Miasto

Od Prasowego do Cafe Kryzys

19 grudnia 2012 mija rok od społecznego otwarcia baru „Prasowego”. Co przez ten czas zmieniło się w warszawskiej polityce miejskiej? Co zostało do zrobienia?

W ostatnią niedzielę na jeden wieczór został uspołeczniony kolejny pustostan w Warszawie. Tym razem był to lokal przy ul. Marszałkowskiej 55. Przeniosła się tam społeczna biblioteka, nazywana również latającą świetlicą albo Cafe Kryzys. Pierwszą inicjatywą w nowym lokalu było spotkanie z Sylwią Chutnik poświęcone jej nowej książce Cwaniary (jest w niej zresztą wątek lokatorski). Wybór lokalu nie był przypadkowy, wcześniej mieściła się tam znana warszawska restauracja „U Flisa”, która jednak przestała istnieć na początku 2011 roku. Od tamtej pory lokal stoi pusty. Miała w nim być Biedronka, ale okazało się, że lokalu nie da się przystosować do potrzeb supermarketu. Wprawdzie nieoficjalnie mówi się, że lokal zostanie przeznaczony na cele publiczne i powstanie tam mediateka, ale póki co, są to jedynie pogłoski.

Termin otwarcia społecznej biblioteki nie był przypadkowy. W niedzielę 16 grudnia 2012 minął prawie dokładnie rok od społecznego otwarcia baru „Prasowego”. 19 grudnia 2011 grupa osób weszła do zamkniętego miesiąc wcześniej lokalu, aby na jeden wieczór ożywić dawny bar mleczny. Serwowano pierogi z soczewicą i inne potrawy płatne „co łaska”. Powstała petycja przeciwko gentryfikacji Śródmieścia oraz o przywrócenie baru mlecznego – podpisało się pod nią ponad 1200 osób. Doszło do rozmów między władzami dzielnicy a grupą Obrońców Baru Prasowego. W ich efekcie lokal przy ul. Marszałkowskiej został wystawiony w konkursie profilowanym na „bar mleczny”. Konkurs wygrał Kamil Hagemajer, właściciel sieci Mleczarni Jerozolimskich. Nowy „Prasowy” ma zostać otwarty w pierwszym kwartale 2013 roku. Społeczna akcja otwarcia „Prasowego” pokazała, że możliwe jest wspólne wypracowanie porozumienia, które będzie korzystne dla wszystkich stron: mieszkanek i mieszkańców, urzędu oraz przedsiębiorców. Ważne było również to, że punktem wyjścia do dyskusji nie były odgórnie ustalone konsultacje społeczne, ale oddolna akcja, która wywołała duże poruszenie w mediach.

Bar „Prasowy” to nie jedyna akcja oddolna, która zaowocowała współpracą środowisk aktywistycznych i miejskich urzędników. Kolejną było powstanie skłotu „Przychodnia” przy ul. Skorupki 6a, również w Śródmieściu Warszawy. Skłotersom udało się porozumieć z urzędem dzielnicy Śródmieście, a przy okazji udało się również namówić władze Warszawy do stworzenia platformy umożliwiającej regularne rozmowy na temat polityki mieszkaniowej Warszawy. Od tamtej pory odbywają się co miesiąc spotkania – Okrągłe Stoły Mieszkaniowe. 

Efektem tej współpracy było choćby uznanie postulatu strony w sprawie zniesienia zapisu o stosowaniu czynszu karnego w wysokości 3% wartości stawki odtworzeniowej (czyli kosztu odtworzenia 1 m2 powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych) za bezumowne zajmowanie lokalu. Zapis ten wpędzał w spirale zadłużenia lokatorów i lokatorki, którym wypowiedziano umowy najmu.

Nie oznacza to jednak, że współpraca przebiega sielankowo. Gdy na niedawnej sesji rady miasta głosowano dwa ważne dokumenty konsultowane wcześniej w ramach OSM, chwilę przez przemówieniami przedstawicieli i przedstawicielek strony społecznej radna PO, Zofia Trębicka, zgłosiła wniosek, żeby ze względu na późną porę ograniczyć czas wypowiedzi do 3 minut. Uniemożliwiło to członkom ruchu lokatorskiego merytoryczną prezentację swoich racji. Pokazało to, że jeszcze jest wiele do zrobienia jeśli chodzi o społeczną dyskusję nad polityką miejską.

Nie można przecież oczekiwać, że Okrągłe Stoły Mieszkaniowe będą jedyną przestrzenią, w której strona społeczna będzie komentować założenia polityki mieszkaniowej.

Miejska demokracja wymaga otwarcia się na głosy mieszkanek i mieszkańców miasta pojawiające zarówno w przestrzeniach przygotowanych do tego przez miejskie urzędy, jak i tych, które pojawiają się oddolnie. Czasem zamiast pytać „Kto skłotował?” i wysyłać policję, żeby szukała „przestępców”, może warto zapytać „Po co skłotował?”. I dlaczego dana grupa społeczna czuje, że bez politycznego happeningu i szumu medialnego ważny dla niej temat nie zostanie poruszony. Dlaczego mimo działania choćby wspomnianych OSM-ów pewna grupa osób właśnie w ten sposób woli przypomnieć o istnieniu miejskich pustostanów. 

Wejście do pustostanu, choć jest przestępstwem ściganym z urzędu, ma niską szkodliwość czynu. Konieczność wezwania ślusarza i wymiany zamka w drzwiach to bardzo niski koszt w porównaniu z pozytywnym efektem, jaki może mieć dyskusja wywołana takim działaniem. Warto pamiętać o pozytywnych skutkach akcji skłotingowych. Bez społecznego otwarcia „Prasowego” nikt nie podjął by próby przywrócenia baru mlecznego w tym miejscu. Gdyby nie tego rodzaju akcje, nie powstałoby też oddolne centrum kultury na skłocie „Przychodnia” i nie rozpoczęłyby się rozmowy o polityce miejskiej w ramach Okrągłych Stołów Mieszkaniowych.

Drodzy urzędnicy i drogie urzędniczki! Akcje protestu, nawet te nielegalne, nie są skierowane przeciwko wam.

Służą one pokazaniu – wszystkim – że obecnie działający system i metody współpracy, nawet jeśli są coraz lepsze, to wciąż pozostają niewystarczające. Oczywiście, zawsze można zapytać, czy nie istniała możliwość wejścia legalnie do lokalu i wynajęcia go za złotówkę, skoro od dłuższego czasu stoi pusty. Jednak w społecznych otwarciach pustostanów nie chodzi o ten czy inny konkretny lokal, ale o to, żeby naświetlić i upublicznić problem znikających drobnych usług: pralni, księgarni, zakładów szewskich. Nawet jeśli nie wszystkie z nich znikają ze względu na rosnące ceny najmu, czasem ich właściciele i właścicielki po prostu przechodzą na emeryturę (jak było w przypadku dawnego „Prasowego”), to może warto zastanowić się, co zrobić, żeby zachęcić inne osoby do zakładania takich miejsc.

W Śródmieściu są obecnie 254 pustostany – część z nich władze dzielnicy przeznaczają na cele publiczne. Dlaczego więc nie porozmawiać o ich przeznaczeniu z mieszkankami i mieszkańcami miasta. Dzielnica Śródmieście dysponuje już przykładami dobrych praktyk w tej kwestii – jak choćby budżet partycypacyjny w Domu Kultury Śródmieście. Skoro można rozmawiać o podziale pieniędzy wydawanych przez miasto na dom kultury, to dlaczego nie o przeznaczeniu miejskich lokali użytkowych? Skłotowanie pustostanów nie jest zamachem na własność miasta, ale akcją, która ma pokazać, że istnieje potrzeba przestrzeni dostępnych wszystkim mieszkankom i mieszkańcom.

Miejmy nadzieję, że kolejną rocznicę społecznego otwarcia baru „Prasowego” będzie można uczcić w innym pustostanie, o którego przeznaczeniu zadecydowano wspólnie. Bo w końcu nie chodzi o cyklicznie zajmowanie pustych lokali, ale o to, żeby o ich przeznaczeniu nie decydowali tylko urzędnicy i urzędniczki. Celem jest miejska demokracja i prawo mieszkanek i mieszkańców miasta do samostanowienia. Po to właśnie na jeden wieczór przy Marszałkowskiej 55 powołano do życia Cafe Kryzys. 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij