Kraj

Szymielewicz: Nie wiemy, nie powiemy

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów odpowiada na 66 pytań o inwigilację. 

Nie dowiemy się, kiedy (ani z jakiego źródła) premier dowiedział się o funkcjonowaniu programu PRISM, ani czy istnieje porozumienie między polskimi i amerykańskimi służbami dotyczące przekazywania danych telekomunikacyjnych; nie dowiemy się nawet czy – poza notą skierowaną przez MSZ do Ambasady USA w Warszawie – polski rząd podjął jakiekolwiek działania w reakcji na doniesienia o PRISM. Z odpowiedzi, jakich Kancelaria Premiera udzieliła nam na 66 szczegółowych pytań dotyczących amerykańskich programów masowej inwigilacji i reakcji polskich władz na ich ujawnienie, wynika mniej więcej tyle, że najważniejszy ośrodek decyzyjny w kraju albo nic nie wie, albo nie powie. Trudno ocenić, co z perspektywy obywateli wychodzi na gorsze.

16 października trzy organizacje pozarządowe – Fundacja Panoptykon, Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Amnesty International Polska – wystosowały do polskich władz i organów kontrolnych 100 pytań dotyczących inwigilacji obywateli, w szczególności tajnych programów realizowanych przez służby USA. Aż 66 z nich skierowaliśmy do premiera Donalda Tuska, wychodząc z założenia, że to właśnie szef rządu powinien wiedzieć, jakie były reakcje polskich władz na doniesienia o tajnych programach masowej inwigilacji. Co więcej, w polskim systemie prawnym to premier jest zwierzchnikiem niektórych służb (CBA, Agencji Wywiadu i ABW) i przez jego ręce przechodzą zawierane przez nie porozumienia o współpracy z zagranicznymi odpowiednikami. Tym samym powinien wiedzieć, czy i w jakim zakresie polskie służby nawiązały współpracę z NSA. 

Na odpowiedź, której w imieniu szefa rządu udzieliła nam Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, czekaliśmy prawie dwa miesiące. Ponieważ jeszcze w październiku Kancelaria poprosiła o maksymalne wydłużenie terminu, przemknęło nam przez myśl, że urzędnicy rzeczywiście szykują dla nas (przynajmniej kilka) merytorycznych odpowiedzi.

Niestety, w e-mailu zawierającym odpowiedzi na 66 pytań jak mantra powraca jedna formuła: „KPRM nie posiada informacji w tym zakresie”.

Natomiast w kwestii możliwej współpracy polskich służb wywiadowczych z amerykańskimi Kancelaria odmówiła nam dostępu do informacji, powołując się na ochronę informacji niejawnych. Z tych samych powodów nie dowiemy się też, o czym 9 września premier rozmawiał przez telefon z wiceprezydentem USA Joe Bidenem, jaki był temat jego rozmowy z sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym (5 listopada), ani w jakim celu rzecznik rządu Paweł Graś spotkał się 6 listopada z ambasadorem USA Stephenem Mullem.

O ile można zrozumieć, że w domenie kompetencji premiera są kwestie poufne, a nawet tajne (przy czym o tym, które są które powinien jednak zdecydować niezawisły sąd), o tyle trudno ze spokojem przyjąć, że ważnych informacji jego Kancelaria po prostu nie posiada.

Brak informacji w przypadku instytucji publicznej jest przecież jednoznaczny z brakiem działań, a tym samym zainteresowania sprawami, o które pytamy.

I tak dowiedzieliśmy się, na przykład, że:

  • Prezes Rady Ministrów nie zlecił przeprowadzenia analizy prawnej na temat zgodności programu PRISM z polskim porządkiem prawnym.
  • KPRM nie dysponuje oficjalną korespondencją między polskim rządem a Komisją Europejską po 6 czerwca 2013 r. (tj. po pierwszych doniesieniach medialnych na temat programu PRISM), dotyczącej tematyki ochrony danych osobowych, w szczególności międzynarodowego przepływu danych osobowych (czy to oznacza, że takiej korespondencji nikt nie prowadził?);
  • KPRM nie posiada informacji na temat planów działania rządu zmierzających do wprowadzenia dodatkowych instrumentów w zakresie ochrony prawa do prywatności na poziomie międzynarodowym lub europejskim (czy to znaczy, że takich planów po prostu nie ma?);
  • KPRM nic nie wie na temat naruszenia porozumienia SWIFT (o przekazywaniu danych bankowych) przez Stany Zjednoczone (informacje wskazujące na to, że takie naruszenie miało miejsce, ujawnił Snowden);
  • KPRM nie wie, czy polski rząd złożył jakiekolwiek uwagi lub rekomendacje dotyczące ewaluacji umów o przekazywaniu danych, które mogły zostać naruszone przez USA w związku z masowymi programami inwigilacji (czy to znaczy, że rząd w ogóle się tym problem nie zainteresował?);
  • KPRM nie wie, czy polski rząd zgłaszał jakiekolwiek zastrzeżenia lub uwagi do programu Safe Harbour (szeroko krytykowanego – także przez Ministra Administracji i Cyfryzacji – programu umożliwiającego przekazywanie danych przez europejskie spółki do powiązanych z nimi firm w USA);
  • KPRM nie wie, czy przedstawiciele służb amerykańskich lub amerykańskiej administracji proponowali przedstawicielom polskiego rządu lub polskich służb dwustronne porozumienie dotyczące współpracy w zakresie wzajemnego przekazywania danych telekomunikacyjnych.

KPRM nie wie nawet tego, czy w pracach transatlantyckiej grupy eksperckiej, powołanej do wyjaśnienia zasad funkcjonowania PRISM i innych programów amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego, uczestniczy przedstawiciel Polski, podczas gdy na prace prowadzone w ramach tej grupy wielokrotnie powoływało się Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Prokuratura Generalna – argumentując, że skoro odpowiednia grupa została powołana na poziomie UE, w Polsce nic już nie trzeba wyjaśniać.

To nie są drobiazgi, ale konkretne i ważne procesy polityczne, w których Polska albo powinna brać udział, reprezentując interesy swoich obywateli, albo wręcz bierze udział (jak w przypadku prac grupy powołanej do wyjaśnienia sprawy PRISM), i tylko Kancelaria Prezesa Rady Ministrów o tym nie wie. Suche odpowiedzi, ograniczone do formułki „KPRM nie posiada informacji”, nie wyjaśniają powodów tej niewiedzy – możemy się tylko domyślać, w ilu przypadkach powodem jest brak przepływu informacji w ramach rządu, a w ilu – zupełny brak zaangażowania po stronie polskich władz. Bez względu na powód, to, że premier nie orientuje się w sprawach kluczowych z perspektywy nie tylko ochrony praw podstawowych obywateli, ale także interesów ekonomicznych czy bezpieczeństwa kraju, nie jest dobrą wiadomością.

Równie trudno znaleźć powód do uspokojenia w odpowiedziach odmownych, powołujących się na klauzule tajności.

A tylko takie dostaliśmy w reakcji na pytania o współpracę polskich służb z amerykańskimi odpowiednikami i możliwości wymiany danych w ramach programu PRISM i podobnych. To, że kontrola polityczna nad niektórymi służbami, realizowana przez premiera, nie przekłada się na kontrolę społeczną, jest kolejnym argumentem za zreformowaniem systemu nadzoru nad służbami. Taką reformę zapowiada Minister Spraw Wewnętrznych, a jednym z jej elementów ma być stworzenie niezależnej Komisji Kontroli Służb Specjalnych, która będzie odpowiadać za rozpatrywanie skarg obywateli. Może ona odpowie na niektóre z naszych pytań? Może.

Odpowiedzi pozostałych instytucji i aktualne informacje na temat egzekwowania tych odpowiedzi, które jeszcze do nas nie trafiły, publikujemy w tekście Układanka odpowiedzi w sprawie PRISM. Do tematu wrócimy w styczniu – wtedy w gronie wszystkich organizacji zaangażowanych w tę akcję podejmiemy decyzję, które wątki drążyć dalej – już na drodze sądowej.

Artykuł ukazał się na stronach Fundacji Panoptykon

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Szymielewicz
Katarzyna Szymielewicz
Prezeska fundacji Panoptykon
Współzałożycielka i prezeska fundacji Panoptykon. Pracowniczka naukowa Instytutu Studiów Zaawansowanych. Prowadzi seminarium Od „elektronicznego oka” do „płynnego nadzoru” – rozmowy o społeczeństwie nadzorowanym.
Zamknij