Miasto

Żegnamy Krzysztofa Gazdę

28 marca zmarł Krzysztof Gazda, działacz związkowy Inicjatywy Pracowniczej i zastępca przewodniczącej komisji zakładowej w fabryce Chung Hong.

Od ponad dwóch lat był zaangażowany w walkę o prawa pracownicze w Specjalnej Strefie Ekonomicznej w Biskupicach Podgórnych pod Wrocławiem. W odpowiedzi na pogorszenie warunków pracy w firmie Chung Hong zdecydował się przyłączyć do związku zawodowego i organizować komisję zakładową. Przez kilka miesięcy starał się, wspólnie z koleżankami i kolegami z pracy, nawiązać dialog z pracodawcą. Pracownice i pracownicy Chung Hong domagali się między innymi sprawiedliwej ewaluacji pensji, przestrzegania zasad bezpieczeństwa w zakładzie czy zaprzestania redukcji połączeń autobusowych, którymi dojeżdżali do strefy. Najpierw pisali podania i prośby, później, kiedy to nie skutkowało, weszli w spór zbiorowy z pracodawcą. Nic nie było w stanie skłonić zarządu fabryki do przystania na żądania związkowców. Po wykorzystaniu wszystkich możliwości związek zdecydował się na przeprowadzenie referendum strajkowego. Gazda wziął wolne, żeby w autobusach zbierać głosy pracowników.

– I wtedy zostałem dyscyplinarnie zwolniony, choć pracodawca nie miał do tego prawa, bo prowadziłem spór zbiorowy i byłem chroniony. W odpowiedzi na moje zwolnienie 28 czerwca trzydzieści osób odeszło od maszyn. Podczas strajku bezprawnie wyrzucono z pracy kolejne 24 osoby – opowiadał kilka tygodni po zwolnieniu. Rozmawialiśmy w pubie w Nowej Rudzie, gdzie mieszkał Krzysztof. Sprawa związkowców z Chung Hong była wtedy całkiem popularna. Pisały o niej wszystkie większe ogólnopolskie gazety, a stacje telewizyjne w czasie strajku przyjechały na strefę nakręcić wywiady z protestującymi. Dlatego naszą rozmowę kilkukrotnie przerywali znajomi Krzysztofa, którzy musieli mu pogratulować jego postawy. Był wtedy zwolniony dyscyplinarnie, nie miał pracy, ale kiedy relacjonował wydarzenia ze strajku, zdawał się nie pamiętać o swoim kiepskim położeniu, a tragiczne historie z fabryki przeplatał anegdotami, jak chociażby tą o szkoleniach po chińsku czy malowaniu zakładu przed przyjazdem dyrekcji. Dużo mówił o planach i kolejnym etapie walki, czyli pozwach sądowych złożonych przeciwko pracodawcy.

Zanim Gazda stanął przed sądem pracy minął dokładnie rok. W tym czasie pojawiał się na rozprawach swoich znajomych i demonstracjach wspieranych przez Inicjatywę Pracowniczą. Pracował wtedy dorywczo w Czechach, ale jak mówił, nie udało mu się znaleźć lepszej pracy niż ta, z której został wyrzucony. Na zeszłorocznych obchodach 1 maja we Wrocławiu przypominał o sprawie związkowców i związkowczyń z Chung Hong: – W ciągu ostatniego roku pojawiałem się tutaj kilka razy, zawsze słysząc to samo: „dochodzenie praw pracowników nie leży w naszych kompetencjach”. Dlatego pytam się: po co istnieje ta instytucja, skoro nie jest w stanie zapewnić przestrzegania najbardziej podstawowych praw pracowniczych na strefach? – mówił przez megafon w stronę biur Agencji Rozwoju Przemysłu.

Niecały miesiąc później rozpoczęła się jego pierwsza rozprawa. W sali sądowej po raz kolejny musiał opowiedzieć całą historię pracowniczych starć załogi z pracodawcą. Pod drzwiami czekało wtedy kilka osób wspierających Krzysztofa. Kilka dni później Gazda znowu krzyczał przez megafon „Chung Hong! Chung Hong! Wyzysk i dno!”, tym razem w Biskupicach Podgórnych. Razem z kilkudziesięcioosobową grupą aktywistów z Wrocławia i Poznania przyjechał pod fabrykę na Specjalną Strefę Ekonomiczną, żeby demonstrować w pierwszą rocznicę strajku.

W grudniu zakończyła się sprawa Krzysztofa przed Sądem Pracy. W zdecydowanym uzasadnieniu do wyroku sędzia przyznała Gaździe rację, podkreślając, że został zwolniony bezprawnie, a zarzuty kierowane pod jego adresem przez pracodawcę nie były uzasadnione. Zgodnie z decyzją sądu Chung Hong miał przywrócić związkowa do pracy, wypłacić mu odszkodowanie za cały okres pozostawania bez zatrudnienia oraz pokryć wszystkie koszty procesowe.

Krzysztof nie mógł być osobiście na ostatniej rozprawie, dlatego o korzystnym dla niego wyroku dowiedział się przez telefon od obecnych na sali aktywistów i aktywistek. Był przekonany, że to już koniec męczących wyjazdów do wrocławskiego sądu. W rozmowie, którą odbyliśmy w Nowej Rudzie prawie dwa lata temu, ciągle podkreślał, że wygra w sądzie i chce wrócić do fabryki, żeby dalej walczyć, angażować się w działalność związkową.

– Jestem w gotowości do pracy i gdy tylko będzie taka możliwość, wracam do fabryki – komentował wyrok w grudniu, nie ukrywając zadowolenia i satysfakcji z wygranej.

Były pracodawca zdecydował się jednak kontynuować spór przed sądem – skorzystał z prawa do złożenia apelacji. Wyrok pozostaje nieprawomocny i nie może być wykonany do czasu jej rozpatrzenia. Gazda nie wrócił do pracy w Chung Hong.

„Zapamiętamy Krzysztofa jako wspaniałego kolegę i bojownika oraz bezkompromisowego działacza na rzecz poprawy losu wszystkich pracowników. Tacy ludzie jak on nie umierają, a żyją w naszych działaniach i w naszym oporze” – napisali o związkowcu jego koledzy i koleżanki w informacji opublikowanej dzisiaj na portalu Inicjatywy Pracowniczej.

Pogrzeb Krzysztofa Gazdy odbędzie się w czwartek (3.04) o godzinie 13.00 na cmentarzu komunalnym w Nowej Rudzie, ul. Cmentarna 11.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij