowieści o „ja”. A my nie chcemy tam wracać. Chcemy iść dalej. Z Wałęsą jako jednym z liderów, ale też z pamięcią o innych liderach i o całej Solidarności i o tym, o co naprawdę ona walczyła.

Jeśli nie stajemy tak zdecydowanie z wami, Stare Wilki, po stronie obrońców Wałęsy, to dlatego, że ta obrona wydaje nam się niekiedy zbyt bezkrytyczna. Ale słyszymy, co mówicie. I słuchamy. Macie rację podejrzewając, że zaraz znów może wybuchnąć lustracyjne szambo. Nie interesowały nas teczki i prawdę powiedziawszy mamy trochę żal, że nie załatwiliście tej sprawy, kiedy był na to czas ćwierć wieku temu. Zostawiliście nam to w spadku. Nie chcieliśmy tego prezentu i teraz wspólnie musimy się zastanowić, jak sobie z nim poradzić.

Czytaj także
Bartłomiej Sienkiewicz, „Obława, obława, na stare wilki obława”

 

**Dziennik Opinii nr 55/2016 (1205)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij