Kraj

Gerwin: Otwórzmy scenę polityczną w Polsce

W dłuższej perspektywie afera taśmowa może nam wyjść na dobre. Ale musimy wyciągnąć z niej wnioski.

Parę dni temu, brałem udział w dyskusji na temat polityki lokalnej na spotkaniu jednego z miejskich komitetów wyborczych (sam nie kandyduję, lecz go wspieram). Czy wiecie, co byłoby moim marzeniem? Nagranie tej całej rozmowy przez konkurencyjne ugrupowanie i ujawnienie jej w mediach. Z tego nagrania wynikałoby bowiem jednoznacznie, że rozmawiają osoby, którym leży na sercu dobro miasta, które myślą o mieszkańcach, a nie o stanowiskach dla siebie, i dla których ważniejsze jest zrobienie czegoś dobrego niż zajadanie się ośmiorniczkami i policzkami wołowymi w szykownej restauracji. I z tego, co pamiętam, to tego dnia nikt nawet nie przeklinał. Byłaby to najlepsza kampania promocyjna, jakiej mógłbym sobie życzyć.

Nie mówmy więc, że normalne jest to, co pokazały nagrania opublikowane przez tygodnik „Wprost”. Nie mówmy, że tak wygląda polityka, że należy się z tym pogodzić i to zaakceptować, bo tak już jest. Jest dokładnie odwrotnie – oburzenie społeczne jest słuszne, gdyż nie powinniśmy zgadzać się na to, że najważniejsze stanowiska w państwie zajmują ludzie, którym spod czarnych garniturów wychodzi słoma z butów. Zastanówmy się raczej, jak to się stało, że do tego doszło, i co zrobić, aby nie powtórzyło się to w przyszłości.

Podstawowy problem z wyborami polega na tym, że bardzo rzadko mamy okazję poznać kandydata lub kandydatkę osobiście. W wyborach do europarlamentu akurat tak mi się zdarzyło – głosowałem na kogoś, kogo znałem prywatnie. Wreszcie mogłem oddać głos z czystym sumieniem, świadomie, wiedziałem bowiem, czego mogę się spodziewać po tej osobie, jakie są jej poglądy. W wyborach do Sejmu już takiego szczęścia nie miałem. Co jednak możemy zrobić przed oddaniem głosu, to wybrać się na spotkanie wyborcze, najlepiej na debatę, aby posłuchać kandydatów i kandydatki na żywo. To dużo daje. Wiem, że może się nie chcieć, jednak świadome głosowanie wymaga od nas odrobiny zaangażowania. Warto zajrzeć do programu wyborczego partii, która wzbudza naszą sympatię i w razie potrzeby podpytać kandydata lub kandydatkę o sprawy, które nas interesują. A jeżeli okazji do spotkania nie ma, zastanówmy się, dlaczego i czy jest sens popierać kogoś w ciemno.

Rzecz jasna politycy ćwiczą wystąpienia publiczne. Wielu z nich wie, co zrobić, aby dobrze wypaść w mediach. Z tej perspektywy rozmowy ujawnione przez „Wprost” są niezwykle cenne – pozwalają bowiem lepiej poznać osoby, które startują w wyborach, w sytuacji, gdy kamery są wyłączone i gdy nie trzeba układać dłoni na stole zgodnie z zaleceniami specjalistów od marketingu politycznego. Dzięki nagraniom możemy ponownie zastanowić się, czy na pewno są to osoby, na które chcielibyśmy oddać głos. To dlatego wywołały one popłoch w PO.

Ujawnienie nagrań wywołało również poruszenie wśród części publicystów, którzy przerazili się, że „PO na tym straci, więc wybory wygra ten straszny PiS!”, i starają się polityków PO usprawiedliwiać. Nie może być jednak tak, że jako społeczeństwo jesteśmy zmuszeni wybierać pomiędzy dżumą a cholerą.

Nie powinniśmy sprowadzać myślenia o polityce do konfliktu pomiędzy dwiema największymi partiami (jakiekolwiek by były) i być zakładnikami myślenia w tych kategoriach. System demokratyczny powinien nam umożliwiać bezproblemową wymianę skompromitowanych ugrupowań. Co jest do tego potrzebne?

Otwórzmy scenę polityczną w Polsce – każdy komitet wyborczy, który zbierze odpowiednią liczbę podpisów, powinien otrzymywać dotację z budżetu państwa na przeprowadzenie kampanii wyborczej. Ponadto, aby kampania była sprawiedliwa, każde ugrupowanie powinno otrzymać tę samą kwotę, gdyż wszyscy prowadzą kampanię na dokładnie tym samym obszarze. Nie przekonuje mnie argumentacja, że PO lub PiS powinny otrzymywać większe środki na przeprowadzenie kampanii, bo mają proporcjonalnie więcej posłów w parlamencie niż inne partie. Każde wybory możemy traktować przecież jako nowe otwarcie.

Do poprawy jest również ordynacja wyborcza – powinna ona umożliwiać szczere głosowanie na kandydatów czy kandydatki, na osoby, które autentycznie uważamy za najlepsze, zamiast głosowania taktycznego na tych, którzy mają większe szanse wygrać, bo inaczej „zmarnujemy głos”. Przykładem dobrego rozwiązania jest tu metoda głosowania stosowana między innymi w Irlandii, gdzie możemy wskazać kandydatów lub kandydatki w kolejności naszych preferencji – 1, 2, 3 itd., zamiast stawiania jednego krzyżyka, co jest wyjątkowo niefortunnym i ograniczającym rozwiązaniem.

Co więcej, jeżeli partia, która wygra wybory, zacznie prowadzić politykę, na którą w społeczeństwie nie ma zgody, powinniśmy mieć możliwość zablokowania konkretnych ustaw lub innego rodzaju decyzji w referendum uchylającym (inaczej: abrogacyjnym). Dzięki temu staje się nieco drugorzędne, czy wybory wygrało PO czy PiS, bo jeżeli pojawi się coś, na co, jako społeczeństwo, nie wyrażamy zgody, to będziemy mogli to uchylić. Tego rodzaju referenda są możliwe w Szwajcarii.

Dbajmy także o kontrolną rolę mediów oraz ich niezależność. Skąd obywatele mają wiedzieć, że coś niedobrego dzieje się w państwie czy w ich mieście, jeżeli media ich o tym nie poinformują?  Prokurator generalny Andrzej Seremet twierdzi, że akcja prokuratury i ABW w redakcji „Wprost” miała na celu jedynie zabezpieczenie dowodów potencjalnych przestępstw, o jakich mowa jest na tych nagraniach. W ogóle nie chodziło, jak podkreśla, o ustalenie, kto te rozmowy nagrywał (bo to jest chronione tajemnicą dziennikarską). Aż tak się więc prokuratorowi spieszyło, bo chciał dopaść sprawcę ewentualnych nieprawidłowości przy kontroli skarbowej? To dlatego zdecydował się narazić na szwank reputację prokuratury i ABW akcją, którą na żywo oglądało dziesiątki tysięcy widzów kilku stacji informacyjnych?

Zgadzam się z Lechem Wałęsą, że w dłuższej perspektywie cała ta sprawa może nam wyjść na dobre. Wyciągnijmy jednak z niej wnioski.

Czytaj także:

Dorota Głowacka: Wejście do redakcji to ostateczność

Adam Ostolski, Valar Morghulis czy „najpierw będziemy żyli”?

Katarzyna Tubylewicz, Pan Cogito już u nas nie mieszka

Oleksij Radynski, Wszystkie drogi prowadzą na wschód

Piotr Kuczyński, Ktoś zrobił na nagraniach majątek?

Andrzej Halicki: Czekamy na pełną polityczną odpowiedź premiera

Maciej Gdula, Valar Morghulis

Jakub Majmurek, Wolność prasy w dzikim kraju

Janusz Palikot: Z jakiego powodu mam bronić Tuska?

Józef Pinior: Groteskowa akcja ABW to dowód bezwładu państwa

Kinga Dunin, Nadchodzi zima

Cezary Michalski, Alienacja

Jacek Żakowski: Poza histerią dziennikarską jest też histeria służb

Agata Bielik-Robson, Olimp w ogniu

Edwin Bendyk, Cała władza w ręce prasy

Józef Pinior: Nowy rząd albo orbanizacja

Maciej Gdula, Tuskowi lekko nie będzie

Cezary Michalski, Wunderwaffe Tuska albo jego koniec

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Gerwin
Marcin Gerwin
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i partycypacji
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i demokracji deliberacyjnej. Z wykształcenia politolog, autor przewodnika po panelach obywatelskich oraz książki „Żywność przyjazna dla klimatu”. Współzałożyciel Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij