Film

Czerkawski: Lekkie jest Lecce

Tegoroczny festiwal w Lecce to m.in. retrospektywa Marca Bellocchia, a w niej mało znany w Polsce „Wyrok” z Andrzejem Sewerynem i Grażyną Szapołowską.

W eseju zamieszczonym w zbiorze Gdzieś dalej, gdzieś indziej Dariusz Czaja pisał: „Bo lekkie jest Lecce. Lekkie i słoneczne, a architektura jakby tylko starała się dostosować do warunków, w których przyszło jej egzystować”. Uznawane za perłę baroku miasto idealnie nadaje się na gospodarza festiwalu filmowego. W dodatku można odnieść wrażenie, że organizatorzy Festival del Cinema Europeo coraz bardziej rozpieszczają swoich widzów. W porównaniu z zeszłym rokiem piętnasta, jubileuszowa edycja imprezy mogła poszczycić się większą ilością gości, filmów, wystaw oraz koncertów. Na całe szczęście w natłoku wydarzeń nie rozpłynął się bezpretensjonalny duch imprezy. Satysfakcję mógł sprawić także dobór konkretnych tytułów. Organizatorzy postawili na wielokierunkowy rozwój programu. Oprócz retrospektyw włoskich klasyków i pokazu filmów z regionu Apulia zorganizowali na przykład przegląd kina palestyńskiego. Jak co roku najważniejszą częścią festiwalu był konkurs o statuetkę Złotego Drzewa Oliwnego. Jury, w którego składzie znalazła się między innymi zwyciężczyni Berlinale Jasmila Żbanić, postanowiło nagrodzić tym razem gruzińskie Randki w ciemno. Cierpka komedia Levana Kougashviliego – wyróżniona także na festiwalu GoEast w Wiesbaden – została już zakupiona przez jednego z dystrybutorów i niedługo trafi do polskich kin.

 

Wypada żałować, że po zeszłorocznym triumfie Miłości Sławomira Fabickiego tym razem nie zaproszono do konkursu żadnego filmu z naszego kraju. Polski akcent pojawił się jednak w Lecce w dość zaskakujących okolicznościach. Jednym z tytułów reprezentowanych w ramach retrospektywy Marca Bellocchia był Wyrok, w którym ważne role zagrali Andrzej Seweryn i Grażyna Szapołowska. Mało znany u nas film należy do największych dokonań włoskiego mistrza, a w 1991 roku otrzymał nawet Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie.

 

 

Czas Bellocchia

 

Zetknięcie z filmami Bellocchia przywodzi na myśl niedawny felieton Jana Gondowicza, który w żartobliwym tonie przyglądał się mimowolnym prorokom polskiej rzeczywistości. W tekście ze zbioru Duch opowieści autor dowodził między innymi, że Tadeusz Boy-Żeleński przewidział koncepcję wykorzystania źródeł geotermalnych w Toruniu przez ojca Rydzyka, a Maria Konopnicka w Mendlu gdańskim zapowiedziała niedawną zmianę granicy wieku emerytalnego. Gondowicz miałby pewnie wiele radości ze szperania w filmografii autora Pięści w kieszeni. Jakiś czas temu Jakub Majmurek dowodził, że film Dajcie sensację na pierwszą stronę można rozpatrywać jako zapowiedź ogólnopolskiej histerii wokół sprawy Trynkiewicza. Dziś dodać do tego należy, że powstały w 2002 roku Czas religii stanowi doskonały punkt odniesienia dla niedawnej kanonizacji Jana Pawła II. W filmie Bellocchia sławny rysownik i zdeklarowany ateista ze zdziwieniem przyjmuje informację, że jego matka w niedługim czasie zostanie katolicką świętą. Ernesto nie mógł pogodzić się z tym, że osoba, wobec której miał wiele zastrzeżeń, zostanie uwznioślona i przedstawiona ludziom jako wzór do naśladowania. 27 kwietnia tego roku podobne odczucia pod adresem Jana Pawła II towarzyszyły z pewnością wielu Polakom, których głosy zostały jednak zagłuszone w zalewie medialnej ekstazy.

 

Uniwersalność należy do najważniejszych zalet kina Bellocchia. Reżyser Witaj, nocy bardzo często bierze na warsztat autentyczne wydarzenia, które analizuje jednak w sposób daleki od publicystycznej doraźności.

 

Tylko w ciągu ostatniej dekady Bellocchio inspirował się historiami porzuconej kochanki Mussoliniego, porwanego przez Czerwone Brygady premiera Aldo Moro czy ojca nieuleczalnie chorej Eluany Englaro, który walczył o prawo do eutanazji córki. W każdym z tych przypadków opowiadane historie służyły Bellocchio do snucia opowieści o ograniczeniach naszego wpływu na własne życie i uwikłaniu jednostek w mechanizmy funkcjonowania całego społeczeństwa.

 

 

Gwiazdy zaangażowane

 

Przyjęty w Lecce z honorami reżyser nie był jedynym istotnym gościem festiwalu. Oprócz niego z włoską publicznością spotkali się także inni bohaterowie tegorocznych retrospektyw – Danis Tanović i Claudia Cardinale. Cała trójka pozornie ma ze sobą niewiele wspólnego, lecz w rzeczywistości wydaje się dobrana według interesującego klucza. Każde z wymienionych artystów słynie z głębokiego zaangażowania w sprawy pozaartystyczne. Bellocchio w czasach młodości sympatyzował z maoistami i był członkiem radykalnej Unione dei Comunisti Italiani. Po wystąpieniu z jej szeregów nadal czynnie angażował się w politykę i z czasem urósł do rangi autorytetu moralnego włoskiej lewicy.

 

Tanović zaczynał swoją karierę jako dokumentalista filmujący okropności wojny w Bośni. Za odnoszącą się do traumatycznych przeżyć z tamtego okresu Ziemię niczyją otrzymał Oscara. W 2007 roku reżyser – od lat mieszkający na Zachodzie – postanowił wrócić do zniszczonego przez wojnę Sarajewa. Rok później Tanović założył w swojej ojczyźnie partię polityczną Naša Stranka. Jak powtarzał w wywiadach, najważniejszą motywację tego aktu stanowiła chęć sprzeciwu wobec popularności bośniackich ruchów nacjonalistycznych. Wrażliwość na problemy swojego kraju Tanović wykazuje także w kolejnych filmach. Nagrodzona na Berlinale Senada – choć oskarżana czasem o koniunkturalizm i próbę emocjonalnego szantażowania widowni – stanowiła ostrą krytykę nietolerancji wobec mniejszości etnicznych i bezdusznego przerostu bośniackiej biurokracji.

 

Stosunkowo mało znana wydaje się działalność Claudii Cardinale. Ikona włoskiego kina od lat walczy jednak z wizerunkiem płytkiej seksbomby. Gwiazda Osiem i pół wykorzystuje swą sławę, by – jako ambasadorka Dobrej Woli UNESCO – aktywnie walczyć o prawa kobiet.

 

 

Konkursowe odkrycia

 

Może się wydawać, że postawa bohaterów retrospektyw przeniknęła także do filmów konkursowych. Reżyserzy na różne sposoby opowiadali historię bohaterów wrażliwych, wyrazistych i nieprzystosowanych do rzeczywistości. Utrzymana w onirycznej stylistyce Concrete Night opowiada o dwójce młodych homoseksualistów, którzy miotają się w skomplikowanym związku. Na przeciwległym biegunie wysmakowanego estetycznie, pełnego kinofilskich aluzji filmu Pirjo Honkasalo znalazł się minimalistyczny Letter to the King. Reżyser, pochodzący z Kurdystanu Hishan Zaman, w sposób pozbawiony melodramatycznego efekciarstwa opowiedział historię kilkorga rodaków, którzy próbują ułożyć swoje życie w Norwegii. Letter… odczarowuje wizję Skandynawii jako socjalnego raju, ale czyni to bez roszczeniowej napastliwości. Film Zamana, pokrewny dokonaniom Kena Loacha czy braci Dardenne, ujął grono krytyków, którzy przyznali mu festiwalową nagrodę FIPRESCI.

 

Ciekawą, choć nie do końca spełnioną próbę połączenia poetyk zastosowanych w Concrete Night i Letter to the King stanowiła rosyjska Journey Winter. Film Siergieja Tamarewa i Ljubow Lwowej opowiada o zetknięciu moskiewskiego marginesu społecznego ze światkiem stołecznej bohemy. Szkoda tylko, że pretekstem do tego spotkania uczyniono akurat dosyć pretensjonalną love story.

 

Znacznie ciekawsze od egzaltowanych uniesień operowego śpiewaka z Zimowej… okazało się requeim dla dogasającego uczucia bohaterów Lifelong. Turecki film perfekcyjnie łączy narracyjną biegłość Asghara Farhadiego i melancholijny nastrój rodem z kina Nuriego Bilge Ceylana. Dramat Asli Ozge skupia się na obserwacji powolnego rozpadu małżeństwa dwójki przedstawicieli stambulskiej burżuazji. Turecka twórczyni świadomie unika gwałtowności i nie pcha bohaterów w kierunku emocjonalnej szamotaniny. Zamiast tego przedstawia proces, w którym dwoje bliskich sobie osób stopniowo zaczyna traktować się z coraz bardziej przygnębiającą obojętnością. Turecki film okazał się największym odkryciem tegorocznego Festival del Cinema Europeo. Byłoby świetnie, gdyby w niedługim czasie trafił także na któryś z festiwalu w Polsce. Przeżycia dostarczone przez Lifelong, a także spotkania z gwiazdami europejskiego kina to najważniejsze przyczyny, dla których po raz kolejny warto było wybrać się do Lecce.

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Czerkawski
Piotr Czerkawski
Dziennikarz kulturalny
Dziennikarz kulturalny. Publikuje w „Kinie”, „Filmie”, „Dzienniku”, „Odrze”, a także w portalach internetowych Filmweb.pl i Dwutygodnik.com
Zamknij