Muzyka

Bożek: Żadnych przyzwyczajeń!

Każdy artysta polityczny ma przerąbane podwójnie. Jak polityczne zaangażowanie posłużyło nowej płycie The Knife?

„Liberałowie działają mi na nerwy” – śpiewa Karin Andersson w Full of Fire, pierwszym singlu z Shaking the Habitual, pierwszej od siedmiu lat płyty The Knife. Ten wers jest jak naładowana strzelba u Czechowa, zapowiada wystrzał. Wprawdzie Karin i jej brat Olof Drejer nigdy nie bali się politycznego zaangażowania – może dlatego że mieli „komunistę w rodzinie” – ale nigdy nie było ono aż tak bezpośrednie. W manifeście towarzyszącym albumowi piszą: „Nie wierzymy w metafory, […] nie ma już ich zbyt wiele”. W wywiadach są bardzo stanowczy i bezpośredni: Shaking the Habitual jest płytą manifestem, albumem o niewiedzy i poszukiwaniu nowej utopii oraz nowych tożsamości. Poza tym Szwecja wcale nie jest takim rajem na Ziemi, jak to się wydaje, a muzyka popularna jest popularna dlatego, że tak chce kapitalizm. Inspiracją do powstania płyty były pogłębione studia z zakresu teorii gender i queer, Olof by lepiej przygotować się do jego nagrania zapisał się nawet na kursy uniwersyteckie. Droga Karin była chyba ciekawsze, bo prowadziła m.in. przez alternatywne queerowe środowiska z Berlina – to dzięki nim Karin poznała chociażby Marit Ostberg, szwedzką reżyserkę feministycznego porno, która nakręciła niepokojący (co najmniej!) klip do Full of Fire

Zaangażowanie muzyków ze sceny elektronicznej, choć rzadkie, nie jest jednak czymś niespotykanym. W latach 90. muzycy z Orbital protestowali przeciw ogłupianiu proletariackich imprezowiczów pigułkami ecstasy, amfetaminą i walium: „W sobotę szaleją, w poniedziałek zmieniają się w zombie, potem przez cały tydzień potakują przełożonym, a w czwartek już przygotowują się do kolejnego weekendu” – cytuję za Energy Flash, błyskotliwą monografią kultury tanecznej Simona Reynoldsa. W Ameryce polityczny płomień rozpalili muzycy z Underground Resistance. Dziś na tym samym froncie walczy chociażby Terre Thaemlitz, który jako DJ Sprinkles nagrywa albumy protest-housowe. Jego Midtown 120 Blues to chyba najbardziej pociągające fantazja o muzyce tanecznej, jaką miałem przyjemność usłyszeć – jeśli house kojarzy się wam wyłącznie z drogimi klubami, w których dobra selekcja istnieje tylko na bramce, koniecznie posłuchajcie Ball’r (Madonna-Free Zone)

Najnowszy miks DJ Sprinklesa Where Dancefloors Stand Still to protest przeciwko japońskiemu prawu fuzoku, które zmusza właścicieli klubów do zamykania parkietów o pierwszej w nocy. Moim ulubieńcem pozostaje jednak Matthew Herbert, którego każdy kolejny album jest rodzajem dźwiękowego reportażu albo słuchowiska. One Pig ilustrowało np. życie jednej świnki – od narodzin aż do smutnego końca w brzuchu Herberta i jego przyjaciół. Z kolei Tesco, nagrane pod pseudonimem Wishmountain, to osiem house’owych tracków wyprodukowanych z przetworzonych sampli nagranych podczas pocierania, gniecenia i zjadania różnych produktów z hipermarketu. Jest więc mleko, biały tostowy chleb, lucozada i nescafe. Herberta doceniło nawet BBC – został dyrektorem kreatywnym słynnego BBC Radiophonic Workshop. 

Jak na tym tle wypadają The Knife? Zacznijmy od tego, że każdy artysta polityczny ma przerąbane podwójnie (albo nawet i potrójnie) w stosunku do kogoś, kto od polityki umywa ręce. Oceniamy go przecież nie tylko ze względu na to co mówi, ale też w jaką formę to pakuje, a czasem także czy forma i przekaz się nie gryzą. Czasem ryzyko zajęcia stanowiska się opłaca, czasem kończy się na politycznym sucharze, którego słuchać będą tylko już przekonani.

O co chodzi Karin i Olofowi? Z manifestu wynika, że o wszystko: hiperkapitalizm, morderczy system klasowy, szkoły, które nie nadają się do niczego, nieuzasadnione przywileje klasy średniej, gaz łupkowy, Monsanto. „Czasem wydaje się, że wszystko jest złe”. A jednak mądre książki podpowiedziały im jak żyć. „Żadnych przyzwyczajeń! Są inne sposoby”. Żeby się wyzwolić, należy żyć szybciej niż James Dean, rezygnować z tożsamości jak David Bowie, można też: „Przepisać historię, tak żeby pasowała”. 

 

Dla tych, którzy nie lubią teorii queer, są też inne przyjemności. Albumowi towarzyszy komiks o kampanii „ONZ, Banku Światowego i MFW […]«Make Extreme Wealth History»”. To przekorne odwrócenie priorytetów wielkich międzynarodowych instytucji finansowych, ale satyrycznie nie wznosimy się nad poziom dostępny polskim kabaretom. Sam pomysł też nie należy do szczególnie odkrywczych, ostatnio Oxfam ogłosił, że ekstremalne bogactwo jest ekonomicznie nieefektywne, szkodliwe politycznie i społecznie. Muzycy nie mówią więc niczego, czego byśmy nie wiedzieli, a teoria queer, która ich inspiruje, sprawia, że czasem trudno zrozumieć, o co im właściwie chodzi.

Na szczęście nie skończyli na teoretyzowaniu. To, czego nauczyli się podczas studiów o gender, przełożyli na dźwięk – i dopiero w tej formie wszystko, co chcą przekazać, zyskuje sens. Na Shaking the Habitual faktycznie nie ma nic do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Słuchacze, którzy spodziewali się kolejnego odcinka teatralnego electro-popu z Silent Shout, nie mają tu czego szukać – na pocieszenie dodam, że jest wiele innych szwedzkich duetów, które ciągną ten wątek twórczości rodzeństwa. Co dostajemy w zamian? Sporo eksperymentów brzmieniowych, których punktem wyjściowym jest obsesja na punkcie tożsamości dźwięku. Karin i Olof zacierają różnicę między instrumentami elektronicznymi i akustycznymi (tych ostatnich jest tutaj bardzo dużo), kwestionują popowe piosenkowe struktury i standardowe sposoby strojenia instrumentów. 6 spośród 17 utworów trwa dłużej niż 8 minut, a bardziej melodyjne piosenki przeplatane są jednostajnymi plamami dźwięku – najdłuższy dron Old Dreams Waiting To Be Realized trwa 19 minut. Znowu The Knife nie są tu szczególnie odkrywczy, podobne rzeczy możemy usłyszeć na dziesiątkach albumów wydawanych przez niezależne wytwórnie. Nie można jednak nie docenić odwagi duetu w zrzucaniu skóry i poszukiwaniu nowej.

Bo właśnie tym jest Shaking the Habitual – poszukiwaniem nowej tożsamości muzycznej. Przez to momentami album bywa trudny. A Cherry on Top to elektroakustyczny eksperyment ze strojeniem cytry, a Old Dreams to nagranie sprzężeń zwrotnych z olbrzymiej kotłowni. Brzmi trochę wsobnie, ale w kontekście całego albumu sprawdza się wyjątkowo dobrze. Bardziej eksperymentalne nagrania funkcjonują bowiem jako interludia dla bardziej melodyjnych utworów. Singlowy A Tooth For an Eye brzmi podobnie jak afrykańskie Konono Nº1 z dodanym niepowtarzalnym wokalem Karin. Przy Without You My Life Would Be Boring można tańczyć – równie dobrze wokół ogniska, jak i na letnim festiwalu. Z piosenki dowiecie się też, że „siki są terytorialne”. Raging Lung przypomina nieco stare The Knife – jest mocne, powolne i transowe.

Pozostaje jeszcze odpowiedzieć sobie na pytanie o skuteczność bezkompromisowej strategii zespołu. Czy nie wyszliby lepiej, gdyby to, co mają do powiedzenia opakowali bardziej przebojowo? Na Shaking the Habitual forma odzwierciedla ich intencje, ale może też odstraszyć niektórych słuchaczy. Sam mam wrażenie, że ich wybór był słuszny. Ich strategią jest practice what you preach, a nie infiltracja mainstreamu. Tę ostatnią przećwiczyli podczas nagrywania Deep Cuts. Dzięki coverowi Heartbeats Joségo Gonzáleza mogli wprawdzie założyć swoją własną wytwórnię i uwolnić się od konieczności podpisywania kontraktu z wielkimi wytwórniami, ale też narazili się na ryzyko pozostania gwiazdami jednego przeboju.

Na koniec: o takich albumach, jak Shaking the Habitual, często mówi się, że są przejściowe. To na nich artyści podejmują największe ryzyko, rezygnują z masek i odcinania kuponów. Czasem okazuje się, że takie przejściowe albumy są najlepszymi w ich karierze. Tak było np. z Kid A Radiohead, ciekawe czy tak samo stanie się z Shaking the Habitual?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Bożek
Jakub Bożek
Publicysta, redaktor w wydawnictwie Czarne
Publicysta, redaktor inicjujący w wydawnictwie Czarne, wcześniej (do sierpnia 2017) redaktor prowadzący w Wydawnictwie Krytyki Politycznej. Absolwent Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej i socjologii na Uniwersytecie Łódzkim. Redagował serwis klimatyczny KP. Otrzymał drugą nagrodę w konkursie w Koalicji Klimatycznej „Media z klimatem!”. Współtworzył Klub Krytyki Politycznej w Łodzi.
Zamknij