Film

Radynski: Gdyby Janukowycz został, mielibyśmy prawdziwą wojnę domową

Majdan obalał scenariusze tworzone przez elity.

Film Oleksija Radynskiego „Integracja” będzie pokazywany na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we wtorek, 28 lipca o godz. 13.

**

Jakub Majmurek: Na festiwalu w Oberhausen pokazałeś swój film pod tytułem Integracja, mówiący o wydarzeniach kijowskiego Majdanu. Film nie może uciec od porównań z dokumentem o Majdanie Siergieja Łoźnicy. Jak się do nich odnosisz

Oleksij Radynski: Jestem wielkim zwolennikiem filmu Łoźnicy, broniłem go nawet kiedyś przed twoimi zarzutami. Nie miałem ambicji konkurować z tym obrazem, on jest i pozostanie już chyba kanonicznym filmowym dokumentem Majdanu. Swój projekt postrzegam jako znacznie skromniejszy, publicystyczny komentarz.

Tak jak Łoźnica pokazujesz obrazy z Majdanu bez komentarza, wrzucasz widza w sam środek wydarzeń. Można to też porównać do prac wideo z cyklu Demokracje Artura Żmijewskiego.

Interesuje mnie cały nurt „dokumentu bezpośredniego”, znany też jako cinema verite („kino-prawda”) – od wcześniejszych eksperymentów Wiertowa po obserwacje filmowe Haruna Farockiego. Filmy Łoźnicy i Żmijewskiego rozumiem jako kontynuację tych poszukiwań. Oczywiście, ważnym punktem odniesienia dla mnie jest Katastrofa Artura Żmijewskiego, bo to przykład tego, jak w jedynym dokumencie da się sportretować cały ruch społeczny. Cykl Żmijewskiego Demokracje, o który pytasz, odbieram przede wszystkim jako pracę z formami filmowymi, które powstają w internecie dzięki upowszechnieniu wideo-aktywizmu. Z kolei film Integracja powstał z tych samych źródeł: materiały te zostały najpierw użyte w cyklu reportaży wideo realizowanych przeze mnie dla „Dziennika Opinii” w ramach projektu „Telewizja Krytyczna”. Zbieraliśmy te materiały z kilkoma kamerzystami na ulicach Kijowa, w tym z Tomašem Rafą z Warszawy.

W Integracji raz jeszcze przyglądam się tym obrazom, układam je w inną narrację.

Właśnie, w jaką? Łoźnicy chodziło chyba przede wszystkim o pokazanie zaplecza Majdanu. Tego, co dzieje się za kulisami, codziennej pracy wolontariuszy robiących protestującym kanapki. Co ty chcesz pokazać, z jakiej strony spoglądasz na Majdan?

Cała odpowiedź na to pytanie zawiera się we fragmencie z trumnami. Podczas wiecu żałobnego na Majdan wnoszone są trumny z ciałami zastrzelonych niedawno demonstrantów. Jednocześnie, liderzy Majdanu na scenie próbują wymusić na ludziach zgodę na porozumienie, które przywódcy partii opozycyjnych zawarli właśnie z Janukowyczem. Próbują grać tymi ofiarami, wykorzystać pamięć o nich, by sterować zgromadzonymi na placu ludźmi. Ale ludzie na placu nie kupują tego porozumienia. Nie ulegają szantażowi emocjonalnemu. Upodmiotawiają się nie tylko przeciw władzy państwa i jego struktur, ale także wobec przywódców instytucjonalnej opozycji.

Dla mnie to kluczowy moment Majdanu. Wtedy na placu rodzi się nowa polityczna podmiotowość, która podważa wszelkie plany, przewidziane dla rozwoju rewolucji na Majdanie.

Naprawdę uważasz, że Majdan był rewolucją? Przecież bardzo szybko doszło do odtworzenia władzy w ramach systemu przez wymianę elit. Czy Majdan nie był po prostu karnawałem na chwilę zawieszającym władzę?

Nie był. W najbardziej dramatyczny moment na Majdanie doszło do powstania być może ulotnej, irracjonalnej, ale bardzo potężnej zbiorowej podmiotowości, która kilkakrotnie obalała wszystkie odgórne scenariusze rozwoju wydarzeń, tworzone przez elity – czy chodzi o władzę, czy opozycję, czy o zagranicznych negocjantów. Ta podmiotowość w końcu stała się siłą autonomiczną, która ostatecznie doprowadziła do obalenia reżimu. Dlatego właśnie możemy mówić, że na Majdanie dokonano rewolucji.

Można też postawić pytanie, czy wydarzenia na Ukrainie nie dowiodły nieskuteczności polityki uprawianej na placu w ramach radykalnie demokratycznych struktur bez przywództwa. Wielu komentatorów zarzuca Majdanowi polityczną niedojrzałość, za którą Ukraina płaci teraz cenę konfliktu w Donbasie, a może zapłacić nawet rozpadem. Takie zarzuty pojawiają się na przykład w niedawno wydanej książce brytyjskiego politologa Richarda Sakwy Frontline Ukraine: Crisis in the Borderlands, w której krytykuje Majdan za odrzucenia porozumienia z Janukowyczem. Jego realizacja – zdaniem Sakwy – miałaby uchronić Ukrainę przed kolizyjnym kursem z Rosją i problemami z separatystami.

Dziś to jest jasne dla wszystkich – poza specjalizującymi się w obszarze poradzieckim politologami, jak Sakwa – że porozumienie z Janukowyczem po dziesiątkach ofiar przemocy policyjnej na Majdanie było niemożliwe. Po tym, jak zginęło tyle ludzi, Janukowycz miałby zostać prezydentem jeszcze rok? Ludzie mieliby przez rok cierpliwie czekać na nowe wybory? To byłoby nie do zaakceptowania dla większości Ukraińców. Wiedzieli o tym, jak sądzę, wszyscy uczestnicy negocjacji. Porozumienie miało być grą na czas. Pozwoliło uciec Janukowyczowi i uniknąć krwawej eskalacji konfliktu w Kijowie i wielu innych miastach. Gdyby to porozumienie weszło w życie, gdyby Janukowycz nie uciekł z kraju, mielibyśmy prawdziwą wojnę domową. Na skalę o wiele większą niż to, co dzieje się obecnie, bo jej ogniskiem byłaby stolica kraju. Dziś w Ukrainie toczy się potworna wojna, ale gdyby Janukowycz próbował utrzymać się przy władzy, konflikt byłby niewyobrażalnie ostrzejszy.

Zastanawia mnie też tytuł filmu. Co znaczy tytułowa „integracja”? Integrację narodu w sytuacji rewolucyjnej? Dokonującą się właśnie integrację Ukrainy z Europą?

Najczęściej słyszę interpretację (zwłaszcza od Polaków), że pokazuję integrację narodu w zagrożeniu. Mnie przede wszystkim chodziło o to, by pokazać, że integracja nigdy nie jest jednostronnym procesem. Nie oznacza po prostu inkorporacji jakiegoś elementu do szerszej struktury. Gdy jakiś element integruje się z większą strukturą, nie tylko zmienia się on sam, ale radykalnie przekształca też tę strukturę. Tak samo jest z ruchem społecznym i państwem, z procesami ich wzajemnej integracji. Interesowało mnie, jak wyglądało to w ukraińskim przypadku. Jak zderzenie ruchu społecznego z przemocą struktur państwowych zmienia ich obu: ruch społeczny i państwo.

Twój film pewnie wzbudza też pytania o obecność skrajnej prawicy na Majdanie?

Nie możemy unikać tego tematu, ale trzeba o nim mówić we właściwy sposób.

Nie pokazujesz jej zbyt wiele. Unikałeś tego tematu?

Pokazuję jej tam akurat tyle, ile wynika z jej proporcjonalnego wpływu na Majdan.

Nie ukrywam ciemnych stron Majdanu, także wpisanej w niego irracjonalności.

Ale staram się to wszystko pokazać we właściwych proporcjach.

Pokazywałeś film na Ukrainie?

Tak, jego premiera się odbyła w Kijowie, jak tylko wznowiliśmy działalność naszego Centrum Kultury Wizualnej. Myślę jednak, że na Ukrainie ten film musi poczekać na swój czas. Teraz jest na niego jednocześnie za wcześnie i za późno. Za późno, bo te wydarzenia minęły, Ukraina żyje już czymś innym – konfliktem w Donbasie. A jest przy tym ciągle za wcześnie, by spojrzeć na to wszystko z większego dystansu, jak proponuje mój film.

Skąd pomysł, by wysłać go do Oberhausen?

Nigdy nie myślałem o życiu festiwalowym dla tego filmy, był pokazywany głównie na wystawach. Wysłanie filmu do Oberhausen był pomysł producentki, Lyuby Knorozok. Ja tu jestem po raz pierwszy, nigdy nie miałem nic wspólnego z tym festiwalem.

Dostaliście się do konkursu głównego, z kilku tysięcy aplikacji, gratulacje. Jak widzisz swój film na tle innych z konkursu?

Chyba jest najbardziej bezpośrednio polityczny. Spodziewałem się więcej takich obrazów. Tymczasem spotkałem się z dziesiątkami czysto formalnych eksperymentów. Na kino, które łączyłoby polityczne zaangażowanie i podejście formalne, trafiłem dopiero, gdy poszedłem na blok filmów z retrospektywy Williama Rabana. Choć i w konkursie znalazłem obrazy, które bardzo do mnie przemówiły, na przykład Czas emisji Meksykanina Brunona Vareli – eksperymentalny esej o migracji na granicy amerykańsko-meksykańskiej. Z Brunonem się zresztą poznaliśmy i zakolegowaliśmy. Więc na pewno nie narzekam, że tu trafiłem.

**

Film Oleksija Radynskiego „Integracja” dokumentuje gwałtowne starcia na ukraińskim Majdanie, które rozegrały się w pierwszych miesiącach 2014 roku. Radynski zrealizował swój film „na gorąco”, kiedy echa tamtych wydarzeń jeszcze nie ucichły. Film jednak skupia się na przedstawieniu kulisów protestu oraz, jak informują oficjalne materiały dotyczące dokumentu, relacjach między władzą i rytuałem, polityką i wiarą, religią i rebelią.

Film będzie pokazywany na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we wtorek, 28 lipca o godz. 13.

**Dziennik Opinii nr 209/2015 (993)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij