Film

Jia Zhang-ke: Transformacja nauczyła nas decydować o sobie

Obecnie reżyserzy nie muszą poddawać się cenzurze.

Jakub Majmurek: Pierwsze filmy kręcił pan poza oficjalnym systemem finansowania kinematografii w Chinach. Dlaczego? Dziś tworzy pan w oficjalnych strukturach. Jak wygląda teraz stan kina niezależnego w Chinach?

Jia Zhang-ke: Gdy zacząłem kręcić filmy, bardzo chciałem, żeby mogli oglądać je Chińczycy. Wówczas nie miałem jednak pojęcia, jak działa cenzura, jakie ma wytyczne, nie rozumiałem, jak działa system. Mój pierwszy film nie przeszedł przez cenzurę, więc gdy robiłem drugi, postanowiłem nie zważać na wytyczne, tylko zrobić go niezależnie, według własnego pomysłu. Trzymałem się swojej niezależnej myśli.

Obecnie reżyserzy nie muszą poddawać się cenzurze. Mogą udostępniać swoje filmy za pomocą nowych mediów. Często udostępniają swoje prace przez internet albo na specjalnych pokazach w galeriach sztuki i muzeach. Istnienie takich niezależnie wyprodukowanych i dystrybuowancyh filmów daje władzy bodźce do zaakceptowania zmian, jakie zachodzą w chińskiej produkcji filmowej, i zachęca do zmiany całego systemu. Osobiście chciałbym uczestniczyć w takiej komunikacji między rządem a twórcami oraz w dialogu z władzami, dialogu, który prowadziłby do rzeczywistych zmian.

Agnieszka Mikrut-Żaczkiewicz: Czy i gdzie można zobaczyć dwa z najwcześniejszych Pana filmów: Jeden dzień w Pekinie i Du Du?

Niestety tych filmów nie ma, zaginęły. Były nagrane na kasety wideo i nie przetrwały. Każdy z moich współpracowników mówił, że ma jakąś kopię w domu, ale kiedy ich prosiłem o film, okazywało się, że nikt go nie ma. Dla mnie to strata, ale nie dla publiczności – były bardzo źle zrobione (śmiech).

JM: Skąd niezależni twórcy czerpią środki na kręcenie własnych filmów? Jakie są źródła finansowania? Producenci zagraniczni, prywatny kapitał chiński?

Reżyserzy niezależni głównie sami zdobywają pieniądze na swoje filmy, często pożyczają od przyjaciół albo znajomych. Mają wiele do powiedzenia, ale nie mają wystarczających funduszy – to duży problem. Finanse maja ogromny wpływ na środowisko reżyserów niezależnych i metody produkcji, jakie wybierają. Bardzo trudno zgromadzić potrzebne na produkcję pieniądze, szczególnie na profesjonalny sprzęt i ekipę. Ze względu na to reżyserzy niestety rzadko pracują z profesjonalistami, nie mają odpowiednich funduszy.

JM: Jakiś czas temu rozmawiałem z chińską reżyserką, która mówiła, że większym problemem niż cenzura jest całkowita komercjalizacja kina chińskiego, podporządkowanie kinematografii wymogom rynkowym. Stąd bardziej ambitne filmy są wypierane przez produkcje komercyjną chińską bądź amerykańską. Czy zgodziłby się pan z  taką opinią?

Wpływ kina komercyjnego na produkcję filmową w Chinach jest ogromny, szczególnie wpływa na jakość filmów – młodzi twórcy mają ambicję, by ich pierwszy film zrobiony był tak, żeby spodobał się producentom zdolnym zapewnić fundusze na kolejny. Młodzi reżyserzy utożsamiają sukces finansowy z artystycznym. To ma też związek z sytuacją mediów w Chinach, bo jeszcze 10-15 lat temu, gdy zaczynałem kręcić filmy, w mediach było wielu dziennikarzy i recenzentów, którzy interesowali się kinem niezależnym – mówili i pisali o nim, próbowali interpretować konkretne dzieła. Obecnie większość dziennikarzy po prostu promuje produkcję komercyjną oraz sprowadza mówienie o filmie do prostego streszczania fabuły. Niewiele mówi się o niezależnej produkcji filmowej.

AMŻ: Słyszałam, że Shanghai Film Group Corporation (SFG) ustanowiło Studio pana imienia, które ma wspierać młodych, utalentowanych twórców chińskich w wejściu na rynek filmowy. Czy odkryli państwo twórców, których dzieła mogą podbić chiński lub międzynarodowy rynek filmowy?

Ja sam mam własną firmę produkcyjną Xtream Picture, która już inwestuje w prace pięciu młodych reżyserów. Wspieramy kilku artystów, zapoznajemy się z ich scenariuszami i pomysłami. W przyszłym roku planujemy już realizację dwóch pierwszych projektów.

AMŻ: Oryginalny tytuł Dotyku grzechu to Tian zhu ding. To chyba nie znaczy dokładnie to samo?

My Chińczycy mamy wiele przesądów i wierzymy w różne znaki. Tytuł jest związany z takimi przesądami. Można go rozumieć w dwojaki sposób. Po pierwsze: ma wydźwięk pesymistyczny, związany z ludowym rozpoznaniem, że wszystko zostało z góry ustalone, przesądzone przez Boga i my jesteśmy bierni, bo nie możemy tego zmienić. Po drugie: odnosi się do wiary, że istnieje boski porządek rzeczy, a Niebo nas prowadzi, jest naszym przewodnikiem. Osobiście bardzo lubię połączenie tych dwóch znaczeń i napięcie, jakie się z niego rodzi.

AMŻ: Bohaterowie pana wcześniejszych filmów na ogół byli bierni. W Dotyku grzechu po raz pierwszy biorą sprawy we własne ręcę.

W Chinach często uważa się, że najlepszą taktyką jest przeczekać trudną sytuację, w myśl powiedzenia: „jutro będzie lepiej”. Jednak często okazuje się, że jutro niekoniecznie jest lepsze od dzisiaj. Transformacja, reformy i zmiany niekoniecznie wpłynęły na podniesienie standardów naszego życia, ale nauczyły nas decydować o sobie. Zauważam to w swoich filmach, więc ich bohaterowie też zaczynają decydować o swoim losie. Jeśli chodzi o bohaterów Dotyku grzechu, to oni nie mają wyboru, tracą kontrolę nad własnym życiem i dlatego nagle muszą przejść do działania. W swoim filmie zastanawiam się nad tym, co ich popchnęło, co ich zmusiło do podjęcia takich kroków, użycia ostatecznych środków.

AMŻ: Przemoc w poprzednich ana filmach była zawoalowana i ukazana bardzo subtelnie, w Dotyku grzechu epatuje pan przemocą. Czemu to służy?

Długo się wahałem, w jaki sposób pokazać przemoc. Wiadomo, że nie trzeba jej  pokazywać bezpośrednio, żeby była wyraźnie odczuwalna w filmie. Jednak gdy zacząłem kręcić, pojawiły się pytania. Po pierwsze: dlaczego kino chińskie od zawsze nie prezentuje przemocy na ekranie, prawdziwych, ostrych reakcji ludzi? Zazwyczaj reżyserzy zaznaczają problem i pokazują jego najmniej drastyczne konsekwencje. Ja bardzo chciałem pokazać źródła i powody tej niespotykanej na co dzień przemocy, żeby widzowie mogli zastanowić się nad przedstawionymi w tym filmie  problemami. Bałem się, że jeśli nie pokażemy okrucieństwa bezpośrednio, to przedstawione w Dotyku grzechu problemy nie zostaną odpowiednio naświetlone i fabuła nie będzie przekonująca.

Dosłowne obrazy przemocy na ekranie to dla mnie forma sprzeciwu wobec pewnego tabu w filmie chińskim. 

AMŻ: Czy wybuchy przemocy w Dotyku grzechu są wywołane przez poczucie krzywdy i bezsilności?

W przypadku bohaterów najważniejsza jest zraniona duma, godność. Utrata honoru prowokuje do tego, żeby w taki właśnie sposób wyrażali swój gniew. Ludzie są różni, np. Dahai – on jest lekceważony, sołtys nie ma dla niego czasu, właściciel kopalni także, chce wysłać list, ale nie zna adresu, wszyscy zachowują się wobec niego nienaturalnie, wszędzie napotyka na przeszkody i stąd wynika jego agresja i przemoc.

AMŻ: W jednym z wywiadów podkreślał pan, że pański styl zmienia się z każdym filmem, co zresztą możemy obserwować wyraźnie w Dotyku

Styl ma zawsze związek z treścią filmu. Historia opowiadana w Dotyku grzechu jest zupełnie inna niż w moich poprzednich dziełach. We wcześniejszych filmach pokazywałem życie codzienne zwykłych ludzi, ale Dotyk jest inny. W każdym z czterech epizodów składających się na film analizuję zwyczajną sytuację, której zwyczajność przerywa nagle jakieś gwałtowne wydarzenie. W opowiadanych historiach musiał się zatem pojawić nowy styl. W tym wypadku styl filmów wuxia [chińskie filmy historyczne o sztukach walki, często z silnymi elementami fantastycznymi – przyp. aut.]. Wybrałem taką konwencję, gdyż źródła przemocy w Dotyku grzechu są bardzo podobne do tych przedstawionych w filmach wuxia. Jeśli historia opowiadana w którymś z kolejnych moich filmów będzie tego wymagała, całowicie zmienię styl.

AMŻ: Chciałbym pan spróbować kiedyś bardziej klasycznego kina gatunkowego?

Teraz chcę zrobić bardziej klasyczny film wuxia, którego akcja będzie się rozgrywała w latach 1890-1896. Wtedy Chiny po raz pierwszy od wieków zaczęły doświadczać głębokich przemian. Klasyczna kultura chińska zaczyna chylić się ku upadkowi, pojawia się za to kultura zachodnia. Pod koniec XIX wieku zlikwidowano egzaminy państwowe na stanowiska administracyjne. Film będzie opowiadał właśnie o upadku, o załamaniu się całego tego systemu, czego skutki odczuwało wówczas bardzo wielu ludzi. Zmiany z tego okresu miały ogromny wpływ na życie Chińczyków.

11 grudnia o godz. 20 w warszawskim kinie Luna odbędzie się pokaz specjalny Dotyku grzechu. Projekcję poprzedzi krótkie wprowadzenie dotyczące m.in. szóstej generacji chińskich reżyserów oraz współczesnego społeczeństwa chińskiego, które wygłoszą Jakub Majmurek i Katarzyna Golik.

Dziennik Opinii jest patronem medialnym filmu Dotyk grzechu.


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij