Kraj

Demirski: Rekompensaty dla wszystkich

Może wszystkim Polakom należą się świadczenia za rzeczywistość, którą wywalczyli żyjący obecnie w nędzy opozycjoniści?

Wicemarszałek Senatu Jan Wyrowiński szacuje, że koszt wprowadzenia w życie ustawy o świadczeniu specjalnym i pomocy pieniężnej przysługującej działaczom opozycji demokratycznej oraz osobom represjonowanym z powodów politycznych w latach 1957-89 będzie wynosił 25 mln zł rocznie. Senat przejął projekt tej ustawy z Kancelarii Prezydenta i będzie starał się wprowadzić ją na ścieżkę legislacyjną jeszcze w tym roku.

[…]

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” (12 lipca 2013 r.) wicemarszałek Wyrowiński, senator Platformy Obywatelskiej, mówi: „To nie jest w porządku, by wśród osób, które walczyły z komuną o wolną i demokratyczną Polskę, znajdowały się dziś takie, które żyją na skraju nędzy. Ci ludzie byli represjonowani, siedzieli w więzieniach, ryzykowali życie i zdrowie czy utratę pracy i bezpieczeństwa po to, by nam dziś było lepiej”. Doprawdy, sapersko rozbrajająca szczerość.

Chciałbym zapytać: jakim nam? Czy wicemarszałek Senatu uważa, że jest w porządku, iż obywatele, którzy w PRL nie byli w opozycji, żyją obecnie na skraju nędzy? Czy ludziom, którzy własnym życiem zapłacili za szokową transformację 1989 r., od wałbrzyskich kopalni po trójmiejskie stocznie, nie należy się rekompensata od państwa? Od państwa – czyli tych nas, którym żyje się obecnie lepiej?

Żywię same ciepłe uczucia do ludzi, którzy sprzeciwiają czy sprzeciwiali się władzy, byłej czy obecnej. Pytanie jednak jest takie: czy rzeczywiście państwo polskie po 1989 r. musi uchwalać ustawę, która pewnej wybranej grupie osób ma zapewnić socjalne bezpieczeństwo? I czy rzeczywiście 25 mln zł to suma, która jest w stanie to bezpieczeństwo zapewnić? Może nie warto dokonywać pozorowanych gestów?

Czy też jest po prostu tak, że system pomocy społecznej w Polsce nie działa? Czy część działaczy opozycji demokratycznej walczyła o państwo, w którym nie potrafią się odnaleźć, a owi „my”, o których mówi wicemarszałek Senatu, są jedynymi beneficjentami życia, działania i całej opozycyjnej przeszłości? A także beneficjentami życia całej masy ofiar naszej wspaniałej transformacji?

[…]

Jestem bardzo ciekaw, czy opozycjoniści, którzy nie weszli do struktur obecnej władzy, byliby w stanie wywalczyć w sądzie odszkodowania i zadośćuczynienie za swoje działania, tak jak udało się to senatorowi Romaszewskiemu.

W styczniu tego roku sąd przyznał Romaszewskiemu 240 tys. zł za krzywdy doznane od komunistycznych władz, ale prokuratura uznała, że kwota jest wygórowana, i wniosła apelację. W czerwcu apelacja została niespodziewanie cofnięta. Były senator dostanie więc powyższą kwotę.

Jak ma się więc tego rodzaju praktyka do projektu senackiej ustawy? Czy decyzja prokuratury była podyktowana literą prawa, czy nazwiskiem senatora? Czy nieznani szerzej opinii publicznej opozycyjni koledzy Romaszewskiego mają szansę na odszkodowania w podobnej kwocie, czy raczej staną w kolejce do świadczeń pomocy społecznej? Szanowni opozycjoniści, namawiałbym Was do korzystania z tego precedensu, sprawdźmy, czy prawo w Polsce rzeczywiście jest takie samo dla wszystkich.

Pisząc te słowa, czuję wielką złość. Mój ojciec, szeregowy działacz „Solidarności”, który dramatycznie nie odnalazł się w rzeczywistości lat 90., umarł w spowodowanej tym depresji, osierocając mnie. Czy jako dziecko ofiary przemian, które miały spowodować, że żyje się NAM lepiej, nie zasługuję na jakąś rekompensatę?

Może wszystkim Polakom należą się świadczenia za rzeczywistość, którą wywalczyli żyjący obecnie w nędzy opozycjoniści?

Całość tekstu czytaj w „Gazecie Wyborczej” z dn. 17 lipca 2013.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij