Kraj

Nauczycielka z shotgunem

Nie zagwarantujemy bezpieczeństwa dzieciom w szkołach, jeśli będą się wychowywać w kulturze gloryfikującej przemoc i rywalizację.

Victoria Soto była 27-letnią nauczycielką w szkole podstawowej w Newtown. 14 grudnia 2012 roku usłyszała strzały rozlegające się w innej części szkoły. Poleciła swoim małym uczniom, żeby się schowali w szafkach i szafach, które stały w sali lekcyjnej. Sama nie zdołała się ukryć. Kiedy mężczyzna z bronią wszedł do klasy i zapytał, gdzie są dzieci, odpowiedziała, że w sali gimnastycznej. Mężczyzna zabił Victorię Soto. Dzieci przeżyły.

W masakrze w Newtown zginęło dwanaście dziewczynek i ośmiu chłopców, cztery nauczycielki, w tym dyrektorka i szkolna psycholożka, oraz asystentka nauczycielki. W internecie krążą już pomysły, powielane na Twitterze przez myślicieli w rodzaju Zbigniewa Hołdysa, że najlepszym sposobem przeciwdziałania podobnym tragediom jest wyposażenie nauczycielek w broń. Tak, tak, następnym razem, gdy mężczyzna z bronią wtargnie do szkoły, nauczycielki wyciągną shotguny i w towarzystwie dzieci w czarnych maskach ninja urządzą facetowi krwawą łaźnię.

Można naszkicować inny scenariusz: rząd decyduje, by wpisać umiejętność posługiwania się bronią do podstawowych wymogów zawodu nauczyciela. Nauczycielki dostają nowy obowiązek, ale nie idą za tym podwyżki. W ramach programu pilotażowego dostają za darmo po dwa glocki na osobę, ale potem się okazuje, że to trochę za drogo dla budżetu, bo sektor publiczny generuje koszty, które koniecznie trzeba redukować. Nauczycielki muszą same zapłacić za glocki; nie stać ich i w rezultacie, gdy następny mężczyzna z bronią staje w drzwiach szkoły, mogą mu pogrozić pistoletem na gaz i procą.

W świetle tego, co wiemy o finansowaniu sektora publicznego oraz zarobkach amerykańskich nauczycielek, ten scenariusz jest znacznie bardziej prawdopodobny niż wszystkie republikańskie fantazje o nauczycielce z shotgunem. Można oczywiście też pomarzyć o ustawieniu kilku członków brygady SWAT w każdej amerykańskiej podstawówce. Udało się Arnoldowi Schwarzeneggerowi w Gliniarzu w przedszkolu, więc chyba nie ma problemu?

Problem jest, bo żaden SWAT-owiec nie będzie pracował za takie pieniądze. Kiedyś widziałam w telewizji program prezentujący zarobki początkujących nauczycieli w USA. Były niewiele wyższe od tego, co zarabiałam podczas Work&Travel w muzeum na Wschodnim Wybrzeżu. Z takiego wynagrodzenia naprawdę trudno się utrzymać.

Czy zatem chcę powiedzieć, że gdyby nauczycielki zarabiały więcej, to masakry w Newtown by nie było? Na pierwszy rzut oka – oczywiście nie. Ale… Gdyby ten sam mężczyzna z bronią wysadził w powietrze wszystkie komputery i serwery na Wall Street – Barack Obama by nie płakał. Ubezpieczyciele posprzątaliby bałagan i po kłopocie. Gdy mężczyzna strzela do dzieci, uświadamiamy sobie, że nie mamy większego skarbu do stracenia.

Dlaczego zatem osobom, którym powierzamy dzieci, płacimy tak żałośnie mało?

To nie tylko problem USA. Kilka miesięcy temu na kongresie związkowym w Szwecji wysłuchałam wystąpienia związkowca z sektora publicznego, który retorycznie pytał: dlaczego więcej płacimy mechanikowi samochodowemu niż przedszkolance? Co to za świat, w którym samochód liczy się bardziej niż opieka i edukacja dzieci.

Chciałabym, żeby bohaterstwo i ofiara Victorii Soto i innych nauczycielek ze szkoły w Newtown nie poszły na marne. Chciałabym, by stały się impulsem do głębokiej zmiany. Nie zagwarantujemy bezpieczeństwa dzieciom w szkołach, jeśli będą się wychowywać w kulturze gloryfikującej przemoc – a także rywalizację i hasło „zwycięzca bierze wszystko”.

Gdyby centralną wartością ustanowić opiekę i troskę o innych – świat byłby znacznie bezpieczniejszy. A nauczycielki zarabiałyby lepiej, bo ich pracę postrzegano by jako kluczową dla społeczeństwa.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Avatar
Julia Kubisa
Zamknij