Film

Nie ma miłości na tym blokowisku

Reprezentujący Polskę na Berlinale „Do serca Twego” to trochę paradoks: animacja o ciążącej, rzeczywistej, namacalnej przemocy miejsc i przestrzeni.

Czy na Berlińskim Festiwalu Filmowy jest polski film? I tak, i nie. Mówiąc o „polskim filmie” polscy krytycy mają na myśli najczęściej fabularne długie metraże. I z tego punktu widzenia patrząc – rzeczywiście, nie ma polskiego filmu na Berlinale. Jednak niemiecki festiwal to nie Gdynia, i nie najmniej ważną spośród różnic jest to, że w ramach Berlinale funkcjonuje wiele konkursów – jednym z nich jest Berlinale Shorts. I właśnie do konkursu shortów zakwalifikowano polską dziesięciominutową animację Do serca Twego / To thy heart Ewy Borysewicz.

Obecność polskiego filmu w konkursie Berlinale Shorts to wielki sukces i zarazem – mimo obfitej produkcji krótkometrażowej w Polsce – wielka rzadkość. Tym bardziej, że tradycyjnie berliński konkurs opierał się na sztywnym podziale: dla fabuł i dokumentów zarezerwowano tematykę społeczno-polityczną, a pokazywane animacje to jednak najczęściej eksperymenty formalne. Tymczasem film Borysewicz plasuje się pomiędzy tymi grupami – to animowany paradokument z życia młodzieży polskiego blokowiska. W którego centrum, co symptomatyczne, znajduje się kościół. Film Borysewicz traktuje problem dominacji liturgii religii katolickiej nad przestrzenią społeczną i prywatną tak odważnie i bezpośrednio, jak mało który z polskich filmów ostatnich lat, niezależnie czy krótko- czy pełnometrażowych.

Choć ostatecznie Do serca Twego nie został nagrodzony, a dla polskiej krytyki pozostaje niewidoczny, jak to krótkometrażowy „filmik” – warto mu się przyjrzeć. Film nie bez powodu zyskał aprobatę berlińskich selekcjonerów. Film Borysewicz ma bowiem to wszystko, co daje przepustkę na festiwale, i to te prestiżowe. Czyli to, dzięki czemu przecina wewnętrzne granice berlińskiego konkursu shortów: połączenie animacji z formą dokumentu, realistycznej tematyki i symbolicznej roli, jaką pełni centralny dla filmu (o tym za chwilę) kościół. Mam oczywiście świadomość, że animacja to peryferia polskiej kinematografii, jednak peryferia bardzo zaprawione w bojach. To przecież właśnie animacja przywiozła do polski jedynego w historii polskiej kinematografii Oscara, za Tango Rybczyńskiego.

Peryferia czy nie, Do serca Twego to bardzo dobry film, tak jako „film animowany”, jak i „film po prostu” – rewelacyjnie wyreżyserowany i zmontowany, z oszczędną i pasującą do całości muzyką i dźwiękiem, wyśmienitymi dialogami.

Film jest w najlepszym tego słowa znaczeniu ascetyczny – okrojony ze zbędnych elementów, sprowadzony do esencji.

Co najważniejsze jednak, Do serca Twego umiejętnie mierzy się z niezmienną bolączką polskiego kina w ogóle – nieumiejętnością podejmowania problemów społecznych, umiejscowienia ich w kontekście, bez sprowadzania do ogólników: centralnej postaci cierpiącego bohatera i trudnych, acz funkcjonujących zawsze jako tło, okoliczności. U Borysewicz pozornie mamy to samo – oglądamy cierpienia uwiedzionej i porzuconej dziewczyny, oglądamy jej świat i jej historię – z pierwszoosobowej perspektywy. Jednak ten świat – blokowisko z wielkim budynkiem kościoła i zapyziałym placem zabaw – nie jest tylko miejscem akcji, mającym zapewnić filmowi modną vis comica. Stojący w centrum blokowego osiedla, podglądany z okiem mieszkania głównej bohaterki kościół całkiem dosłownie wyznacza – fabularną, czasową i symboliczną – oś, na której opiera się film.

Do serca Twego rozpoczyna więc bicie kościelnych dzwonów i towarzyszący mu hipnotyczny pochód wiernych wśród blokowiska, kierujących się do kościoła, a kończy „ocknięcie się”, gdy wierni podnoszą się z kolan i opuszczają świątynię. Równolegle z trwającą mszą na ekranie dokonuje się autoterapia bohaterki – z wnętrza mieszkania toczącej rozmowę z widocznym na placu zabaw chłopakiem-winowajcą, którego zbrodnią jest to, że udało mu się ją uwieść. W onirycznych retrospektywach oglądamy historię jej znajomości z chłopakiem – od słodkich początków po rychły koniec, kiedy potwierdza swoje przypuszczenia o byciu „tą drugą”. Terapeutyczny seans, przeplatany obrazami rozmodlonych wiernych kończy akt symbolicznej zemsty na winowajcy – zabicie muchy. Zemście towarzyszy obrazoburcza litania „Do serca Twego”, wypowiadana przez dziewczynę i chór wiernych w kościele, będąca pełną obelg i zapowiedzi wiecznych męczarni winowajcy transpozycją czy może drugim dnem katolickich litanii.

To nie jest film o miłości. To film o potrzebie zapełnienia pustki i nudy. A w rzeczywistości między blokiem, a kościołem nadać sens życiu kobiety może tylko związek z mężczyzną, bycie tą pierwszą, nigdy drugą. Dramat bohaterki nie polega jednak jedynie na tym jednorazowym niewłaściwym ulokowaniu uczuć, co raczej niemożności ulokowania ich inaczej – jakby dostępne jej scenariusze były tak ograniczone, jak ograniczona jest przestrzeń jej osiedla. Widok na kościół, widok na bloki, widok na chłopaka.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij