Miasto

Gorący obiad w bibliotece?

Czy w warszawskiej bibliotece uniwersyteckiej powstanie miejsce, gdzie studenci mogliby odgrzać przynoszone z domu obiady?

Kolorowe koce rozłożone na kostce brukowej, plastikowe pudełka z jedzeniem i mnóstwo uśmiechniętych twarzy – tak wyglądał czwartkowy happening w warszawskiej Bibliotece Uniwersyteckiej. Jak powiedziała Teresa Teleżyńska, pomysłodawczyni akcji „BUW na ciepło”, to „towarzyskie spotkanie na wspólny posiłek”. Biesiadującym nie chodziło jednak tylko o wspólne zjedzenie obiadu. Walczą o stworzenie w BUW-ie przyjaznej przestrzeni, w której studenci mogliby odgrzać przynoszone z domu obiady.

Kinga Jakieła, współorganizatorka happeningu, energicznie malowała na papierze napis: „Aneks kuchenny w BUW”. „Zależy mi na tym, by zwrócić uwagę na brak w BUW-ie niekomercyjnej przestrzeni, gdzie można zjeść – mówi. „Wyklucza się przez to osoby, które nie chcą lub nie mogą skorzystać z dostępnych lokali. Czasem z powodów ekonomicznych, czasem z powodów zdrowotnych. Na przykład osobie uczulonej na gluten restauracje nie mają nic do zaoferowania”.

Happening rozpoczął się odczytaniem petycji skierowanej do Agnieszki Łukawskiej, kierowniczki Biura Nieruchomości „Powiśle”, któremu podlega budynek. „Apelujemy o stworzenie ogólnodostępnej przestrzeni, w której studentki i studenci mogliby podgrzać i zjeść przyniesione ze sobą posiłki. Jedna lub dwie kuchenki mikrofalowe i kilka stolików powinno całkowicie wystarczyć. Chętnie pomożemy w organizacji takiej przestrzeni, zarówno na etapie jej planowania jak i wyposażania” – napisali organizatorzy i organizatorki.

Projekt „BUW na ciepło” narodził się na zajęciach Socjologia w działaniu, które w Instytucie Socjologii prowadzą Joanna Erbel i Miłosz Ukleja. „Chcemy, by studenci nauczyli sie na zajęciach czegoś więcej niż teorii. Żeby podjęli konkrente działania, zobaczyli, jak się je przeprowadza w praktyce. Za cały przebieg akcji od początku do końca odpowiadają studenci” – wyjaśnia Ukleja. – „Oni wpadli na ten pomysł, my to zaopiniowaliśmy, spotkaliśmy się z nimi, zaproponowaliśmy przebieg działań, ale wszystko, co dziś widzimy, czyli petycja podpisana przez 700 osób, zebranie poparcia przeszło 2 tysięcy osób na Facebooku i ten happening, to wynik ich pracy” – dodaje.

„To bardzo dobry pomysł – ocenia Paweł, uczestnik happeningu. – Obawiam się tylko, czy mikrofalówki nie zostałyby uszkodzone. Jest też kwestia utrzymania czystości w tej przestrzeni”.

„Kwestia utrzymania czystości może być nieco problematyczna – przyznaje Teresa Teleżyńska. – Ale jeśli ktoś przynosi swoje jedzenie i swój widelec, a następnie pudełeczko wkłada jedynie do mikrofalówki i podgrzewa, to nie ma tu po czym sprzątać. Poza tym może istniałaby możliwość, aby osoby pracujące w BUW-ie, które sprzątają dostępną przestrzeń, raz na dwa dni przetarły taką mikrofalówkę”.

Pierwszą trudnością, na jaką natknęli się studenci, było ustalenie osób odpowiedzialnych za zagospodarowanie budynku. Ale obecnie są już na etapie rozmów z firmą zewnętrzną, która opiekuje się przestrzenią na parterze pod względem administracyjnym, a w lutym będą rozmawiać z kanclerzem uniwersyteckim oraz rzeczniczką UW.

Inicjatywie towarzyszy pozytywna atmosfera. Joanna Erbel, działaczka społeczna i prowadząca Socjologię w działaniu na happening przyszłą z blachą ciasta i Stołkiem – nagrodą otrzymaną od dziennikarzy Gazety Stołecznej za działalność na rzecz Warszawy. Także okoliczne lokale patrzą na całe przedsięwzięcie przyjaźnie, nie obawiając się utraty klientów. W sieci pojawiły się jednak także głosy przeciw. Padały argumenty o niewłaściwym wykorzystywaniu biblioteki i kolejnej hipsterskiej modzie. „Nam chodzi o zrócenie uwagi na problem braku przestrzeni niekomercyjnych – kontruje Kinga. – Bez względu na to czy jesteś hipsterem czy nie, chcemy zaprosić cię do tej przestrzeni. Nieważne, czy masz ochotę się tam lansować, czy zjeść”.

Czy coś stoi na przeszkodzie, aby inicjatywa doszła do skutku? Odbywająca się regularnie w czasie sesji egzaminacyjnej akcja „BUW dla sów”, w trakcie której Biblioteka Uniwersytecka jest otwarta do pierwszego porannego autobusu, pokazała, że BUW chce wyjść naprzeciw oczekiwaniom studentów. Rozmowy z władzami UW i administracją mają już wyznaczone terminy, a sanepid nie widzi potrzeby inspekcji. Jeśli wszystko potoczy się dobrze, efekt zajęć z socjologii może się okazać znacznie cenniejszy niż wpis w indeksie.

fot. Paulina Kropielnicka

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij