Miasto

Tokarz-Haertig: Jasna, długa, prosta Czerniakowska-bis

Panie Burmistrzu, proszę zrozumieć, że nie chcemy mieć pod oknami autostrady.

„Ja nie wiem, jak odpowiedzieć na pani pytanie, bo pani tak myli fakty, akty prawne, że ja bym musiała tu zacząć od edukacji, a nie informacji” – tak rozmawiamy na spotkaniu Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych z mieszkańcami. Spotkaniu informacyjnym, dodam, bo same konsultacje społeczne odbyły się w urzędowych kazamatach.

Zeszłotygodniowe spotkanie było podsumowaniem projektowego etapu inwestycji drogowej Czerniakowskiej-bis, czyli drogi, która ma łączyć Trasę Siekierkowską z ulicą Czerniakowską na wysokości Gagarina. Kontrowersje wokół tego projektu są ogromne, a zainteresowanie mieszkańców na tyle rozbudzone, że urzędnicy powinni potraktować całą sprawę poważniej.

Ponownych konsultacji społecznych, jak wspomniałam, nie prowadzono wcale – przecież skoro prawo nie wymaga, to robić tego nie trzeba wcale. Jak uzasadniał Burmistrz Dzielnicy Mokotów, prawo o konsultacjach w Warszawie obowiązuje od 2013 r., a zatem projektu z 2006 r. konsultować już nie ma potrzeby.

Na prawo i przepisy projektanci i inwestor powoływali się jednak z lubością. Zamknięcie wyjazdu z osiedla i uliczek dojazdowych uzasadniali przepisami dla przyjętej klasy drogi, podobnie szerokość pasów ruchu odpowiadających drodze szybkiego ruchu, potrzebę miejsc, gdzie niezbędne są ekrany dźwiękoszczelne. Przebieg trasy, wysokość trasy, przejścia, analizy ruchu – wszystko to podane w rzeczowym i rozsądnym sosie regulacji i ustaw.

W ten sposób prawo staje się dymną zasłoną zawiłych uzasadnień i argumentów, unoszących się w powietrzu przez trzy bite godziny spotkania, w żadnym wypadku niedotyczących jednak sedna sprawy i postawionych pytań.

Drodzy Państwo, Panie Burmistrzu, doceniam, że podjęli Państwo trud spotkania, mimo że powinno mieć ono absolutnie inny charakter. Mieszkańcy nie mają obowiązku znać tych przepisów. Nie muszą orientować się w kruczkach prawnych, planach przestrzennych, spec ustawach, miejskich labiryntach instytucji i urzędów.

Mieszkańcy i mieszkanki dzielnicy Mokotów nie chcą mieć pod oknami „autostrady”. I próbują to Państwu zakomunikować. Tak, wiemy, nie trzeba nam tłumaczyć, że nie będzie to A1 z bramkami na wjazd, wszak to wymagałoby innych pasów ruchu i innych skrzyżowań. Metafora bywa trudną figurą retoryczną. My się znamy na metaforach, a Państwo na przepisach. Jest strona społeczna i ciała ją reprezentujące, które mówią w języku przepisów.

W przypadku Czerniakowskiej-bis Komisja Dialogu Społecznego ds. Transportu od dawna postuluje zmiany w projekcie, uwzględniające potrzeby mieszkańców tej części miasta. Podnoszony jest postulat wybudowania ulicy o spokojnym charakterze, bez możliwości nadmiernego rozpędzania się samochodów i komunikacji tranzytowej.

Zmiany w projekcie uwzględniły przejścia naziemne z sygnalizacją zamiast kładki (w sytuacji, kiedy w całym mieście trwa debata o likwidowaniu przejść podziemnych, kładek i uspakajaniu ruchu). Ulica pozostaje jednak bardzo szeroka, z szerokimi pasami ruchu, umożliwiającymi rozwijanie dużych prędkości. Ta „ulica” ma trzy pasy ruchu w każdą stronę. Jeden z pasów, bardzo postępowo, będzie pasem dla komunikacji publicznej.

Zatrzymajmy się więc przy komunikacji publicznej. Pan Burmistrz ma wizję, w której planowana droga zapewni sprawną komunikację i przyszłość mieszkańcom niewybudowanych jeszcze osiedli, pod które deweloperzy już wykupują działki i rozpoczynają inwestycje. Tymczasem tu kilkadziesiąt tysięcy osób musi się wydostać każdego dnia ze swoich domów. Święta prawda, to samo robi codziennie kilkaset tysięcy innych mieszkańców w całej Warszawie, wsiadając w tramwaje, autobusy, metro, na rowery.

Ale czy nikt nie zauważył, że etap inwestycji to nieco spóźniona okoliczność na prowadzenie rozmów, które powinny odbyć się dużo wcześniej? Chcielibyśmy już wiedzieć, czy i jakie autobusy mogłyby tamtędy pojechać, jaka będzie ich częstotliwość, gdzie się zatrzymają? Skąd wiemy, że nie skończy się na tym, że będzie to jeden autobus co pół godziny, na który będziemy oczekiwać przy akompaniamencie huku 6-pasmowej trasy? Przy takiej perspektywie ja też przesiadam się w samochód.

W Warszawie najpierw wbija się łopatę, a potem myśli się o tym, jak to będzie.

Pomiar hałasu też się zrobi, ale to dopiero, jak już pojadą samochody Na tym właśnie etapie projektu mieszkańcy powinni mieć już informację i wizję tego, jak zmieni się ich osiedle, a nie liczyć na łut szczęścia i dobrą wolę projektantów i urzędników! Czemu nie forsować linii tramwajowej, skoro taka sięga już do ulicy Belwederskiej? Czy przejazd własnym samochodem nie powinien być zaledwie jedną z możliwych opcji do wyboru, a nie niemożliwym do uniknięcia przymusem transportowym mieszkańców i mieszkanek?

A czy Burmistrz ma wizję szkół i przedszkoli dla tych kilkudziesięciu tysięcy nowych lokatorów? Czy naprawdę musimy dzieci wozić po całym mieście, bo w okolicy inwestycji deweloperów nieliczne przedszkola zapełniają się po brzegi?

Wreszcie, Burmistrz Dzielnicy pyta dlaczego mieszkańcy walczą o bazarek przy ul. Nehru, który według niego jest osobliwą pozostałością przemian transformacji ustrojowej. Efektem przemian ten bazarek jest, Panie Burmistrzu, to fakt; a ściślej rzecz biorąc faktem jest to, że z coraz większym trudem można w Warszawie znaleźć dobrze zaopatrzony sklep, usługi i zdrową żywność koło domu. „Dzięki” transformacji świeże warzywa i owoce sezonowe można dziś kupować niemal wyłącznie „z samochodu” lub na bazarkach. Handel przejmują sklepy wielkopowierzchniowe, supermarkety oraz źle zaopatrzone sieciówki. Proszę sobie przy tej okazji wyobrazić osoby starsze, mniej mobline, rodziców z małymi dziećmi, osoby bez własnych samochodów czy młodzież, słowem proszę wyobrazić sobie wszystkie te osoby, które nie chcą jedynej wolnej godziny w ciągu dnia tracić na jazdę i tłoczenie się w kolejce w supermarkecie. Przestrzeń na handel lokalny to też jest wizja.

Na razie jesteśmy na etapie „jasnej, długiej, prostej” drogi. My, mieszkanki i mieszkańcy Mokotowa, liczymy na coś więcej.

 

**Dziennik Opinii nr 173/2015 (957)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij