Kraj

Gdula: Antykomunizmy

Słowa naród, patriotyzm czy własność uznawane są dziś w Polsce za szlachetne i bezproblemowe. Podobnym alibi cieszy się antykomunizm.

Są w publicznym obrocie słowa z alibi. Roztrząsanie ich znaczenia jest jakby nie na miejscu, bo sąd już się odbył, a one na zawsze obroniły swoją czystość. Dziś w Polsce na przykład naród, patriotyzm czy własność uznawane są za słowa szlachetne i bezproblemowe. Podobnym alibi cieszy się antykomunizm. Nie ważne dlaczego, jak i po co – jeśli ktoś jest antykomunistą, to jego działania są uzasadnione i godne pochwały.

Za antykomunizmem, jak za każdym słowem z alibi, kotłuje się jednak wielość sensów, źródeł i motywacji. Istnieje wiele antykomunizmów i ich skatalogowanie daje szansę na to, że nie damy się ani nabrać, ani zaszantażować tym, którzy chcą dawać odpór „czerwonej zarazie”.

Antykomunizm mieszczański jest porządnie zakorzeniony w strukturze interesów. Właściciele kapitału niechętnie patrzą na wszelkie pomysły uspołeczniania majątku, którym zarządzają. Są często przekonani, że w ten sposób najlepiej wykorzystuje się środki w imię interesu ogółu. Uniwersalizm kapitalistów sprawia, że są czasem – jak Engels – skłonni przeskoczyć na drugą stronę barykady, gdy dochodzą do wniosku, że dążenie do zysku nie najlepiej służy ludzkości.

Antykomunizm religijny bierze się przede wszystkim ze sprzeciwu wobec bezkompromisowego materializmu doktryny komunistycznej i jej niechęci do religii jako opium ludu. Dążenie do zachowania interesów Kościoła może wiązać się tutaj z obroną człowieka jako istoty niezdeterminowanej i zdolnej do podejmowania decyzji wedle własnego uznania. Nie dziwi zatem, że w sprzyjających okolicznościach antagonizm miedzy religią a komunizmem mógł zelżeć i wspólnie występowały one przeciw niesprawiedliwości, nawet wbrew interesom Kościoła.

Do lewicowego antykomunizmu prowadzi wiele dróg. Odrzucać można na przykład zasadę rewolucyjnego przejmowania władzy, sposób organizacji partii bolszewickiej albo rolę centralnego planowania w gospodarce. Antykomunizm lewicowy najbardziej chyba jednak napędzało obserwowanie rozziewu między wzniosłymi ideałami a rzeczywistością komunistycznej polityki. Z tego źródła wyrastała krytyka Orwella, Kuronia i Modzelewskiego czy Heller. A podobno i Kroński piszący do Miłosza, że sowieckimi kolbami wybije się alienację z polskich głów, wrócił z delegacji do Moskwy naprawdę przerażony.

Wiadomo, na czym polega antykomunizm antysemicki. Komuniści to przedłużenie żydowskiego spisku mającego na celu przejęcie władzy nad światem, a dialektyka to wyraz myślenia talmudycznego. Szczególnie popularny w kręgach uznających, że jedynym Żydem godnym zaufania był Jezus Chrystus.

Antykomunizm pokolenia stanu wojennego łączy ludzi o różnych poglądach, ale podobnym doświadczeniu czasu dorastania. Było nim odrzucenie realnego socjalizmu ery Jaruzelskiego, która nie miała do zaoferowania ani awansu społecznego lat powojennych, ani konsumpcji ery Gierkowskiej. Dla wielu osób z tego pokolenia odczucie, że przebywa się w więzieniu, które nadzorują komuniści, jest wciąż żywe mimo kresu rządów generała i rozwiązania PZPR.

Antykomunizm antynomenklaturowy okrzepł dopiero w czasach transformacji.

Najczęściej jego wyrazicielami są osoby z klasy średniej, które wierzyły, że kapitalizm wykatapultuje ich na dobrze prosperujących właścicieli i menadżerów.

Fakt, że tak się nie stało i wciąż zajmują średnie stołki, interpretują jako „komunistyczne” zawłaszczenie kapitalizmu. Gdyby zdekomunizować politykę, gospodarkę, media, naukę itd., moglibyśmy wreszcie zbudować dobry kapitalizm z prawdziwymi elitami.

O dekomunizację chodzi też w antykomunizmie eliminacyjnym, ale napędza go inne pragnienie niż chęć awansu. Chodzi o zdobycie władzy symbolicznej pozwalającej na nazwanie innych zdrajcami. Logiczną konsekwencją tego jest prawo do wykluczenia ich z życia wspólnoty. Jest to ulubiony, obok wyzyskiwania pracowników, sposób rozumienia wolności na prawicy: wolność do wyboru cechy, której inni nie są w stanie zmienić, i uczynienia z niej przesłanki stygmatyzacji. Antykomunizm ten od rasizmu różni tylko to, że osoby z komunistyczną przeszłością mogą zostać „zbawione”, jeśli się tylko przyłączą do nagonki.

Obecnie trzy ostatnie antykomunizmy tworzą w Polsce jeden front, rozwijając ofensywę prawicy poza opowieścią smoleńską. To, że ich pomysł na ingerencję w dzisiejszą strukturę interesów sprowadza się do zmiany miejsc na lukratywnych pozycjach, nie powinien nas uspokajać. W przypadku sukcesu politycznego będą musiały nadrobić brak ambicji do zmieniania świata konfliktem fantazmatycznym. Przyniesie on jednak całkiem realne ofiary.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maciej Gdula
Maciej Gdula
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, socjolog, doktor habilitowany nauk społecznych, pracownik Instytutu Socjologii UW. Zajmuje się teorią społeczną i klasami społecznymi. Autor szeroko komentowanego badania „Dobra zmiana w Miastku. Neoautorytaryzm w polskiej polityce z perspektywy małego miasta”. Opublikował m.in.: „Style życia i porządek klasowy w Polsce” (2012, wspólnie z Przemysławem Sadurą), „Nowy autorytaryzm” (2018). Od lat związany z Krytyką Polityczną.
Zamknij