Unia Europejska

Grecja i Katalonia, czyli uciekaj z Unii, kto może

Unia Europejska oszalała. Wynik niedzielnych wyborów w Katalonii to krzyk odrazy wobec polityki UE

Był kiedyś taki dowcip o Stalinie i Trockim. Na początku lat 30. pierwszy z nich otrzymuje od drugiego telegram: „Powinienem ci pogratulować. Zbudowałeś socjalizm”. Uradowany Stalin wzywa jednego z doradców, by pokazać mu dowód pokajania się wielkiego zdrajcy. Ten przygląda się wiadomości i mówi: „Towarzyszu Stalin, na końcach obu zdań są znaki zapytania”.

Przypomniałem sobie tę historię, kiedy zobaczyłem nagłówek artykułu Larry’ego Elliotta w „Guardianie”: Pakt dla Grecji to klasyczna fuszerka – ale na razie powinien zadziałać. Znak zapytania na końcu byłby bardzo na miejscu. Bo „fuszerka” i „na razie powinien zadziałać” to poważne nieporozumienia. Ugoda osiągnięta przez „rządy europejskie i MFW” to nie żadna fuszerka i nie zadziała – ani na razie, ani w ogóle.

Rzekoma fuszerka wynika z działań niemieckiego rządu blokującego skuteczne rozwiązanie, jakim byłoby darowanie ogromnej większości greckiego długu i zakończenie uzależniania pomocy dla rządu Grecji i innych państw strefy euro od cięć. Dla przykładu – w tym samym artykule z „Guardiana” czytamy: „Niemiecki minister finansów Wolfgang Schäuble powiedział dziennikarzom, że anulowanie długu jest prawnie niemożliwe”. Oto spójne stanowisko jego rządu, bronione zażarcie przez Bundesbank. Oni nie partaczą roboty, oni świadomie blokują rozwiązanie problemu.

Porozumienie nie zadziała, ponieważ nie rozwiąże kwestii greckiej nierównowagi fiskalnej, znanej również jako „deficyt”. To słowo w ogóle nie pojawia się w głównym materiale „Guardiana”, a jedynie raz w komentarzu Elliotta. A to jest właśnie zasadnicza kwestia. Bo dług publiczny jest konsekwencją deficytu budżetowego sektora publicznego. Redukcja, refinansowanie czy odroczenie spłaty długów przyniosą niewiele pożytku, jeśli nie zmniejszy się będący ich źródłem deficyt.

Bilans fiskalny poprawia się, gdy gospodarka rośnie, a to dlatego, że 1) wzrost zwiększa dochody przedsiębiorstw i gospodarstw domowych, a tym samym sumę płaconych przez nie podatków; do tego 2) wzrost obniża bezrobocie i poziom ubóstwa, obniżając tym samym poziom anty-cyklicznych wydatków na świadczenia społeczne. Pod koniec 2011 roku bilans greckiego budżetu wynosił około minus 9 procent PKB. Aby dług był faktycznie spłacalny, wskaźnik deficytu do PKB musi odpowiadać spadającemu wskaźnikowi długu do PKB. Na początku przyszłego roku w jednym z pism naukowych ukaże się artykuł, w którym szacuję, że stopa wzrostu, koniecznego do obniżenia greckiego wskaźnika deficytu do PKB, musi być wynieść ponad cztery procent.

Sam wzrost, jakie by nie miało być jego tempo, wymaga zaprzestania narzucania drakońskich pakietów oszczędnościowych greckiemu rządowi, który jest im otwarcie niechętny (nie wspominając o greckim społeczeństwie). Cięcia budżetowe i podwyżki podatków nie zmniejszają deficytu, jeśli sektor prywatny jest pogrążony w recesji – a w greckim przypadku jest ona bardzo głęboka. Nowe porozumienie w kwestii greckiego długu utrzymuje i intensyfikuje cięcia. Intensyfikuje tym samym podstawowy problem, nie mówiąc w ogóle o jego rozwiązaniu, czy choćby przyniesieniu chwilowej ulgi.

Mechanizm jest prosty: tniemy wydatki i podnosimy podatki; popyt wewnętrzny spada, a eksport nie może go zrekompensować, ponieważ cała strefa euro jest w recesji; spada PKB – to znaczy mianownik wskaźnika deficytu do PKB. W najlepszym zatem razie deficyt się nie pogłębia.
Porozumienie w sprawie Grecji to nie żadna fuszerka, to świadome wprowadzania motywowanych ideologicznie cięć. W ich efekcie deficyt będzie się utrzymywał na obecny poziomie, w nieunikniony sposób zasilając dług publiczny, a zatem w nieunikniony sposób pogłębiając kryzys Unii Europejskiej.

Przesłanie z Katalonii

Równolegle z rzekomym ulżeniem Grekom w ich długach, z Katalonii otrzymaliśmy jasną i dobitną informację o tym, jak niestabilna jest Unia Europejska i jak przenosi tę niestabilność na swych boleśnie dotkniętych kryzysem członków. W niedzielnym głosowaniu ugrupowania separatystyczne zdobyły ponad połowę, 74 na 135 miejsc w katalońskim zgromadzeniu regionalnym. Najwięcej wyborców opowiedziało się jednak nie za separatyzmem jako takim, lecz za partią Esquerra Republicana de Catalunya (ERC); od odwołań do kwestii niepodległości Katalonii ważniejsze, w przypadku tej partii na lewo od centrum, była jednoznacznie prowadzona kampania przeciwko polityce cięć.

Dlaczego akurat teraz? Dlaczego ERC, a nie raczej centroprawicowa Convergencia i Unio (CiU)? Dla tej partii wybory okazały się porażką, otrzymała 50 zamiast 62 dotychczasowych miejsc. Odpowiedź jest prosta. Hiszpanie mają serdecznie dość wyrzeczeń spowodowanych niepotrzebnym pakietem oszczędnościowym narzuconym przez Brukselę i Berlin – i większość katalońskich Hiszpanów zdecydowała, że pora coś z tym zrobić. Niepodległość, do niedawna jeszcze mglista nadzieja separatystów na przyszłość, dziś jawi się jako wehikuł ucieczki przed dysfunkcjonalnym i drakońskim reżimem gospodarczym. Do niedawna to było nie do pomyślenia.

Przesłanie z Katalonii jest jasne: uciekaj jak i kto może. A to, czy niepodległa Katalonia jest w stanie skutecznie „sama sobie poradzić”, nie ma żadnego znaczenia. Podobnie jak bez znaczenia jest to, czy ktoś z zewnątrz popiera te dążenia czy nie (ja nie popieram). Wyborcze przesunięcie stanowi krzyk odrazy wobec polityki cięć, która już spustoszyła Grecję i wyprowadziła setki tysięcy ludzi na ulice we Włoszech, Portugalii i samej Hiszpanii. I w tym sensie jest to racjonalna reakcja w ramach Unii Europejskiej, która oszalała.

Grecja stanowi żywą demonstrację konsekwencji trzymania się programu berlińsko-brukselskiego, a Katalończycy nie mają ochoty na powtórkę tego scenariusza. Kto następny zagrozi wyjściem z sytuacji przez separatyzm? Flandria? Kraj Basków? Szkocja? Na separatystów musimy patrzeć z uwagą.

przełożył Michał Sutowski

John Weeks – ekonomista i emerytowany profesor Uniwersytetu Londyńskiego.
Tekst ukazał się na stronie Social Europe Journal.

Projekt finansowany ze środków Parlamentu Europejskiego.

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij