Czytaj dalej

Pisarze przewidują wojnę i co z tego wynika

Czy wojna na Donbasie została wymyślona, zanim się rozpoczęła?

Możliwe, ale jeśli tak się stało, to wymyśliło ją znacznie więcej autorów niż trzech nieudanych pisarzy z Donbasu. To ich narracja wprowadza czytelników w książkę Po północy w Doniecku Grzegorza Szymanika i Julii Wizowskiej.

Kto jeszcze pisał o wojnie na Ukrainie? Wystarczy wspomnieć tak oklepanego i znanego wszystkim (przynajmniej ze słyszenia) Toma Clancy’ego, autora powieści sensacyjnych. W Zwierzchniku opisywał prezydenta Rosji planującego atak na Ukrainę, a wszystko miało zacząć się na Krymie, a skończyć na Dnieprze.

Wątek wojny rosyjsko-ukraińskiej z nielojalnym Donbasem krążył w analizach i (pop)kulturze od dawna. Podobnie jak w literaturze polskiej przewija się wątek wojny polsko-rosyjskiej czy ostatnio popularna obawa o możliwej inwazji na państwa bałtyckie.

Co oczywiście nie zmienia faktu, że niezależnie od tego, jak dobrze opisany jest dany konflikt, to jego rzeczywisty wybuch zawsze przyjmowany jest z całkowitym niedowierzaniem. Nie inaczej było na Donbasie.

Szymanik i Wizowska wybrali dwóch pisarzy z Doniecka i jednego z Ługańska. Jeden pisał, że Donbas będzie się bronił przed ofensywą ukraińsko-turecką, drugi straszył nawałą ukraińsko-amerykańską, a trzeci ukraińsko-polską. Brnąc w te narracje, autorzy Po północy w Doniecku wpadają w pewną pułapkę – świadomie czy nie. Tylko z pojedynczych zdań książki można dowiedzieć się, że w rzeczywistości to nie dzielny lud Donbasu powstał przeciwko Ukrainie, a wszystko odbyło się z pomocą wielkiego brata. To przecież Rosja pomagała ludźmi, bronią, ale też modelowaniem opowieści o wydarzeniach toczących się w obwodach donieckim i ługańskim.

Kluczowym z opisanych przez Szymanika i Wizowską pisarzy jest Fiodor Bierezin, który przez jakiś czas pełnił funkcję zastępcy ministra obrony nieuznawanej Donieckiej Republiki Ludowej. To jego książka Wojna 2010. Ukraiński front stała się najgłośniejsza i najczęściej przypominana w kontekście opisanej przyszłości (w „New Yorkerze” Bierezin chwalił się, że jest porównywany do Clancy’ego). Skoda jednak, że opisując jego losy, polscy autorzy nie przedstawili jego relacji z inną ważną w trwającym konflikcie figurą, mianowicie z Arsenem Awakowem. Od początku wojny jest on kontrowersyjnym ministrem spraw wewnętrznych, ale przyszłego zastępcę ministra obrony nieuznawanej republiki poznał ponad dekadę przed wybuchem konfliktu. Awakow był współorganizatorem festiwalu Gwiezdny Most, na który zjeżdżali się miłośnicy i twórcy rosyjskojęzycznej fantastyki, a Bierezin w latach 2002, 2005–2007 zdobywał na tym festiwalu nagrody. Wojna 2010 donieckiego pisarza wywołała oburzenie Awakowa. W tym samym tekście dostaje się też Herohijowi Sawickiemu, drugiemu z pisarzy pojawiających się w reportażu Szymanika i Wizowskiej.

Związki łączące Awakowa i Bierezina doczekały się już licznych publikacji, podobnie jak wątek o „wojnie pisarzy” – pisał o tym m.in. Oleksij Radynski na łamach Dziennika Opinii.

To jest właśnie największy problem Po północy w Doniecku. Wszystkie historie, które pojawiają się w książce, są już świetnie znane i mocno wyeksploatowane. Doniecki Banksy, proukraińska mieszkanka Doniecka przywiązana do słupa, organizacje rozwożące leki i pomoc na terytoriach kontrolowanych przez separatystów i spadające ciała ze zestrzelonego boeinga malezyjskich linii lotniczych – to wszystko już było! (Katastrofa boeinga doczekała się już takiej liczby publikacji, że naprawdę trudno było to przeoczyć, a już na pewno napisać coś odkrywczego). Nie widzę nic złego w syntezie, jeśli wnosi coś nowego – nieoczywistą narrację czy pozwala spojrzeć na wydarzenia pod innym kątem. Tego wszystkiego nie ma w książce Szymanika i Wizowskiej.

Mniej oczywisty, ale z kolei przedstawiony dosyć pobieżnie, jest wątek rozczarowania (najwięcej mówi o tym rozżalony profesor Siergiej Barysznikow). Bohaterowie Po północy w Doniecku, którzy wychodzili na pierwsze demonstracje separatystyczne i tworzyli organizacje od samego początku, byli później marginalizowani. Losy Bieriezina, Pawła Gubariewa, Andrija Purgina to opowieść o ludziach, którzy zostali wykorzystani i zrobieni w wała. A to dlatego, że mieszkańcy Donbasu nie byli podmiotem rosyjskiej wiosny, tylko marionetkami wykorzystywanymi przez Kreml.

Trzeba jednak oddać Po północy w Doniecku, że jest to książka zręcznie napisana i dobrze się ją czyta. Niemniej dwa i pół roku po rozpoczęciu konfliktu można opowiedzieć jakieś nowe historie. Mimo że od lutego 2015 roku nie doszło w nim do żadnego przełomu.

Jeśli w trakcie najgorętszej fazy konfliktu na Donbasie nie mieliście ochoty przeczytać kilku rozchodzących się po Facebooku human stories, pewnie nie będziecie chcieli tego zrobić również dzisiaj.

Grzegorz Szymanik, Julia Wizowska, „Po północy w Doniecku”, Wydawnictwo Agora 2016

**Dziennik Opinii nr 329/2016 (1529)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij