Kraj

Sierakowski o Dudzie: Więcej wziął od Sikorskiego niż Kaczyńskiego

Nowy prezydent zrywa z linią Lecha Kaczyńskiego.

Dopóki nikt nie zna Dudy, dalej wszystkim wydaje się, że stoi za nim Kaczyński. A nowy prezydent funkcjonuje jak puste znaczące. Jest prezydentem z przypadku, który jako znany polityk debiutuje na najwyższym urzędzie.

Dzisiaj Andrzej Duda mógł zrobić pierwsze ruchy, aby się przedstawić i to, jak funkcjonuje w wyobraźni wielu ludzi w tym kraju, zmienić.

Co zrobił? Zaczął od zaprzysiężenia połączonego z modłami, od czegoś, co w każdym państwie, które nie jest teokracją, wygląda groteskowo. Program wyglądał tak: 5 minut przysięgi, 25 minut przemówienia, 75 minut modlitewnego zawodzenia. To ma być prezydent wszystkich Polek i Polaków?

Poza tym jednak, na szczęście, pojawiły się jakieś konkrety.

Gdy nowy prezydent mówi, że politykę zagraniczną prowadzi się razem z rządem, to dobrze, bo patron Andrzeja Dudy, Lech Kaczyński, kłócił się z Tuskiem o krzesła.

Zwrócenie uwagi na Polonię również wydaje się słuszne – o ile prezydent ma na myśli nie tylko Polonię amerykańską, która na niego głosuje. Bo prawdziwej pomocy potrzebują dziś Polki i Polacy mieszkający gdzieś pod Irkuckiem albo na przywileńskich wsiach. Kontynuacją polityki Sikorskiego, nie Kaczyńskiego, jest też jasny kierunek pronatowski. To poprzedni Minister Spraw Zagranicznych najgłośniej artykułował potrzebę obecności wojsk NATO w tej części świata, także jako warunku pokoju i bezpieczeństwa na Ukrainie i demokracji w Rosji. Duda, niestety, o Ukrainie nie miał zbyt wiele do powiedzienia, co było zresztą niespójne z resztą przemówienia. Ale zasadniczo słuszny kierunek wyznaczony przez poprzednika i polski rząd raczej zachowa. Prezydent obiecał tu co najwyżej korektę, nie rewolucję, i to dobry znak.

Pomysł na dbanie o dobre imię Polski przez jakiś instytut czy inne Ministerstwo Prawdy, to tylko rozszerzanie polityki dumy i racji na kolejne obszary. Kto ma chodzić za dziennikarzami i politykami i sprawdzać, czy wypowiadają się słusznie o Wołyniu, i czemu ma to służyć? To się może tylko źle skończyć, bo w licytowaniu się, czyja prawda jest prawdziwsza i tak przegramy z silniejszymi od nas. Polityka historyczna jest istotna, ale na tromtadracji nikt jeszcze w naszej historii nic nie ugrał.

Ale i w stylu Duda chyba nie będzie drugim Kaczyńskim. Z jego dumą i miłością własną, z wrażeniem nowości, jakie chciałby osiągnąć, idą raczej pretensje do bycia kimś takim jak Kwaśniewski. Do tego brakuje mu doświadczenia, autonomii, charyzmy, stylu, spotaniczności, lekkości. Najbardziej prawdopodobne jest, że Duda będzie po prostu… Dudą. Będzie chciał wybić się na minimum niezależności (każdy z charakterem na jego miejscu próbowałby to zrobić) i na ile mu starczy sprawności, na tyle się wybije.

Niech się postara, może mu się nawet udać. Nikt nie powiedział, że prezydent z przypadku nie może być też dobrym prezydentem.

wysłuchał Jakub Dymek

 

**Dziennik Opinii nr 218/2015 (1002)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sławomir Sierakowski
Sławomir Sierakowski
Socjolog, publicysta, współzałożyciel Krytyki Politycznej
Współzałożyciel Krytyki Politycznej. Prezes Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego. Socjolog, publicysta. Ukończył MISH na UW. Pracował pod kierunkiem Ulricha Becka na Uniwersytecie w Monachium. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Jest członkiem zespołu „Polityki", stałym felietonistą „Project Syndicate” i autorem w „New York Times”, „Foreign Policy” i „Die Zeit”. Wraz z prof. Przemysławem Sadurą napisał książkę „Społeczeństwo populistów”.
Zamknij