Narkopolityka

Majmurek: Z punktu widzenia okazjonalnego konsumenta

Okazjonalny konsument marihuany, jak ja, zamiast rzetelnych informacji dostaje tylko emocjonalny szantaż.

Wczoraj zrozumiałem, czego jeszcze brakuje mi w polskim kinie: komedii stonerskiej. Ten specyficzny gatunek traktujący o perypetiach i przygodach bohaterów, których ulubioną używką jest marihuana, byłby zdrową odtrutką na wczorajszą falę paniki moralnej. Bo właściwie za najlepszy komentarz do wszystkiego, co wczoraj mogliśmy zobaczyć w jednym publicystycznym talk-show i przeczytać w dwóch tygodnikach opinii, może posłużyć ten fragment filmu Harold & Kumar idą do Whitecastle

Nie, nie nabijam się z tragedii „Stasia” i jego mamy. Choć w momencie, gdy tragedia ta ze sfery prywatnej dostaje się do publicznej, gdzie staje się narzędziem moralnego szantażu, mającego na celu cofnięcie naszego myślenia o substancjach psychoaktywnych, mamy prawo bronić się przed tym szantażem także nawet brutalnym szyderstwem.

Czy marihuana naprawdę zabija? Z tego, co wiemy, nie – choć może być przyczyną różnych problemów. Tak jak wszystko, co sprawia ludziom przyjemność – alkohol, seks, czekolada, soczyste steki, sadomasochizm. Jeśli jednak chcemy, by ludzie robili sobie tą substancją psychoaktywną i innymi jak najmniej krzywdy, musimy rzetelnie informować o ich działaniu.

Rzetelnie, to znaczy nie tylko o zagrożeniach, ale także o wszystkich przyjemnościach, rozkoszach, odciążeniach, zdrowotnych, jakie wiążą się z ich używaniem. Rzetelnie, to znaczy mówiąc również, że można być zdrowym, nieuzależnionym użytkownikiem marihuany okazjonalnie lubiącym sobie zapalić lub wsunąć ciastko z zieloną wkładką. Tak samo jak można od czasu do czasu wypić kieliszek wina czy szklankę piwa, nie będąc alkoholikiem. Historia „Stasia” i inne podobnie tragiczne przypadki mają się tak do rekreacyjnego użycia marihuany, jak historie osób cierpiących na ciężkie choroby alkoholowe do zjazdów kiperów.

Zamiast kolejnego seansu moralnej paniki i testowania moczu w szkołach potrzebna jest rzetelna edukacja zdrowotna młodzieży. Edukacja pokazująca młodzieży różnicę między nałogiem a rekreacyjnym użyciem wódki czy marihuany, ucząca, jakie mogą być konsekwencje zdrowotne poszczególnych konsumenckich wyborów: czy to tych dotyczących używek, czy diety. Narkotyki nie tylko mogą szkodzić, ale w niektórych wypadkach są po prostu fajne i pożyteczne. Pomagają znieść stres, zastępują środki antydepresyjne (nie jest tajemnicą, że wojnę z narkotykami podsycają lobbyści wielkich koncernów medycznych), poszerzają nasze doświadczenie rzeczywistości. Odrzucając kompletnie nieracjonalne, moralistyczne podejście do części używek, wyłączając je ze sfery kryminalnej, dajemy sobie jako społeczeństwo przestrzeń do takiej edukacji, która zmaksymalizuje płynące z nich korzyści i zminimalizuje szkody.

W jednym z tygodników opinii pastwiących się nad tematem samobójstwa nastolatka pojawił się także argument, że dziś marihuana, to nie to, co 20 lat temu, nasz rynek zalała bowiem marihuana genetycznie modyfikowana (?!?!), która „wali w dekiel” (cyt. za opiniotwórczym medium) znacznie silniej niż ta wcześniejsza. Nic o tym nie wiem, ale nawet jeżeli to prawda, to jest to tylko argument za legalizacją. Zalegalizowanie obrotu wszystkimi substancjami psychoaktywnymi umożliwi państwu kontrolę nad ich składem i jakością, ograniczy wypadki zatruć substancjami, które do np. marihuany na pewno nie powinny być dodawane.

Niestety, żadne poważne medium w Polsce nie zajmuje się takimi problemami. Okazjonalny konsument marihuany, taki jak ja, zamiast rzetelnych informacji o ryzyku związanym używką i kontroli nad jej jakością, otrzymuje seanse moralnej paniki i emocjonalny szantaż. Jeśli okaże się, że mama Stasia działa medialnie równie dobrze, co mama Madzi, wkrótce pewnie pojawi się tata Zosi, która zmarła od tabletki ecstasy i mama Krzysia, którego „do szaleństwa doprowadziło LSD”. Pogrążonych w rozpaczy rodziców nawet rozumiem, ale lepiej już się przygotujmy, by odeprzeć szantaż, jakiemu będą nas poddawać media.

Czytaj serwis Krytyki Politycznej poświęcony polityce narkotykowej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij