Kraj

Bilewicz: Sprawiedliwy wciąż czyni cuda

Upamiętniając Sprawiedliwych, możemy doprowadzić do pojednania, a nawet zapobiec kolejnym ludobójstwom.

Elżbieta Burda przemycała lekarstwa i żywność do getta w Białymstoku, jej mieszkanie było ważnym przystankiem na trasie ucieczki Żydów do lasu. Wśród tych, którym pomogła, był też mój dziadek – uczestnik ruchu oporu w getcie, a później partyzant oddziału Forojs w Puszczy Knyszyńskiej. W relacjach uczestników żydowskiego ruchu oporu bardzo często natrafiamy na wzmianki o niezwykłej ofiarności konkretnych osób po „aryjskiej stronie”.

 

W biogramie Elżbiety Burdy w archiwum Instytutu Yad Vashem przeczytałem, że ta dzielna pielęgniarka kierowała się motywami humanitarnymi i patriotycznymi, a ratowanie Żydów uważała za część walki ze wspólnym wrogiem. Gdy przeglądałem długą relację pani Burdy w Żydowskim Instytucie Historycznym, czułem wdzięczność i podziw dla Sprawiedliwej wśród Narodów Świata, która pomagała Żydom, stale narażając się na nienawistne reakcje otoczenia i donosy sąsiadów. Pani Burda przed wojną była związana z ruchem komunistycznym i jej wizja idealnej Polski zapewne była odległa od wizji twórców dzisiejszej polskiej polityki historycznej. Jeśli jednak w imię tak rozumianego patriotyzmu ratowała Żydów – sama będąc pochodzenia białoruskiego – warto to upamiętnić jako lekcję polskości dla przyszłych pokoleń.

 

Wspominam o motywacjach tej Sprawiedliwej, mając w pamięci list otwarty przeciw budowie pomnika Sprawiedliwych wystosowany przez Helenę Datner, Bożenę Keff i Elżbietę Janicką, a podpisany przez prawie dwieście osób z Polski i ze świata – wielu wybitnych uczonych, dziennikarzy i pisarzy. Czytam w nim: „Dla zainteresowanych prawda o Sprawiedliwych jest znana, dla większości jednak nadal pozostaje mglista. Nadal nie dość powtarzać, że NIE działali oni w imieniu narodu polskiego”.

 

Nie potrafię pojąć, skąd autorki listu czerpią wiedzę o motywacjach osób ratujących Żydów w czasie Holocaustu. Czy naprawdę potrafią wykluczyć jakiekolwiek patriotyczne motywacje? Czy mamy prawo odmawiać im działania w imieniu polskości, tak jak ją rozumieli – tylko dlatego, że wśród Polaków znaleźli się również szmalcownicy i kolaboranci? W największym badaniu dotyczącym motywacji ratujących Żydów w okupowanej Europie Amerykanie Samuel i Pearl Olinerowie przeprowadzili wywiady z ponad czterystoma Sprawiedliwymi z Polski, Holandii, Francji, Niemiec i innych krajów.

 

Co dziesiąty ratował Żydów, motywując to patriotyzmem, choć był to specyficzny patriotyzm – uniwersalistyczny, oparty na głęboko zakorzenionej etyce troski. Mamy o nich zapomnieć?

 

***

 

W podobnym duchu wypowiadał się profesor Jan Grabowski [W sprawie Zagłady Polska gola!]. Podkreślał samotność Sprawiedliwych, którzy musieli mierzyć się z niechęcią społeczeństwa, podziemia, a nawet własnych rodzin. Rozumiem tę wypowiedź w ustach historyka zajmującego się Holocaustem na prowincji, gdzie ratowanie Żydów często oznaczało wystąpienie przeciw własnej społeczności. Wielu z tych Polaków i Białorusinów, którzy pomagali żydowskim partyzantom z oddziału mojego dziadka, po wojnie musiało ukrywać swój okupacyjny heroizm w lęku przed sąsiadami.

 

Z drugiej strony – szczególnie w miastach – ratowanie Żydów nieraz było działaniem kolektywnym. Wymagało zaufania i wysiłku wielu wspierających się ludzi o zbliżonych poglądach. Przykładem może być choćby tzw. Republika Żoliborska, o której wiele pisał i mówił zmarły w ubiegłym roku historyk Krzysztof Dunin-Wąsowicz, sam zaangażowany w pomoc Żydom. Ratowanie Żydów w dzielnicy spółdzielców, wojskowych i przedwojennych socjalistów odbywało się często nie wbrew, lecz dzięki sąsiadom. Również kanadyjski badacz Gunnar Paulsson w najciekawszej części swojej książki Utajone miasto opisuje sieci społeczne, dzięki którym wielu warszawskich Żydów mogło doczekać końca okupacji. Choć wielu ratujących rzeczywiście musiało działać wbrew swojemu otoczeniu, to stosowanie tu jakichkolwiek wielkich kwantyfikatorów wydaje się nadużyciem.

 

[…]

 

***

 

Historia ludobójstwa jest niemal zawsze historią zagrażającą. Dla potomków ofiar jest przypomnieniem o cierpieniu, osamotnieniu i słabości. Potomkom sprawców uświadamia, że ich naród jest moralnie wybrakowany. Potomkom świadków przypomina o bierności własnego narodu, a przecież każdy chciałby mieć za przodków herosów. Historia Sprawiedliwych pokazuje, że dzieje ludobójstwa są zróżnicowane – tak jak zróżnicowane jest zachowanie ludzi w każdej innej sytuacji. Że niemal każdy zachowuje się posłusznie i stara się ratować własne życie, sadystyczna mniejszość realizuje swoje plany przy cichym przyzwoleniu większości, a tylko naprawdę nieliczni decydują się na heroizm.

 

Elżbieta Burda nie była jedyną osobą, dzięki której uciekinierzy z białostockiego getta przetrwali po „aryjskiej stronie”. Artur Schade, Otto Busse, Otto Beniske, Kurt Wiese, Alexander Bohle – to tylko kilka nazwisk Niemców, którzy przekazywali broń walczącym białostockim powstańcom, ukrywali ocalonych, a w końcu nieraz walczyli ramię w ramię z żydowskimi partyzantami przeciw hitlerowcom. Warto ich upamiętnić.

 

O ile „polski” pomnik na placu Grzybowskim ma się stać ogólnonarodowym alibi podtrzymującym zakłamaną wizję tamtej epoki – o tyle liczę na to, że „żydowska” forma upamiętnienia na terenie getta upomni się o wszystkich Sprawiedliwych niezależnie od ich narodowości i poglądów politycznych.

 

Ten park heroicznej pamięci powinien stać się miejscem pojednania Żydów, Polaków, Niemców i wszystkich tych, którzy chcą upamiętniać opór nielicznych wobec bierności pozostałych. Stworzenie takiego miejsca to nasz wspólny polsko-żydowski obowiązek, dzięki któremu staniemy się może lepszymi ludźmi, ale też lepszymi Polakami i Żydami.

 

Dr hab. Michał Bilewicz – psycholog społeczny, kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW. Obecnie realizuje projekt badawczy Narodowego Centrum Nauki dotyczący uwarunkowań pojednania po ludobójstwie.

 

Cały tekst czytaj w „Gazecie Wyborczej” z dnia 30 maja 2014.

Czytaj także:

Nie budujmy pomnika Sprawiedliwych obok Muzeum Historii Żydów Polskich – list otwarty do Komitetu Budowy Pomnika Sprawiedliwych przy Muzeum Historii Żydów Polskich zainicjowany przez Bożenę Keff, Helenę Datner i Elżbietę Janicką

Elżbieta Janicka, Bożena Keff, Helana Datner, Polska panika moralna

Jan Grabowski, Upamiętnianie Polaków Niosących Pomoc

Jerzy Halbersztadt, Piotr Paziński: Co dalej z Muzeum Historii Żydów Polskich?

Michał Bilewicz, Helena Datner: Co dalej z Muzeum Historii Żydów Polskich? (2)

Jerzy Halbersztadt, Ławeczka czy kanapa Karskiego?


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij