Kraj

Włodarczyk: Dajcie szansę Zjednoczonej Lewicy

Może w jej szeregach czeka gdzieś polski Corbyn?

Eduard Bernstein, ojciec współczesnej socjaldemokracji mawiał, że „cel jest jest niczym, ruch wszystkim”. Niewątpliwie jest jakiś ruch po lewej stronie i nie powinniśmy sobie pozwolić na zaprzepaszczenie tej szansy.

Dlatego trudno się zgodzić z większością tez Jakuba Majmurka dotyczących ruchu na lewicy, a w szczególności próby pojednania części bardziej mainstreamowych środowisk w koalicji Zjednoczonej Lewicy. Brak ideowości, personalia, grzechy przeszłości – argumenty przeciw jednoczeniu nie zmieniają się od lat, zmieniła się za to rzeczywistość. Każdy, komu zdarzyło się w życiu działać społecznie, być aktywistą lub kandydatem w wyborach, musi zdawać sobie sprawę, że odwieczny spór o czystość ideową interesuje zaledwie promil obywateli.

Czy nie jest tak, że sam kontekst demokracji parlamentarnej wymusza prędzej czy później postawę pragmatyczną? Śledząc historię polityczną w dowolnym kraju, szybko dojdziemy do wniosku, że niemal zawsze głoszone idee stają się zawiedzionymi nadziejami.

Klucz do sukcesu formacji politycznej tkwi w tym, co uda się załatwić w krótkim czasie pomiędzy apogeum euforii a początkiem kryzysu.

Kryzysu ideowego, politycznego i strukturalnego czekającego nieuchronnie każdą formację, zwłąszcza sprawującą władzę.

Zjednoczona Lewica stanowi pierwszą od lat realną szansę na wprowadzenie do polskiej polityki nowych ludzi wyznających realnie progresywnie wartości. Nie jest to bez znaczenia, czego dowodzi przykład Roberta Biedronia, pokazującego sceptykom, jak zwyciężać mamy. I że w ogóle zwyciężać możemy.

Trudno też pogodzić się z tezą, że zarówno SLD, jak i Twój Ruch nie zrobiły niczego dla zmiany polskiej rzeczywistości i kształtowania debaty publicznej. Związki partnerskie, kwota wolna od podatku, zwiększenie pensji minimalnej – tak, to wszystko zaistniało za sprawą działań duopolu PO-PiS, sięgającego po lewicowe tematy w zależności od taktycznej potrzeby. Ale ta potrzeba nie pojawiłaby się, gdyby nie ewentualność przepływu wyborców z dwóch partii lokujących się na lewo od centrum – SLD i Twojego Ruchu.

Popatrzmy na tę sprawę w kontekście historycznym – kto w największym stopniu przyczynił się do ukształtowania powojennych państw dobrobytu? W zdecydowanej większości to nie partie lewicowe, a centrowi chadecy wdrażali w życie idee będące częścią dominującej narracji społeczno-gospodarczej. A więc stało się to nie za sprawą wygranej w wyborach i przejęcia władzy, tylko narzucenia socjaldemokratycznej wizji państwa i języka opisującego rzeczywistość.

Z drugiej strony trudno się nie zgodzić z tezami Piotra Kozaka: środowiska „prawdziwie lewicowe” zmarnowały wiele okazji do zaznaczenia swojej pozycji. Dlatego inicjatywa Razem może budzić zainteresowanie i nadzieję. Nawet jednak świetnie zorganizowani działacze, reprezentujący narrację tradycyjnej socjaldemokracji, nie są wolni od grzechu pierworodnego pozaparlamentarnej lewicy – wiecznej oceny i recenzji; pozycjonowania się bardziej wobec innych niż za czymś. Należy jednak docenić wpisanie się przez „polskich prekariuszy” w debatę o ograniczeniu przywilejów władzy, poparcie dla mechanizmów demokracji bezpośredniej i poszukiwanie nowych narzędzi uprawiania polityki lewicowej. Również styl kampanii Razem budzi szacunek. Wyjście z przekazem na place i ulice wydaje się czymś całkowicie naturalnym dla każdej partii lewicowej, a jednak do tej pory było to nieosiągalne dla zapatrzonej w siebie „lewicy kanapowej”. Pozostaje czekać na rozwój wypadków i trzymać kciuki za obecność Razem w debacie publicznej.

Naturalnie mainstream nie zachęcał dotąd do zbytniego entuzjazmu. SLD i Twój Ruch popełniły całą masę błędów, a historia tych formacji to mieszanka zdrad, powrotów, rozłamów, ideowych wolt i zwyczajnej amatorszczyzny. W szczególności SLD może się pochwalić długą listą grzechów, w rezultacie czego Sojusz pozostaje formacją dotkniętą permanentnym brakiem wiarygodności. Nie zawsze tak było. Jeszcze w latach 90. koalicja SLD skupiała zarówno dawny postkomunistyczny aparat, jak i liczne grono działaczy społecznych, aktywistów, lewicowych intelektualistów, w tym środowiska bardzo radykalne. Toczyła się dyskusja wewnętrzna, spierano się o program i wizję państwa. Ta formuła łączyła socjalistę Piotra Ikonowicza z pragmatykiem Aleksandrem Kwaśniewskim. Dopiero przeobrażenie luźnego związku w partię uwypukliło rolę zawodowych działaczy i technokratów, dając początek późniejszym kłopotom.

Na koniec trzeba zauważyć, że kryzys polskiej lewicy nie jest wyjęty z szerszego kontekstu kryzysu lewicy europejskiej. Socjaldemokracja, która wzrosła w siłę w powojennych „trzydziestu wspaniałych latach”, utraciła, za sprawą globalizacji, narzędzia realizacji swojego programu. Powrót do starego, dobrego państwa dobrobytu jest niemożliwy, jak pokazuje przykład greckiej Syrizy. Tym bardziej potrzebujemy w polityce ludzie zdolnych do kreowania i testowania nowych rozwiązań starych problemów – w zupełnie odmiennych warunkach społecznych, ekonomicznych i politycznych.

Nie bagatelizujmy znaczenia i potrzeby szerokich koalicji, mieszczących w sobie polityków o skrajnie odmiennych poglądach, strategiach i wrażliwościach. Aktualnie jesteśmy świadkami dramatycznego skrętu w lewo w jednej z bardziej centrowych, spragmatyzowanych i technokratycznych socjaldemokracji świata – brytyjskiej Partii Pracy. Polityka małych kroków – przez krytykę Trzeciej Drogi, zmiany programowe, aż po reformę partyjnego systemu wyborczego – doprowadziła do sytuacji, w której zdecydowanym faworytem wyborów na szefa partii jest zadeklarowany socjalista i krytyk polityki cięć Jeremy Corbyn. Ta rewolucja ma miejsce w partii, która jeszcze dziesięć lat temu miała twarz Tony’ego Blaira.

Być może gdzieś w szeregach Zjednoczonej Lewicy polski Corbyn czeka na swój moment.

Dziennik Opinii nr 243/2015 (1027)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij