Świat

Hollande: wciąż obietnice zamiast reform

Socjalizm w wykonaniu nowego prezydenta miał być rewolucyjny. Na razie można by go raczej określić jako pragmatyczny i zachowawczy.

29 grudnia francuska Rada Konstytucyjna uznała za niekonstytucyjny 75-procentowy podatek dochodowy, który miał objąć najbogatszych Francuzów od 1 stycznia 2013 r. Jest to niewątpliwie porażka rządzących socjalistów. Ta decyzja w pewien symboliczny sposób zamyka półrocze rządów lewicy we Francji, która z obiecanych reform socjalnych i gospodarczych nie zrealizowała jeszcze żadnej. Socjalizm w wykonaniu Hollande’a miał być rewolucyjny, jednak na razie można by go raczej określić jako kompromisowy, pragmatyczny i zachowawczy. 

Sztandarowy projekt zablokowany

Z 75-procentowego podatku dochodowego François Hollande uczynił jedno z najważniejszych haseł swojej kampanii prezydenckiej. Nazwał go podatkiem solidarności – solidarności najbogatszych Francuzów z resztą społeczeństwa. Jeszcze w tym samym dniu, 27 lutego, kiedy go ogłosił, wyszedł na prowadzenie w kampanii wyborczej – i nie oddał go już do końca. Zapowiedź reformy dała socjalistom zwycięstwo zarówno w wyborach prezydenckich, jak i parlamentarnych.

75-procentowy podatek miał objąć dochody przekraczające 1 milion euro osiągnięte w latach 2013–2014. Choć dotyczyłby jedynie 1500 osób w całej Francji, dostarczyłby według szacunków Francuskiej Agencji Prasowej do budżetu około 200 milionów euro tylko w 2013 r., przy czym cały budżet na przyszły rok to 500 miliardów euro.

Debata nad podatkiem rozgorzała, gdy znany aktor Gérard Depardieu oświadczył, iż zamierza wyprowadzić się z Francji, by uniknąć jego płacenia, co też ostatecznie uczynił. Oficjalnie mieszka teraz Belgii, kilka kilometrów od francuskiej granicy. Środowisko artystyczne podzieliło się – jedni potępiali Depardieu za chciwość i brak patriotyzmu, inni bronili, twierdząc, że 75-procentowy podatek to grabież przez państwo majątku. Opinia publiczna domagała się rewizji zarobków aktorów. Co ciekawe, Depardieu nadal widywany jest na ulicach Paryża, gdzie manifestuje swój sprzeciw wobec polityki socjalistów. Jak twierdzi, „schronienie” zaproponowała mu również Czarnogóra. Ostatecznie 3 stycznia francuski aktor na mocy specjalnego dekretu prezydenta Rosji otrzymał rosyjskie obywatelstwo. Depardieu w specjalnym oświadczeniu do prasy podał, iż kocha Rosję, jej demokrację, literaturę, sztukę i Putina, który nie traktuje obywateli jak żebraków. 

Reforma miała dotknąć również wielu piłkarzy. Oponenci snuli wizję upadku francuskiej Ligue 1, którą miały opuścić wszystkie gwiazdy. Głośna była też sprawa jednego z najbogatszych Francuzów, Bernarda Arnaulta, szefa koncernu towarów luksusowych LVMH, który we wrześniu wystąpił o belgijskie obywatelstwo. Arnault, oskarżany o ucieczkę przed fiskusem, zaprzeczał, twierdząc, że ma zamiar nadal płacić podatki we Francji.

Rada Konstytucyjna podważyła nowy podatek nie co do zasady, lecz mechanizm jego obliczania – od dochodów osobistych. Gdyby wszedł w życie, gospodarstwo domowe, w którym oboje małżonkowie zarabiają po 900 tysięcy euro, nie zostałoby objęte tym podatkiem; natomiast gdyby jeden z partnerów zarabiał 1,2 miliona euro, a drugi nic, musieliby oddać 75 procent swoich dochodów. Rada stwierdziła, że narusza to zasadę równości i uznała podatek za niekonstytucyjny. 

Socjaliści próbowali uspokajać, że kwota, jaką zamierzali uzyskać z tego podatku, i tak jest nieznaczna w stosunku do całości budżetu. Obiecali też podjęcie odpowiednich kroków, by wprowadzić podatek po uwzględnieniu wskazówek Rady, jednak wiadomo już, że nie nastąpi to na początku 2013 roku. Niektórzy wskazują czerwiec, inni zaś wrzesień jako możliwe daty reformy. Pojawiają się też głosy o obniżeniu wymiaru podatku do 68–70 procent. 

Reforma systemu bankowego

Kandydując na urząd prezydenta, Hollande mówił, że jego prawdziwym przeciwnikiem jest ten, który nie ma imienia ani twarzy, nie został wybrany, a mimo to rządzi i kontroluje nasze życie – czyli świat finansów. Chciał wykorzystać w ten sposób złość i nieufność Francuzów po kryzysie bankowym z lat 2007–2008. W swoim programie wyborczym zapowiedział reformę systemu bankowego polegającą na wprowadzeniu zakazu łączenia przez banki działalności detalicznej z inwestycyjną (na wzór obowiązującej w latach 1933–1999 amerykańskiej ustawy Glassa-Steagalla). Ustawa miała ograniczyć finansowanie banków przez podatników w razie ich ewentualnej upadłości, a także możliwość korzystania z ochrony zagwarantowanej przez państwo bankom gromadzącym depozyty w przypadku prowadzenia działalności inwestycyjnej. Dodajmy tu, że z 8 miliardów euro zarobionych przez francuskie banki w zeszłym roku tylko 22 procent pochodziło z pożyczek dla klientów, a 78 procent to zysk z działalności inwestycyjnej

Przedstawiony w grudniu projekt ustawy nie realizuje jednak prawie wcale obietnic wyborczych: nie oddziela czynności banku związanych z kredytami i pożyczkami od tych związanych ze spekulacjami na rynkach finansowych. Projekt zakazuje bowiem tylko niektórych czynności inwestycyjnych – takich, które bank realizuje na swój własny rachunek, które nie przynoszą żadnych korzyści gospodarce i które nie mają żadnego związku z klientami. Takie czynności banki będą musiały przekazywać swoim samodzielnym finansowo filiom. Jednak zarówno „korzyść dla gospodarki”, jak i „związek z klientami” to dość enigmatyczne zapisy. Reforma wprowadzona z takimi zastrzeżeniami została więc opróżniona ze swojej substancji. Szacuje się, że będzie dotyczyć jedynie 2–3 procent wszystkich czynności banków.

W porównaniu z projektami reform w Stanach Zjednoczonych (Volcker) czy z Wielkiej Brytanii (Vickers – wejdzie w życie w 2017 r.), które i tak są dalekie od doskonałości, Francja nie zrobiła więc prawie nic, żeby zmienić system bankowy. Projekt amerykański oddziela wszystkie czynności bankowe prowadzone przez bank na własny rachunek od reszty. Projekt brytyjski zaś oddziela czynności detaliczne od pozostałych.

Błąd socjalistów polegał na tym, że pozwolili lobby bankowemu, by debata skoncentrowała się na kwestii użyteczności aktywów bankowych. Bankowcy przestrzegali przed „ciężką reformą”, która mogłaby narazić na niebezpieczeństwo ich zdolność finansowania gospodarki, zwłaszcza gdy tak wiele się mówi o pobudzaniu wzrostu. Socjaliści w końcu sami zaczęli się posługiwać tę bankową retoryką: jeśli rozdzielimy gromadzenia depozytów i inwestycje, ryzykujemy zniszczeniem ich obu, a skoro banki francuskie zatrudniają 400 tysięcy pracowników, nie można ryzykować pozbawieniem ich źródła utrzymania.

Bunt deputowanych

Prezydent zapowiada wielką batalię o rynek pracy – liczy na stworzenie 100 tysięcy miejsc pracy dla młodych. Chce zmniejszyć obciążenia pracodawców w zamian za utrzymanie w pracy seniorów oraz zatrudnianie młodych w przedsiębiorstwach. Od 1 stycznia wchodzi też ulga podatkowa, której celem jest zwiększenie konkurencyjności przedsiębiorstw; Hollande przeznaczył na nią 20 miliardów euro. Nie pomaga mu jednak fakt, iż bezrobocie we Francji rośnie nieustannie od 19 miesięcy (w grudniu 3,13 mln Francuzów było bez pracy), jak i prawie zerowy wzrost gospodarczy. Prognozy na 2013 nie są zbyt optymistyczne.

Rośnie też frustracja wśród samych parlamentarzystów. W grudniu piętnastu deputowanych socjalistów w liście do prezydenta domagało się zmiany polityki i poprawy warunków materialnych pracowników, poczynając od wielkiej reformy podatkowej, a skończywszy na waloryzacji pracowniczych wynagrodzeń, gdyż w obliczu rosnących kosztów życia coraz trudniej im związać koniec z końcem. Lewica myśli też o rewaloryzacji zasiłku na przekwalifikowanie zawodowe i podwyższeniu najniższych miesięcznych wynagrodzeń.

Socjaliści są coraz bardziej podzieleni; część z nich obawia się „zapateryzacji”, czyli skupienia się wyłącznie na liberalnych zmianach społecznych. W gospodarce na razie brakuje konkretnych działań – większość obietnic pozostaje niezrealizowanych, a te zmiany, które próbowano przeprowadzić, albo zostały uchylone (75-procentowy podatek), albo są pozorne (reforma systemu bankowego).

Wątpliwości dotyczące polityki gospodarczej Hollande’a rozstrzygnie rok 2013 – większość inicjatyw ustawodawczych zaplanowano bowiem na pierwszy kwartał.
 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij